Projekt zakłada ponadto etapowe założenie zmniejszenia emisji CO2 o 20 proc. do 2025 r. Wersja koryguje początkowe założenia projektu Komisji Europejskiej zmniejszenia emisji o 15 proc. do 2025 r. i o 30 proc. do 2030 r. Ambitniejszego projektu nie poparli eurodeputowani z największego ugrupowania, Europejskiej Partii Ludowej (EPP).

Jeśli ten projekt zostanie przyjęty w październiku na plenarnej sesji PE, to eurodeputowanych czekają trudne rozmowy z rządami 28 krajów o ostatecznej wersji ustawy, bo kraje mające duży przemysł samochodowy będą obawiać się, że surowsze normy mogą zmniejszyć wzrost gospodarczy i miejsca pracy.

Nowe przepisy mają pomóc Unii w realizacji założenia zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 40 proc. z poziomu 1990 r. do 2030 r. Przewidują wprowadzenie systemu kredytów dla producentów pojazdów, by zachęcać ich do wypuszczania pojazdów elektrycznych oraz kary za przekraczanie limitów emisji CO2. Zgodnie z planem, producenci mogą obniżać swe łączne emisje sprzedając więcej pojazdów ekologicznych. Eurodeputowani przyjęli wyższe limity sprzedaży takich aut w proporcji do łącznej sprzedaży — 20 proc. do 2025 r. i 40 proc. do 2030 r., zwiększając kary za niedotrzymywanie ich.

Organizacja producentów ACEA wystąpiła o złagodzenie 20 limitów emisji CO2, bo jej zdaniem kiepska infrastruktura i nierozwinięty rynek konsumencki ograniczają możliwość sprzedawania więcej pojazdów elektrycznych. — Nie możemy wciskać e-aut ludziom do gardła — stwierdził sekretarz generalny ACEA, Erik Jonnaert. Organizacje ekologów i ochrony interesów konsumentów twierdzą z kolei, że to producenci powinni zrobić więcej dla zwiększenia sprzedaży aut elektrycznych. — Komisja środowiska zrobiła to, czego nie potrafiła Komisja Europejska proponując bardziej ambitne założenia i likwidując luki w testach — stwierdził Greg Archer z organizacji Transport and Environment.