Mińskie Zakłady Traktorowe to jeden z ośmiu największych producentów maszyn rolniczych na świecie. Zatrudniają około 16 tysięcy ludzi, a marka Belarus znana się w kilkudziesięciu krajach. 95 proc. produkcji trafia na eksport. Głównym odbiorcą jest Rosja.
Czytaj także: Białoruś: stają największe firmy; biznes na celowniku reżimu
W piątek do strajkujących miał przyjechać na rozmowy premier Białorusi. Jednak robotnicy postawili warunek: rozmowy mają się odbyć w obecności mediów, w tym niezależnych. Ponieważ władze odmówiły, robotnicy nie chcieli rozmawiać z premierem i opuścili stanowiska pracy i zakłady.
Na ulicę wyszli pracownicy jednej z dwóch rafinerii Białorusi - w Mozyrze (5000 zatrudnionych). To rówieśnica Płocka, dostarczająca najwięcej dewiz do białoruskiego budżetu. Produkowane do niedawna taniej rosyjskiej ropy produkty naftowe kupowała w Mozyrze cała Unia (najwięcej Niemcy i Polska). Rafineria przerabia rocznie ok. 14 mln ton ropy i 85 proc. produkcji eksportuje.
W Mińsku stanęło metro. Pracownicy wywiesili hasło: następna stacja: Nowy prezydent. Na ulicę wyszli robotnicy Belaruskali (BKK) - Ten państwowy producent ma jedną szóstą światowego rynku nawozów potasowych. W 2019 r wyprodukował 7,5 mln ton i ustępuje tylko rosyjskiemu Uralkali (11,1 mln ton). Na mitingu BKK na pytanie: kto głosował za Łukaszenką - nie podniosła się ani jedna ręka.