Rosnące kwoty zbiórek na polskich platformach crowdfundingowych pokazują, że ten rynek jeszcze nie ujawnił swojego pełnego potencjału. Zapytaliśmy więc ekspertów rynku kapitałowego o wskazówki, co warto zmienić, by to narzędzie finansowe, tłumnie przyciągające drobnych inwestorów, mogło się rozwinąć. Wskazali jednogłośnie na podwyższenie limitu zbiórek, precyzyjną wykładnię na temat licencji i uporządkowanie rynku przez wprowadzanie standardów.
Czytaj także: Crowdfunding udziałowy w Polsce rośnie, choć żyje w stresie
Sporo niepewności generuje sama definicja, czym jest oferowanie instrumentów finansowych. Za takie zostały uznane wszystkie czynności prowadzące do nabycia udziałów przez inny podmiot. – Nawet działalność agencji zajmujących się PR czy relacjami inwestorskimi może podpadać pod treść tej definicji – zauważa Ludwik Sobolewski, były prezes GPW. W efekcie, platformy działają i prowadzą kolejne emisje, do KNF po licencję nie zgłosił się zaś nikt, jedna platforma natomiast zgłosiła się do komisji, ale po zaświadczenie, że ona licencji nie potrzebuje. Kolejne platformy chcą pójść jej śladem. – Crowdfunding działa dlatego, że jest prosty. Im będzie bardziej skomplikowany, tym mniej osób będzie z niego korzystać, działalność maklerska skomplikuje prostotę crowdfundingu – mówi Maciej Gajewski, prezes FundedByMe Polska.
Czytaj także: 10 najbardziej oryginalnych zbiórek w polskim internecie