W spółkach energetycznych trwają przygotowania do wydzielenia aktywów węglowych, ale wciąż nie wiadomo, jak ten proces dokładnie ma wyglądać: ile ma kosztować, jaką cześć długów koncernów ma objąć i – co może okazać się najważniejsze – czy na transakcję zgodzą się związki zawodowe. Co więcej, w kuluarach pojawiają się informacje, że może dojść do utworzenia nie jednej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), ale dwóch. Wciąż nie wiadomo też, co stanie się z kopalniami węgla kamiennego Tauronu i Enei. Zamiast konkretów mamy natomiast polityczne przepychanki, skutkujące dymisjami prezesów w energetycznych koncernach.
Jedna czy dwie spółki
Mija rok od czasu pojawienia się pierwszych informacji o powstaniu NABE, do której mają trafić elektrownie węglowe Polskiej Grupy Energetycznej, Enei i Tauronu oraz kopalnie węgla brunatnego PGE. Do dziś wciąż pozostaje w tej sprawie wiele niewiadomych. Z naszych informacji wynika, że nie jest pewne, czy powstanie jedna NABE czy może też NABE2. Do tej drugiej spółki trafiłyby lepsze elektrownie, które miałyby szansę funkcjonować bez państwowego wsparcia. Takie rozwiązanie mogłoby być odpowiedzią na zarzuty o brak konkurencyjności na rynku po reformie, który może skończyć się mocnym wzrostem cen energii. Na ten problem zwraca uwagę m.in. prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Wskazuje, że planowana reforma polegać ma na utworzeniu bardzo dużego podmiotu, z bardzo silną pozycją rynkową, ale nie odpowiada na kilka ważnych pytań. – Jak ten nowy podmiot będzie oddziaływał na rynek i jego uczestników? Jak ma wyglądać rynek po wdrożeniu tej koncepcji? Co należy zrobić, by osiągnąć cel zapewnienia długookresowego utrzymania stabilnego poziomu cen energii? – wyliczał Rafał Gawin, prezes URE, podczas Ogólnopolskiego Szczytu Energetycznego w Gdańsku.
Do tego dochodzi bunt działających w koncernach energetycznych związków zawodowych, którzy na reformę się nie zgadzają. – Proces transformacji sektora, bez wcześniejszego zawarcia umowy społecznej, nie będzie możliwy. Musimy najpierw razem z rządem ustalić podstawowe kwestie, takie jak gwarancje zatrudnienia i wysokość wynagrodzeń pracowników, a także zasady funkcjonowania branży w przyszłości, tak jak w przypadku górników – podkreśla Piotr Serafin, związkowiec z Tauronu.
Problem w tym, że rozmowy rządu z górnikami trwały wiele miesięcy i można spodziewać się, że także w przypadku branży energetycznej nie będą to łatwe negocjacje. Na cały proces musi jeszcze zgodzić się Komisja Europejska i tu też rozmowy mogą okazać się bardzo trudne.