Sektor kwiatowy stracił 4,1 mld euro podczas sześciu tygodni europejskiego lockdownu, alarmuje Copa Cogeca, największe europejskie stowarzyszenie rolników.
Najwięcej, bo prawie 2 mld, strat zanotowali producenci kwiatów w doniczkach, kwiaty cięte straciły miliard euro. Komisja Europejska jednak kieruje ich po pomoc do już ogłoszonych programów.
– Gdy cokolwiek złego się dzieje w gospodarce, kwiaty należą do pierwszych obcinanych wydatków, bo to towar luksusowy – zauważa Maciej Kmera, rzecznik giełdy hurtowej w Broniszach. Największy kryzys w sprzedaży kwiatów nastąpił już od początku marca, trwał od 10. do 13. tygodnia. Spadek sprzedaży w sklepach monitorowanych przez Nielsena sięgnął 21 proc. w ujęciu rocznym.
Ale to sklepy ogólnohandlowe, gdzie klienci i tak trafiali po zakupy żywności. Najsilniejszy efekt lockdown wywarł na giełdach towarowych. – W poniedziałek, zaraz po ogłoszeniu zagrożenia epidemicznego w piątek 13 marca, rynek florystyczny się zatrzymał – mówi „Rzeczpospolitej" Arkadiusz Węgielski, prezes Wielkopolskiej Gildii Rolno Ogrodniczej. – Proszę sobie wyobrazić 400 sprzedawców czekających na klienta, gdy nikt się nie pojawia – mówi. Sklepy miały pełne zatowarowanie świeżymi kwiatami, a producenci wdrożony cykl produkcyjny, który trwa nawet pół roku. Kwiaciarnie nie sprzedawaly kwiatów – nie było ślubów, komunii, uroczystych pogrzebów. – Obliczyliśmy, że jeśli ta sytuacja potrwałaby do czerwca, to tylko w Poznaniu uczestnicy rynku straciliby 300 mln zł, a straty siedmiu wiodących rynków florystycznych w Polsce sięgałyby 1,4 mld zł. Skala strat towarowych była bez precedensu, kwiaty cięte przekwitały w chłodniach, a za to tarcze nie przewidują rekompensat. Dziś sytuacja powoli wraca do normy, sprzedaż sięga 60 proc. poziomu sprzed pandemii i to już branżę cieszy.