#RZECZoBIZNESIE: Jędrzej Kowalczyk: W robotyzacji jesteśmy w ogonie Europy

Roboty mogą korzystać ze zmysłów jak człowiek, dzięki zastosowaniu coraz bardziej zaawansowanej sensoryki. Mogą też niemal samodzielnie podejmować decyzje, kontrolować jakość, czy komunikować się wzajemnie – mówi Jędrzej Kowalczyk, prezes firmy FANUC Polska, światowego lidera w robotyce przemysłowej, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 21.05.2018 15:56 Publikacja: 21.05.2018 15:47

#RZECZoBIZNESIE: Jędrzej Kowalczyk: W robotyzacji jesteśmy w ogonie Europy

Foto: tv.rp.pl

Jak Polska wypada na tle Europy, jeśli chodzi o roboty przemysłowe?

Pod względem nasycenia robotami nie jesteśmy nawet w średniej europejskiej, tylko w końcówce rankingu. Wskaźnik gęstości robotyzacji (obliczony przez Międzynarodową Federację Robotyki IFR)obrazujący liczbę robotów przypadających na 10 tys. pracowników przemysłowych w Polsce wynosi 32. W Czechach jest to 101, na Słowacji 135. Średnia europejska to 99.

To kwestia zrozumienia, że robot to inwestycja, a nie koszt. Klienci wciąż nie znają wszystkich korzyści płynących z robotyzacji. Najczęściej patrzy się tylko na proste wyliczenia - ile kosztuje praca ludzka, a ile praca robota.

Przedsiębiorcy borykają się z problemem braku rąk do pracy. Powinni być skazani na roboty.

Niestety to mentalność blokuje chęć zaangażowania się w zrozumienie robotyki i sprawdzenia jakie niesie korzyści. W Czechach, osoby, które nie miały żadnego robota mówiły „muszę kupić, nauczyć się, zobaczyć jakie daje korzyści". U nas patrzy się tylko na konkretny projekt w krótkiej perspektywie np. 3 lat. Nie ma chęci zdobywania wiedzy, co jest przyczyną niskiego poziomu robotyzacji.

Czy to się przynajmniej zmienia na plus?

Obecnie widzimy zdecydowane ożywienie. Zainteresowanie rośnie jednak liniowo, a nie jak w innych krajach logarytmicznie. To jest niepokojące, bo wyścig konkurencyjności przegrywamy.

Co gorsza, wzrost robotyzacji w Polsce generowany jest często przez klientów, którzy już mają u siebie roboty. Poznali korzyści i kupują kolejne.

Czyli powstaje duża strefa pozbawiona wiedzy na ten temat i dostępu do robotyki?

Tak. Ta przestrzeń się powiększa. Osoby, które znają korzyści wiedzą, że robotyka niesie za sobą poprawę nie tylko w zakresie parametrów produkcji, ale również w aspekcie ludzkim. Robotyka to często poprawa kultury technicznej w całym przedsiębiorstwie. Dzięki temu firmy mogą łatwiej zdobyć pracowników.

Gdzie w Polsce używa się najwięcej robotów?

W branży motoryzacyjnej. Wspomniany wyżej wskaźnik gęstości robotyzacji w branży motoryzacyjnej jest kilkukrotnie wyższy niż w przemyśle ogólnie,Aktualnie wynosi w Polsce 182 wobec 32 dla przemysłu ogólnie. Jednak porównując go z danymi dotyczącymi innych krajów szybko zauważymy, że i w tej najsilniej zrobotyzowanej branży nasz wskaźnik jest kilkukrotnie niższy niż w innych krajach.

Jesteśmy dużym producentem części, a montaż jest domeną krajów na rzecz, których przegraliśmy odpowiednie przetargi. Samochody składa się w Czechach, Słowacji i na Węgrzech.

To jest duża strata. Zakład, który montuje samochody zatrudnia kilka tysięcy ludzi. Dzięki niemu zatrudnienie zyskuje także wiele innych osób w regionie. Bo pracownicy zakładu to ludzie, którzy muszą gdzieś mieszkać, robić zakupy czy chodzić do fryzjera.

Jak zachęcić polskie firmy, żeby zainteresowały się robotami przemysłowymi?

Samo zainteresowanie robotyką już istnieje. Kluczowe jest, aby firmy zaczęły się bardziej zdecydowanie edukować. Problem powstaje, kiedy jest zainteresowanie robotyzacją, ale brakuje kadry, która mogłaby ją wdrożyć.

To jest kwestia szkolnictwa?

Jest to jeden z czynników. Dużym problemem jest to, że w Polsce tylko kilka ośrodków potrafi szkolić robotyków i automatyków na takim poziomie, aby kończąc studia mogli zająć się robotyką. Musimy unowocześnić zakres kierunków kształcenia. Dać szansę większego kontaktu z przedsiębiorstwami. Inwestować w nowy sprzęt i technologie. Jeżeli nie będziemy kształcić odpowiednich osób, to wiele firm nawet chcąc robotyzacji, nie będzie mogło jej wprowadzić.

Wiele firm w Polsce boi się w ogóle inwestować. Mogą myśleć po co inwestować w roboty, które są drogie. Co im warto przekazać?

Robotyzacja znacznie staniała. Przez ostatnie 10 lat niektóre aplikacje staniały kilkukrotnie. Ważne jest słowo „inwestować". Jest to inwestycja, a nie koszt. W USA, kiedy inwestuje się w przedsiębiorstwo, myśli się o swoim wnuku, aby to on odniósł korzyść w przyszłości i zarabiał. W Polsce myślimy tylko o bieżącym kontrakcie. Są wizjonerzy w naszym kraju, ale są to jednostki.

Ile kosztuje taki robot?

Bardzo proste stanowisko może zaczynać się od 40 tys. euro, np. do przenoszenia elementów. Górnej granicy nie ma. Robotyka umożliwia zrealizowanie każdej aplikacji w każdej branży.

Utrzymanie jest drogie?

Dobrze wykonane stanowisko produkcyjne jest niezawodne. Musimy liczyć tylko koszt prewencyjnego przeglądu.

Jak szybko się zwracają roboty?

Nie zawsze jeden robot da wymierną korzyść od razu. Żeby inwestycja realnie przynosiła zarobek musimy zainwestować we wszystkich newralgicznych miejscach. Co z tego, że poprawimy wydajność na spawalni, jeżeli później te części będą zalegały np. na polerni. Patrząc globalnie, w skrajnych przypadkach inwestycja zwracała się w tygodnie.

Gdzie poza motoryzacją najszybciej rosną zamówienia na roboty?

Na świecie w branży metalowej. Często brakuje osób do obsługi maszyn czy załadunku. W Korei Południowej dominuje przemysł elektroniczny, a w Europie przemysł spożywczy. W Polsce duży potencjał dla rozwoju robotyki tkwi w meblarstwie.

Czasem jednak przedsiębiorstwa wolą szukać taniej siły roboczej.

Tak. Producenci uciekają do innych krajów zamiast inwestować w robotyzację. Patrzą na Ukrainę czy Białoruś. Trzeba zrobić audyt swojego przedsiębiorstwa, który pozwoli na zlokalizowanie najbardziej newralgicznych miejsc wymagających zwiększenia wydajności i przystąpienie do inwestycji.

Jakie widać trendy w robotyce?

Produkcja zmienia się na bardziej modułową. Poszczególne gniazda produkcyjne stają się coraz bardziej niezależne. Roboty mogą korzystać ze zmysłów tak jak człowiek i się uczyć. Dzięki zastosowaniu coraz bardziej zaawansowanej sensoryki mogą "widzieć" i "czuć". . W procesie dążenia do przemysłu 4.0 produkcja staje się coraz bardziej autonomiczna. Roboty mogą niemal samodzielnie podejmować decyzje. Mogą kontrolować jakość czy komunikować się wzajemnie. Mamy roboty uczące się podejmowania detali luzem umieszczonych w koszu. Jeden robot uczy się wyjmować te detale przez 8 godzin. Ale osiem robotów uczy się tego przez godzinę, bo współdzielą wiedzę.

Jak robotyzacja będzie wyglądała za 5 lat?

W japońskiej fabryce FANUC, mimo że bezrobocie w tym kraju jest na poziomie 2,5 proc., jest zatrudnionych kilka tysięcy robotów. Roboty tworzą kolejne niezawodne roboty. Mimo to nie ma obaw, że ludzie staną się niepotrzebni, bo zawsze będzie dużo rzeczy do wykonania. Trzeba się tylko rozwijać.

We wspomnianej Japonii otwarto hotel prowadzony przez roboty.

Japońskie społeczeństwo się starzeje. Aby zapewnić odpowiednią jakość wsparcia osób starszych czy schorowanych, rozwija się też robotyka społeczna.. W przeciwnym wypadku te osoby pozostały by same. Powstają nowe zawody, kreowane są nowe potrzeby. Jest to kolejny krok naszej ewolucji.

Chiny są potęgą jeśli chodzi o roboty. Kupują najwięcej robotów przemysłowych na świecie.

Chiny to niesamowity przykład. Rząd wspiera tam robotyzację. To, co by się u nas przydało, to wspieranie nie tylko kadr, ale również inwestycji w pierwszą robotyzację.

Na razie nie ma żadnych zachęt?

Są, ale niewystarczające.

Może rząd się boi, że wspierając roboty obudzi związki zawodowe? A te boją się, że roboty zabiorą pracę ludziom.

Powinniśmy wspierać zarówno nowe technologie ,jak i ludzi. Jedno bez drugiego nie istnieje.

Robotyzacja to zagrożenie dla rynku pracy?

Nie. Nie ma ani jednego badania, które by to potwierdzało. Mało tego. Wielu inwestorów zagranicznych na terenie Polski, wie że tania siła robocza już się skończyła. Jeśli do tego nie wierzy, że potrafimy zrobotyzować, to myśli o przeniesieniu zakładu do Rumunii. W jednym ze znanych nam zakładów (z kapitałem zagranicznym) produkującym w Polsce metalowe komponenty dla motoryzacji, który stał przed takim zagrożeniem, ludzie powiedzieli „dajcie nam szansę, spróbujemy zrobotyzować". Otrzymali stare roboty od kolegów z zagranicy i wykorzystali je w pełni. Wspieraliśmy ich, by stworzone aplikacje działały jak najlepiej. Kiedy inwestor zobaczył, że robotyzacja przyniosła dużo korzyści, zadecydował, że postawi w Polsce kolejny nowy zakład, również zrobotyzowany. Dzięki temu pracę dostało kolejne 2 tys. osób.

Jest szansa, żebyśmy w Polsce produkowali roboty?

Jak najbardziej. Roboty to nie tylko przemysł, ale też wiele innych gałęzi, w których warto się rozwijać. Ogromny potencjał tkwi w robotyce społecznej, robotach wspomagających prace służb np. ratowniczych czy robotyce procesowej, która kreuje rozwiązania wspierające sektor usług. To są obszary, gdzie najbardziej liczy się pomysł i kreatywność, a nie nakłady. Doskonała przestrzeń do rozwoju polskich startupów. W typową robotykę przemysłową inwestować dzisiaj nie ma już sensu. Nakłady byłyby miliardowe. Trudno byłoby nam konkurować na rynku globalnym. Powinniśmy wspierać te gałęzie przemysłu, które pozwolą nam śmiało konkurować na rynku globalnym. Myślenie tylko o rynku lokalnym jest już niewystarczające, by przedsiębiorstwa mogły się dynamicznie rozwijać.

Jak Polska wypada na tle Europy, jeśli chodzi o roboty przemysłowe?

Pod względem nasycenia robotami nie jesteśmy nawet w średniej europejskiej, tylko w końcówce rankingu. Wskaźnik gęstości robotyzacji (obliczony przez Międzynarodową Federację Robotyki IFR)obrazujący liczbę robotów przypadających na 10 tys. pracowników przemysłowych w Polsce wynosi 32. W Czechach jest to 101, na Słowacji 135. Średnia europejska to 99.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami