Polscy pracodawcy nie zdają sobie sprawy, jak wielkie straty ponoszą ich firmy przez wypalenie zawodowe u pracowników. Prawdą jest też, że na naszym terenie nie były prowadzone badania szacujące wpływ tego zjawiska na dochodowość przedsiębiorstwa. W Stanach Zjednoczonych mówi się o 300 mld dolarów strat dla gospodarki.
Wbrew pozorom nie jest to problem wyłącznie dużych korporacji. Z wypaleniem zawodowym mamy do czynienia także w małych i średnich firmach.
Opadanie na dno
Generalnie wyniki badań polskiego rynku pracy są alarmujące. Prawie połowa dorosłych Polaków pracuje ponad normę i zabiera zadania do domu. Dotyczy to głównie osób pomiędzy 30 a 40 rokiem życia. Pracują dłużej niż 50 godzin tygodniowo. Rekordziście przekraczają 80. Ten wynik świadczy, że jesteśmy społeczeństwem „na dorobku".
Proces wypalenia zawodowego następuje powoli i jest niejednoznaczny. Najpierw pojawia się niewielkie obniżenie jakości pracy i krótkowzroczność w podejmowaniu decyzji. Następnie zwiększa się ilość zwolnień lekarskich. Później dochodzi do wzmożonej rotacji na niektórych stanowiskach. Straty związane z obniżoną efektywnością, koncentracją na celach osobistych, absencjami oraz spowolnieniem pracy mogą wydawać się niczym w porównaniu do wyśrubowanych „targetów". W dłuższej perspektywie jednak to krok wstecz.
„Wypalenie jest rezultatem długotrwałego lub powtarzającego się obciążenia w wyniku długoletniej intensywnej pracy dla innych ludzi".(Aronson, 1985). Przypomina powolne opadanie na dno. Charakteryzuje je efekt „stopniowej utraty złudzeń", charakterystyczne dla osób, które początkowo wchodzą na rynek pracy pełne dobrych intencji i nadziei, idealistycznie nastawione do swojej zawodowej roli. W efekcie pojawia się poczucie zmęczenia, nawet po dobrym urlopie.