O rządowym planie zakładającym m.in., że po polskich drogach w 2025 r. będzie jeździło prawie 1 mln aut elektrycznych (teraz jest ich kilkaset), rozmawiali uczestnicy panelu pt. „Elektromobilność".
– Teoretycznie wszystko zmierza we właściwym kierunku. Mamy dyrektywę UE, która zobowiązuje jej państwa do rozwijania elektromobilności, mamy tzw. plan Morawieckiego, który to uwzględnia, i ostatnio mieliśmy w dużych miastach smog, który unaocznił społeczeństwu problem i zapewnił jego przyzwolenie na elektromobilność. Są też dotacje z UE oraz zadeklarowane wsparcie z Polskiego Funduszu Rozwoju oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – mówił Jerzy Baehr, partner zarządzający w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr. Jednak, jak dodał, jawi się problem w postaci dużej liczby stron przedsięwzięcia i ich zgodnej współpracy. – Jako naród nie jesteśmy mistrzami kompromisu i budowania wielkich projektów, a tu muszą współdziałać m.in. motoryzacja, energetyka, telekomunikacja, nauka i samorządy. Obawiam się, że będzie to trudne – stwierdził.
Samorządy z przodu
– Samorządy chcą tej synergii. Tyle że już poruszamy się z inną prędkością niż np. grupy energetyczne i obawiam się, że samorządy szybciej zrealizują własne projekty niż rząd swój plan – mówił Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. Jak zapowiedział, jego miasto wkrótce ogłosi przetarg na budowę stacji ładowania autobusów i ich zakup, a tymczasem jedna z grup energetycznych dopiero zaczyna analizować możliwość budowy stacji szybkiego ładowania dla aut osobowych. – Albo jednocześnie angażujemy się w budowę stacji szybkiego ładowania dla autobusów i aut, albo system od początku będzie dysfunkcyjny – tłumaczył Żuk. Przypomniał, że właściwie wszystkie duże metropolie nastawiają się na autobusy elektryczne, bo ich zakup jest w 85 proc. dotowany pieniędzmi z UE, a potem eksploatacja jest tańsza nawet do 50 proc. – Chcemy synergii, ale musimy mieć partnerów m.in. do budowy stacji ładowania oraz wymiany i utylizacji baterii. Tworzy się nowy biznes, ale grupy energetyczne są zbyt wolne – podkreślił Żuk.
Zgodził się z tym Florian Lennert, dyrektor ds. inteligentnych miast w Innowacyjnym Centrum Mobilności i Zmian Społecznych. – Również dla miast niemieckich rozwój czystego transportu publicznego jest priorytetem, ale grupy energetyczne rzeczywiście nie nadążają za tymi planami i najtrudniej jest się zgrać.
– Koncerny energetyczne, zarówno niemieckie, jak i polskie, będą zmuszone zredefiniować swą rolę i szukać nowych sposobów zarobku w dobie ruchów prosumenckich – ocenił Jerzy Baehr.