Rada nadzorcza Lotosu w poniedziałek odwołała Marcina Jastrzębskiego, który od stycznia 2017 r. stał na czele zarządu spółki. Według rynkowych pogłosek nie był wystarczająco zaangażowany w ogłoszone kilka tygodni wcześniej plany połączenia Lotosu z PKN Orlen. Jastrzębski to drugi prezes dużej firmy z dominującym wpływem Skarbu Państwa, który w marcu musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Nieco ponad tydzień wcześniej taki sam los spotkał szefa KGHM Radosława Domagalskiego-Łabędzkiego, po niespełna 1,5 roku na czele Polskiej Miedzi. Został odwołany nagle, zanim ukazał się jego ostatni wywiad, w którym mówił o strategii zarządzanej przez siebie spółki.
Piorunująca kariera
Lotos i KGHM dołączyły tym samym do grona firm, które zadecydowały o przyspieszeniu karuzeli kadrowej w spółkach Skarbu Państwa. Od początku lutego br. łącznie aż w sześciu dużych firmach pojawiła się kadrowa miotła, w tym w Orlenie, gdzie niedługo po wartej ponad 4 mld zł transakcji przejęcia pełnej kontroli nad czeskim Unipetrolem fotel prezesa stracił Wojciech Jasiński.
Jak nieoficjalnie komentowano, został ukarany za to, że swoją decyzją zmniejszył dostępne środki, które Orlen mógłby przeznaczyć na projekt budowy elektrowni atomowej. Stery przejął Daniel Obajtek, zaufany człowiek prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który od dwóch lat robi piorunującą karierę. Także za jego sprawą, wyliczany od kilku lat barometr prezesów „Rzeczpospolitej" podsumowujący zmiany szefów największych (obecnie już 42) firm z decydującym głosem Skarbu Państwa, w ostatnim zakończonym miesiącu, czyli w lutym br., wzrósł do prawie 43 pkt. To niemal o 5 pkt więcej w porównaniu ze styczniem.
Wskaźnik za marzec, po decyzji o zmianach w Lotosie, wzrósł w poniedziałek do niemal 37 pkt. A miesiąc się jeszcze nie skończył – w najbliższych dniach powinien zakończyć się niemal czteromiesięczny proces wymiany szefa PKP Cargo – rada nadzorcza spółki ma wybrać następcę Macieja Libiszewskiego, który w październiku 2017 r. podał się do dymisji.