Ceny energii straszą przedsiębiorców

Efekty styczniowych targów IMM 2019 w Kolonii, uznawanych za barometr rynku, uspokoiły krajowych producentów mebli: nie będzie tak źle, jak jeszcze kilka miesięcy temu wieszczyli pesymiści.

Publikacja: 12.02.2019 21:00

Ceny energii straszą przedsiębiorców

Foto: Adobe Stock

Polskie meblarstwo to potęga: 27 tys. firm (85 spółek zatrudnia powyżej 250 pracowników, 300 – to firmy średnie z załogami powyżej 50 ludzi, reszta to spółki mniejsze i rodzinne), zatrudnia 161 tys. ludzi, a 90 proc. przychodów pochodzi z eksportu, którego wartość w 2018 r. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli szacuje na ponad 45 mld zł.

W końcu minionego roku panowała wśród przedsiębiorców niepewność, czy spowolnienie gospodarcze coraz bardziej widoczne na Zachodzie nie osłabi krajowego biznesu.

– Odetchnęliśmy z ulgą, gdy okazało się, że pesymistyczne prognozy były raczej na wyrost. Na wystawie w Kolonii swoje produkty prezentowała w styczniu rekordowa liczba – ponad 70 rodzimych firm. Tak solidnej polskiej reprezentacji nie było na tych targach już dawno – mówi Michał Strzelecki, dyrektor OIGPM.

Do stracenia jest naprawdę wiele. W globalnym rankingu polskie meblarstwo pod względem wartości eksportu jeszcze w 2017 r. wyprzedziło Włochów i plasuje się w ścisłej czołówce, na trzecim miejscu po chińskich i niemieckich prymusach.

Mimo krzepiących wieści z rynku w branży nie ma triumfalizmu, dominuje świadomość nowych wyzwań i obaw przed potencjalnymi zagrożeniami. Wciąż nie wiadomo przecież, jak mocne będzie tąpnięcie w krajowych firmach z powodu nowych cen energii elektrycznej. Przedsiębiorcy sygnalizują, że może się okazać, iż rachunki za elektryczność mogą być nawet wyższe niż w konkurencyjnych spółkach w Niemczech, co w sposób oczywisty osłabi naszą konkurencyjność wobec największych rywali.

Problemem w Polsce stają się również rosnące ceny podstawowego surowca, czyli płyt drewnopochodnych. Niedostatek rąk do pracy odczuwany jest w branży podobnie jak w całej gospodarce – na szczęście lukę kadrową, zwłaszcza bezpośrednio w produkcji, uzupełniają cudzoziemcy, przede wszystkim Ukraińcy. Ich liczbę w fabrykach mebli Izba Gospodarcza szacuje na niemal 40 tysięcy. Przy nieskomplikowanej produkcji ekonomicznych mebli skrzyniowych sąsiedzi zza wschodniej granicy są niezastąpieni. Niestety, brak także tapicerów czy fachowców od mebli z najwyższej półki, czyli segmentu premium – gdzie wymagane są specjalistyczne kwalifikacje. – Poszukiwanie pracowników w Chinach, Indiach, na Białorusi czy innych krajach Wschodu to nie jest jeszcze masowa praktyka, ale wkrótce stanie się koniecznością – stwierdza dyr. Strzelecki.

Prawdziwym wyzwaniem dla stabilnie rosnącego przemysłu meblowego (przychody w ostatnich latach rosły w tempie 6–8 proc. rocznie, co wydaje się raczej nie do powtórzenia w najbliższej przyszłości), jest obecnie konieczność obniżania kosztów w coraz trudniejszym otoczeniu ekonomicznym i biznesowym.

Grupa Szynaka, Black Red White, Meble Wójcik, Forte czy Nowy Styl i inni najwięksi gracze i eksporterzy mają już za sobą etap automatyzacji produkcji, więc trudno na tym polu oczekiwać nowych, znaczących oszczędności. – Pozostaje jedynie podnoszenie poprzeczki w dziedzinie optymalizacji procesów produkcyjnych, digitalizacji, specjalizacji, co oznacza, że w cenie będą już nie tyle zwyczajni stolarze i tapicerzy, ile raczej informatycy i technolodzy o najwyższych kwalifikacjach – stwierdza Michał Strzelecki.

Wielu przedsiębiorców zdaje sobie sprawę, iż milowym krokiem do eksportowej ekspansji będzie zbudowanie narodowej marki. – Mamy za sobą próby kształtowania międzynarodowego wizerunku polskiego meblarstwa. Wynik tych wysiłków nie jest wciąż satysfakcjonujący. Nadal mamy opinię solidnych podwykonawców, powielających wzory powierzone przez zagranicznych klientów – mówi dyrektor OIGPM. Dlaczego? – Zwykle brakowało w promocyjnych kampaniach konsekwencji i świadomości, że markę buduje się latami, bez gwałtownych zmian koncepcji i skąpienia grosza na długofalowe, przemyślane programy wizerunkowe – tłumaczy dyr. Strzelecki.

Jednak dzięki tradycjom, doświadczeniu, a zwłaszcza znanej i docenianej za granicą elastyczności firm i talentom przedsiębiorców polskie meble nawet bez utrwalonych znaków firmowych i powszechnie rozpoznawalnej marki zawojowały świat. Są w całej Europie, USA, Australii, Indonezji, bogatych krajach Zatoki Perskiej. W polskiej ofercie najwięcej jest sprzętów prostych, ekonomicznych, ale nie brak też luksusowych. Wszystkie łączy wspólna cecha: są dobrej jakości.

Jeśli jednak branża poważnie chce myśleć o zagranicznej ekspansji, musi spróbować sięgnąć po nowe rynki. Według meblarskiego stowarzyszenia na nowe otwarcie zasługuje na przykład kierunek amerykański czy kanadyjski. Rynek w USA jest trudny, bo ze względu na odległość wymaga perfekcjonizmu i ogromnych nakładów w dziedzinie organizacji dostaw i serwisu. W zasięgu polskich mebli mogą być kraje arabskie, Daleki Wschód, a nawet Chiny. Choć w tym ostatnim przypadku trzeba się będzie wznieść na wyżyny nie tyle rzemiosła, ile umiejętności kupieckich.

Polskie meblarstwo to potęga: 27 tys. firm (85 spółek zatrudnia powyżej 250 pracowników, 300 – to firmy średnie z załogami powyżej 50 ludzi, reszta to spółki mniejsze i rodzinne), zatrudnia 161 tys. ludzi, a 90 proc. przychodów pochodzi z eksportu, którego wartość w 2018 r. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli szacuje na ponad 45 mld zł.

W końcu minionego roku panowała wśród przedsiębiorców niepewność, czy spowolnienie gospodarcze coraz bardziej widoczne na Zachodzie nie osłabi krajowego biznesu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców