Jeden z filarów tzw. planu Morawieckiego może się zawalić. Wszystko przez projekt ustawy o jawności życia publicznego, który może zniweczyć starania rządu, by zbudować nad Wisłą prężny rynek startupów. Młode i innowacyjne firmy, często w kooperacji z korporacjami, w tym spółkami Skarbu Państwa, miały stać się motorem napędowym gospodarki.
Jednak proponowane przez rząd regulacje zniechęcą start-upy do mariażu z przedsiębiorstwami państwowymi, uderzą też w związane z samorządami parki naukowo-technologiczne (PNT) i odstraszą inwestorów zainteresowanych rodzącymi się w Polsce innowacjami.
Powód? Ustawa antykorupcyjna nałoży na spółki, w których mniejszościowy udział ma państwo lub samorządy, szereg obowiązków, w tym m.in. składania przez zarządy i rady nadzorcze oświadczeń majątkowych czy zgłaszania umów CBA. Za niedopełnienie obowiązków grożą kary.
– To jedna z ważniejszych ustaw, za którymi stoją kwestie związane z jawnością życia publicznego, ale – ponieważ jest ona istotna również gospodarczo – premier zdecydował, by prace nad jej ostatecznym kształtem były kontynuowane – mówi „Rzeczpospolitej" Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii. – Opracujemy rozwiązanie, które da bezpieczeństwo państwu, ale też zapewni swobodę działalności gospodarczej – zapewnia.
Eksperci wskazują, że ustawa ograniczy konkurencyjność firm, nadmierna biurokracja zaś spowolni ich pracę. A szybkość działania jest dla start-upów kluczowa. Marcin Tchórzewski, prezes startupu Coders Lab, twierdzi, że młodzi przedsiębiorcy będą w efekcie unikać państwowych spółek.