Obecność w Davos jest obowiązkowa, jeśli chce się być poważnym partnerem na globalnym rynku?
paweł surówka: Zdecydowanie tak. PZU jeździło do Davos już od pewnego czasu. Uznaliśmy jednak, że Polska powinna być tu mocniej obecna. To tutaj odbywają się dyskusje, które decydują o czym będziemy rozmawiali przez kolejny rok. W jednym miejscu spotykają się najwięksi inwestorzy, naukowcy i politycy. To wydarzenie jest niesamowicie ciekawe. Zawsze uważaliśmy, że Polska powinna niejako odbić w Davos swoją sygnaturę. Jesteśmy tutaj nie tylko po to by promować siebie jako firmę. Bierzmy czynnie w odbywającej się tutaj debacie na temat przyszłości świata. Zależało mi na tym, żeby pokazać, że Grupa PZU zajmuje znaczące miejsce wśród największych na świecie i nie ograniczamy się tylko do regionu w którym działamy. Jesteśmy otwarci na wszystkie trendy, z którymi zmierzają się nasi najwięksi konkurenci. Chcemy też pokazać, że Polska faktycznie jest poważnym graczem na arenie międzynarodowej. Jedną rzeczą jest czytać raporty, widzieć rosnącą pozycję naszego kraju w różnych aspektach i słyszeć o Polsce dobre rzeczy. Ale zupełnie czym innym jest zobaczyć fizyczną obecność kraju na takiej imprezie w postaci Domu Polskiego, do którego można wejść, porozmawiać z prezesami największych spółek, inwestorami, mediami czy start-opami. To daje inny wymiar.
Czy takie spotkania mogą zaowocować wyjściem dużej polskiej spółki, jak PZU czy Pekao, na rynki zagraniczne?
Dosłownie przed chwilą skończyłem spotkanie z inwestorem, który mógłby całkowicie zmienić naszą perspektywę wyjścia na globalny rynek. A więc odpowiadając na pytanie: tak. Takie rozmowy tutaj się toczą i mogą, ale nie muszą doprowadzić do konkretnych efektów. Po prostu nie ma na świecie drugiej takiej imprezy z takim zagęszczeniem potencjalnych kontrahentów czy inwestorów. Warto więc tu być.
Jest tu też sporo innowacyjnych firm finansowych. Czy liczycie na konkretną współpracę z takim biznesem, czy raczej chodzi tylko o wymianę doświadczeń i wizytówek?