Niecodzienna rozrywka dla chętnych wrażeń

Ida Benedetto i N.D. Austin otwierają ludzi na nowe doświadczenia, zabierając ich do zapomnianych i często nielegalnych miejsc.

Aktualizacja: 08.01.2017 08:27 Publikacja: 08.01.2017 06:59

Niecodzienna rozrywka dla chętnych wrażeń

Foto: materiały prasowe

Pewnego środowego popołudnia jesienią ubiegłego roku znalazłam się – samiusieńka – w rozpadającym się wraku drewnianego statku, otoczona cuchnącymi wodami kanału Kill Van Kull, prawie 10 km od brzegów Nowego Jorku. To nie był przypadek, ale i tak nie wiedziałam, co mnie jeszcze czeka.

Tego dnia obudził mnie SMS wysłany z obcego numeru. „Bądź o 14.30 w Sung Harbor, Staten Island. Załóż nieprzemakalne buty". Wiadomość była podpisana „Ida". Chodziło o Idę Benedetto, zawodowo zajmującą się „projektowaniem doświadczeń", którą spotkałam dwa miesiące wcześniej na jakiejś kolacji. Tego samego popołudnia ona, współzałożycielka Sextantworks, firmy organizującej imprezy w niezwykłych, często nielegalnych lokalizacjach, oraz jej partner N.D. Austin czekali na mnie przed namiotem, gdzie odbywała się doroczna konferencja Future of Storytelling.

Zeszliśmy zarośniętą ścieżką prowadzącą przez krzaki, przeszliśmy przez drogę i znaleźliśmy się na rachitycznym pomoście, przy którym czekała mierząca nieco ponad pół metra motorówka. – O zachodzie słońca na barce chcemy zorganizować małe przyjęcie – powiedział Austin. – Jeśli nie masz nic przeciwko, zostawimy cię z rzeczami, a sami popłyniemy po gości. 15 min później zadzwonił telefon. – Hej, okazuje się, że nie będzie nas jakieś półtorej godziny – w porządku? – zapytał Austin. – W dużej walizce jest whisky. Aha, możesz pokroić trochę cytryn?

Benedetto i Austin to ludzie, którzy powierzą ci samodzielne przygotowanie baru na szczątkach unoszącego się na wodzie statku, obok którego przepływają ogromne okręty towarowe. Duet organizuje tego rodzaju przyjęcia od 2012 r., ale rokiem przełomowym był 2013 – wtedy właśnie zwrócili na siebie uwagę. Stało się to dzięki Night Heron, nielegalnemu barowi przypominającemu lokale z czasów prohibicji i działającemu we wnętrzu pustego zbiornika na wodę na opuszczonym budynku manhattańskiego West Side. – Musieliśmy wszystko wnieść po schodach, na 14. piętro, a następnie, za pomocą sznurów i przekładni, wciągnąć na kolejne kilka metrów – wspomina Austin. Ładunek składał się z trzech starych fortepianów, które zespół rozebrał na części i wpasował do wyposażenia baru i wnętrza. Pierwszymi gośćmi byli znajomi – niekoniecznie przyjaciele, po prostu ciekawi ludzie, którym taka aranżacja mogła się spodobać. Od tamtej pory biznes wręcz eksplodował. Night Heron przyciągnął uwagę prasy, a Sextantworks został zalany prośbami ze strony osób prywatnych i firm proponujących płacenie prowizji. – Wtedy zrozumieliśmy, że to może być naszą pełnoetatową pracą – mówi Benedetto.

Inspiracją były zastępy miejskich odkrywców i projektantów doświadczeń, takich jak Klub Samobójców w San Francisco – tajne stowarzyszenie, którego członkowie wdrapują się na mosty i inscenizują skomplikowane gry w kanałach, Towarzystwo Kakofonii, grupa zagłuszaczy kultury, która powstała w latach 80. w San Francisco i powołała na świat Burning Man, doroczny festiwal organizowany na pustyni Nevada, a także Stowarzyszenie Jacuzzi, szwajcarska grupa ekstremalnych miłośników kąpieli, która wsławiła się zwieszeniem pod mostem gorącej wanny, tak aby można było zażywać kąpieli kilkanaście metrów nad alpejskim rozpadliskiem. – Uwielbiam, jak ludzie robią coś szalonego – mówi Austin. – Mają jakąś fantazję i wcielają ją w życie.

Benedetto i Austin zbudowali swoją karierę na wchodzeniu tam, gdzie nikt nie zapraszał. Wyglądają też nieprzeciętnie. Kobieta ma czerwony kok, wielkie zielonoszare oczy i rozciągnięte małżowiny uszne poprzekłuwane grubymi, zielonymi spiralami – jej wizerunek sięga nastoletniego etapu punkowego (wtedy też często kąpała się nago w zbiornikach na wodę, tak charakterystycznych dla dachów nowojorskich domów). Austin to ciemnowłosy mężczyzna wyglądem nieco przypominający Charliego Chaplina, z gęstą szczotką wąsów, często noszący smokingową marynarkę do dżinsów. Oboje są po trzydziestce. – N.D. lubi mówić, że ja jestem budowniczym, a on wirtuozem – mówi Benedetto. To ona zajmuje się przetrząsaniem archiwów i posiada licencję ratownika medycznego. Austin, wychowany na Alasce, kieruje ekspedycjami, zarządza zabudową większości lokalizacji i odgrywa rolę charyzmatycznego frontmana.

Każdy projekt Sextantworks, niezależnie od tego, czy realizowany na zamówienie czy nie, jest wyceniany w oparciu o autorski system GLIT, który stanowi skrót od angielskich słów hojność (generosity), lokalizacja (location), intymność (intimacy) oraz skala popełnianego wykroczenia (transgression). Weźmy Night Heron. W tym przypadku lokalizacja, intymność i skala wykroczenia są mniej więcej oczywiste. Ale to właśnie element hojności sprawił, że nielegalne przedsięwzięcie stało się hitem Nowego Jorku. Pierwsza grupa zaproszonych do Night Heron gości weszła za darmo, ale mogła kupić zegarki kieszonkowe po 80 dol. Były one swego rodzaju biletami wstępu dla dwóch osób na następne przyjęcie. Ze względu na ogromny popyt cena bardzo szybko wzrosła do 300 dol., a na imprezie pokazali się nawet celebryci. – Sfinansowaliśmy cały projekt dzięki sprzedaży zegarków – mówi Benedetto.

W 2013 r. konferencja Future of Storytelling – w skład jej kapituły wchodzi producent filmowy Brian Grazer, kustosz Museum of Modern Art Paola Antonelli oraz Al Gore – zapłaciła 10 tys. dol. za imprezę dla VIP–ów nocujących w High Line Hotel. Pomysł polegał na zbudowaniu klimatu plebanii i ustawieniu konfesjonałów. W 2013 i 2014 r. organizatorzy Czarnego Balu, przygotowywanego z inicjatywy pisarki Alicii Keys, w czasie którego zbierane są środki na walkę z AIDS, wynajęli Sextantworks do zaprojektowania indywidualnych doświadczeń dla największych ofiarodawców i zmienili formułę dorocznej imprezy charytatywnej. – Dotacje zwiększyły się o 76 proc. – mówi Natalie Galazka, która pomagała w zorganizowaniu balu.

W ubiegłym roku zarówno Benedetto, jak i Austin otrzymali po dwa zamówienia od bardzo bogatych ludzi opiewające na co najmniej 100 tys. dol. na zorganizowanie ekstrawaganckich, weekendowych imprez. – Powiem tylko tyle, że na jednej z nich 18 osób zdecydowało się na zrobienie sobie tatuaży, w tym ja – mówi Benedetto.

Ona i Austin poznali się w 2012 r. za pośrednictwem wspólnego znajomego. Początkowo każde z nich uważało, że to drugie jest nieco dziwne. – Trochę to trwało, zanim nabraliśmy do siebie przekonania – mówi Benedetto. W tamtym czasie dopiero co założyła Antidote Game – start–up opracowujący gry dla Innocence Project, organizacji typu non profit działającej na rzecz zmiany negatywnych stereotypów, a także dla Czerwonego Krzyża i innych organizacji humanitarnych. Profil firmy był zgodny z tym, czym się wcześniej zajmowała: po rzuceniu studiów na Oberlin College pojechała autostopem do Gwatemali, aby fotografować byłych partyzantów handlujących kawą zgodnie z zasadami sprawiedliwego biznesu. Później, robiąc jednocześnie dyplom z historii i technologii projektowania w Parsons School of Design, wylądowała w Etiopii jako stypendystka Fulbrighta, gdzie pracowała w zespole filmowym prowadzonym przez osoby osierocone na skutek AIDS.

Austin, który skończył poezję na Amherst College, pracował jako niezależny montażysta i anonimowo organizował miejskie ekspedycje, jak zabawa w podchody na Williamsburg Bridge.

W końcu udało im się zaprzyjaźnić i zaczęli wspólnie wyruszać w podróże. Pewnej nocy, jadąc przez Poconos, trafili na opuszczony ośrodek wypoczynkowy dla nowożeńców. – Były tam wodospady, wanny w kształcie serca i okrągłe łóżka – wspomina Benedetto. – Stwierdziliśmy: coś trzeba tam zrobić. Zaprosili siedem par, które znały jedynie godzinę zbiórki: o siódmej rano pod bramą jednego z nowojorskich parków. Tam goście wsiedli do busika. – Przyjechaliśmy do tego odosobnionego i opustoszałego miejsca, panowała tam kompletna cisza – mówi pracownica banku JPMorgan, pragnąca zachować anonimowość. – To było jak ruina pornografii. Weszliśmy do holu i nagle zaczęła grać orkiestra dęta – opowiada. Doświadczenie – nazwane Nielegalne Rekolekcje dla Par – było czymś na tyle wyjątkowym, że pomogło Sextantworks sfinansować następny projekt, safari fotograficzne w nieczynnej nowojorskiej cukrowni Domino, jednym z symboli miasta.

Benedetto twierdzi, że złapano ich tylko raz, w czasie realizowania prywatnego zlecenia – ochrona wkroczyła na piknik w miejscu, którego podania odmawia. – Wszyscy wpadli w zachwyt – mówi, dodając, że nikt nie został zatrzymany. – To może się udać tylko wtedy, kiedy impreza jest intymna i ryzykowna.

Po pokrojeniu cytryn przetarłam szklanki, a na rozbitej belce urządziłam prowizoryczny bar. Było balsamiczne popołudnie, a ja byłam wdzięczna za tę chwilę samotności w Nowym Jorku. Nie przeszkadzał mi nawet niezbyt malowniczy widok przemysłowej części New Jersey. Kiedy ujrzałam Benedetto i Austina w łódce pełnej gości, poczułam lekkie rozczarowanie.

Wieczorne przyjęcie było małą nagrodą dla szczęśliwych uczestników konferencji Future of Storytelling. Austin i Benedetto osobiście wybrali grupę, w której znalazł się karykaturzysta z „New Yorkera" i menedżer z Procter & Gamble – razem pięć osób. Każda z nich otrzymała tajemnicze, niedbale napisane zaproszenie na „krótką wycieczkę". Austin przygotował brazylijskie koktajle zwane ocaso, co po portugalsku oznacza zachód słońca. I słońce zaczęło zachodzić. Z przenośnego głośnika wykonanego z elementów megafonu i starej blaszanej tuby rozlegała się muzyka Talking Heads. – O rany – powiedział jeden z gości. – Od dawna nie spotkało mnie nic tak fascynującego. Kim, u licha, są ci ludzie?

Caroline Winter

Pewnego środowego popołudnia jesienią ubiegłego roku znalazłam się – samiusieńka – w rozpadającym się wraku drewnianego statku, otoczona cuchnącymi wodami kanału Kill Van Kull, prawie 10 km od brzegów Nowego Jorku. To nie był przypadek, ale i tak nie wiedziałam, co mnie jeszcze czeka.

Tego dnia obudził mnie SMS wysłany z obcego numeru. „Bądź o 14.30 w Sung Harbor, Staten Island. Załóż nieprzemakalne buty". Wiadomość była podpisana „Ida". Chodziło o Idę Benedetto, zawodowo zajmującą się „projektowaniem doświadczeń", którą spotkałam dwa miesiące wcześniej na jakiejś kolacji. Tego samego popołudnia ona, współzałożycielka Sextantworks, firmy organizującej imprezy w niezwykłych, często nielegalnych lokalizacjach, oraz jej partner N.D. Austin czekali na mnie przed namiotem, gdzie odbywała się doroczna konferencja Future of Storytelling.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Czasy są niepewne, firmy nadal mało inwestują
Biznes
Szpitale toną w długach, a koszty działania rosną
Biznes
Spółki muszą oszczędnie gospodarować wodą. Coraz większe problemy
Biznes
Spółka Rafała Brzoski idzie na miliard. InPost bliski rekordu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce