Rośnie góra niesprzedanej produkcji białoruskich zakładów przemysłu lekkiego. To branża zdominowana przez własność państwową, niedoinwestowana i przestarzała. Poziom wynagrodzeń jest tutaj nawet jak na Białoruś - niski. W sierpniu średnia płaca w sektorze wynosiła równowartość 346 dolarów (1357 zł). To o 15 proc. mniej od średniej krajowej, informuje portal banki24.by. Przemysł lekki najmocniej odczuł też skutki recesji gospodarki spowodowane pandemią.

To efekt konkurowania cenowego z producentami z biednych krajów azjatyckich, jak np. Bangladesz. Niskie zarobki powodują odchodzenie z pracy wykształconych kadr, a na ich miejsce nie ma chętnych. W ciągu ośmiu miesięcy branża straciła 3,1 tys. pracowników.

Wobec ubożenia białoruskiego społeczeństwa, coraz więcej Białorusinów robi zakupy w tanich chińskich centrach handlowych, sprzedających azjatycką odzież, obuwie itp., produkowane w najbiedniejszych krajach jak Bangladesz, Chiny, Indie, często z wykorzystaniem pracy więźniów i dzieci. W 2019 r. import taniej azjatyckiej odzieży zwiększył się o 17 proc., obuwia o 26,5 proc., a udział towarów importowanych w rynku towarów konsumenckich zwiększył się od 2012 r. z 30,6 proc. do 39 proc., podała Natalia Koczanowa, przewodnicząca wyższej izby białoruskiego parlamentu.

Z azjatyckimi wyrobami nie mogą konkurować źle zarządzane, przestarzałe białoruskie zakłady państwowe. Rośnie więc ich zadłużenie. Łączny dług na 1 sierpnia sięgnął 2,195 mld rubli białoruskich (4,34 mld zł). To blisko 15 proc. zadłużenia całego przemysłu.