Polskie firmy słabo przygotowane do rewolucji

O przemyśle w wersji 4.0 i zmianach, jakie niesie ze sobą czwarta rewolucja przemysłowa dla polskich przedsiębiorstw, dyskutowali uczestnicy debaty, która odbyła się w Gdańsku w Olivia Business Centre na konferencji „Przemysł 4.0" zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą". Dyskutanci zgodzili się, że polskie firmy, niezależnie od wielkości, są słabo przygotowane do odbywających się na naszych oczach przemian.

Publikacja: 02.10.2017 20:44

Polski sektor MŚP poradzi sobie z przystosowaniem się do wymogów Przemysłu 4.0

Polski sektor MŚP poradzi sobie z przystosowaniem się do wymogów Przemysłu 4.0

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

– Przyznaję, że jestem pesymistą co do stanu naszego przygotowania do tej rewolucji. Jestem współwłaścicielem fabryk i wydaje się, że one oparte są na myśli intelektualnej. Pracuje tam przecież wielu inżynierów i konstruktorów, a jednak świadomość, jak obecne biznesy mogą się zmienić z dnia na dzień, jest bardzo niska – powiedział Maciej Grabski, prezes Olivia Business Centre. – Niby chcemy działać, ale nie wiemy dokładnie, co i gdzie zmieniać, brakuje miejsc, gdzie łatwo by można zbudować prototyp. Niełatwo jest też zapoznać się z dobrymi przykładami – dodał.

Ewolucja przemysłu pociąga za sobą różne implikacje, ale też i sytuacja polskiego biznesu się zmienia. Przez lata walczyliśmy z bezrobociem. Teraz notujemy najniższe bezrobocie od lat. Dotychczas więc duże korporacje międzynarodowe obecne w naszym kraju miały niewielką motywację do wprowadzania najnowszych rozwiązań z zakresu automatyzacji i robotyzacji procesów przemysłowych, bo miały dostęp do taniej siły roboczej. – Teraz sytuacja jest inna i procesy te muszą ruszyć właśnie ze względu na niedobory kadr, które mogą zastąpić np. roboty czy zautomatyzowane linie montażowo-produkcyjne – mówił Adam Mikołajczyk, dyrektor Departamentu Rozwoju Gospodarczego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego.

W jego ocenie nie da się zadekretować administracyjnie przejścia od przemysłu 3.0 do 4.0, ale muszą się pojawić na rynku odpowiednie bodźce, i to na tyle mocne, aby dotknęły całą gospodarkę. – I teraz taki potężny bodziec w postaci braku rąk do pracy właśnie się pojawił – tłumaczył Mikołajczyk, którego zdaniem dużym wyzwaniem jest też proces kształcenia. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że przemysł potrzebuje pracowników na swe konkretne potrzeby i takich musimy edukować, ale jednocześnie nie oznacza to, że ci ludzie nie muszą posiadać solidnej wiedzy ogólnej, tak aby kojarzyć określone procesy i nie dać się zaszufladkować w jednej niszy, która za kilka lat może okazać się za mała czy wręcz już niepotrzebna – tłumaczył. Zgodził się z tym Dariusz Gołębiewski, dyrektor ds. inżynierii ryzyka i rozwoju współpracy z przemysłem w TUW Polski Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych. – Będąc inżynierem, przez wiele lat trudno mi się rozmawiało z finansistami, nauczyłem się tego przez praktykę i dodatkową edukację, dlatego jestem za tym, aby inżynierów uczyć też nowych modeli biznesowych – stwierdził. Zdaniem uczestników debaty jako kraj nie jesteśmy przygotowani na Przemysł 4.0. Dopiero budujemy świadomość wyzwania, jakie przed nami stoi.

Zacofanie szansą

– Nie ma i nie było państwa przygotowanego na rewolucję technologiczną i dotyczy to także naszego kraju. Paradoksalnie jest to szansa dla naszej gospodarki i biznesu, gdyż czwarta rewolucja przemysłowa będzie postępowała u nas bardzo szybko i z pominięciem pewnych znanych już etapów – prognozował prof. SGH dr hab. Piotr Płoszajski, kierownik Katedry Teorii Zarządzania w Szkole Głównej Handlowej. Przywołał przykład Chin, które obecnie są drugą największą gospodarką przemysłową świata, a jeszcze 20 lat temu były daleko za najbardziej uprzemysłowionymi krajami.

– Zaletą świata technologii jest możliwość przeskakiwania poprzednich etapów rozwoju. Z polskiego zacofania możemy uczynić zaletę. Potrzebne są tylko i aż mechanizmy na rynku, które to umożliwią – przekonywał prof. Płoszajski. Za dobry przykład pominięcia kilku etapów rozwoju przez polski biznes może posłużyć sektor hotelowy. Przez wiele lat brakowało w naszym kraju odpowiedniej bazy noclegowej. Teraz, kiedy hotele zbudowano w ostatnich latach po długim okresie zaniedbań, polska baza hotelowa nie ustępuje w niczym zachodniej, a po wielokroć ją przewyższa ze względu na nowość zastosowanych rozwiązań technologicznych.

Obawy dużych firm

– My jako ubezpieczyciel pracujemy przede wszystkim z dużym przemysłem. I zasadnicze pytanie, jakie się jawi, to kto będzie wdrażał te nowe technologie, bo duże przedsiębiorstwa same z siebie raczej ich nie wykreują. Patrząc na rozwój rynku np. w Izraelu, widzimy, że za nowoczesnymi technologiami stoją przede wszystkim małe, elastyczne firmy, które zwinnie poruszają się po rynku i do tego są wspierane przez państwo – mówił Dariusz Gołębiewski.

Dlatego, jego zdaniem, Polska ze względu na rozbudowany i liczny sektor MŚP ma szansę poradzić sobie z wyzwaniami rewolucji przemysłowej w wydaniu 4.0. – Jednocześnie musimy zmierzyć się z barierami po stronie dużych firm, bo wdrożenia nowych prototypowych rozwiązań na dużą skalę w korporacjach są obarczone sporym ryzykiem i tego ryzyka obawiają się ich zarządy – tłumaczył przedstawiciel ubezpieczyciela. – Dlatego potrzebna jest zmiana sposobu myślenia o tych procesach i uruchomienie wsparcia ze strony państwa – postulował Gołębiewski.

Obawy dużych firm obserwuje też Wojciech Wrzesień, menedżer produktów cyberbezpieczeństwa w NASK SA. – To są dość trudne rozmowy. Punktem zwrotnym np. w sektorze finansowym było wprowadzenie rekomendacji T, w związku z czym uruchamiano projekty dotyczące cyberbezpieczeństwa. Tymczasem w przypadku przemysłu ta świadomość dopiero się budzi. Dojrzeliśmy do tego, aby się zastanowić nad dużymi projektami w dużych firmach. Z kolei w małych firmach uważa się, że skala działalności firmy nie upoważnia jeszcze do zaawansowanych technologii bezpieczeństwa, ale prawdą jest też, że świadomość zagrożeń w sektorze MŚP jest wyższa – mówił Wrzesień.

Wdrożenia w kraju

Zdaniem Macieja Grabskiego pierwsze polskie wdrożenia zaawansowanych technologii rodem z Przemysłu 4.0 powinny się odbywać tu, na miejscu, w naszym kraju. Dlaczego? – Bo pierwsze pytanie, jakie pojawia się za granicą, brzmi: Skoro jest to tak dobre rozwiązanie, to dlaczego nie wdrożyliście go we własnym kraju? – tłumaczy prezes Olivia Business Centre. Zgodził się z tym Wrzesień. – Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której wygrywamy wszystkie konkursy informatyków w zakresie cyberbezpieczeństwa, tylko że przez to, że nie wdrożymy tych rozwiązań we własnym kraju, nie sprzedamy ich za granicę. Popyt na te usługi będzie napędzał rozwój. To biznes jak każdy inny, tylko trudniejszy – mówił przedstawiciel NASK SA przypominając, że trudno wykształcić takich specjalistów, bo tego nie uczą na uczelniach.

– Ważne jest kreowanie popytu i model izraelski jest dobrym przykładem. Warto z niego korzystać – mówił prof. Płoszajski. Jednak, co zaznaczyli zgodnie Płoszajski i Grabski, w modelu izraelskim to nie państwo ma prawo pierwokupu nowoczesnych rozwiązań od startupów. Państwo finansuje nowe pomysły, ale jeśli pojawi się sukces, to patent pozostaje przy autorach. Jak przypomniał Płoszajski, podobnie jest na Massachusetts Institute of Technology w USA, gdzie państwo i uczelnia finansują badania, ale w przypadku sukcesu jego autorzy tworzą spółkę sami bądź z uczelnią. Są więc sprawdzone modele, które warto wykorzystać.

– Na uczelniach nie ma kultury, w myśl której naukowcy stają się właścicielami czy choćby współudziałowcami technologii, nad którą pracowali. To niesie problem transferu technologii do przemysłu, bo prawa autorskie należą do uczelni – wyjaśniał Gołębiewski, który szczególnych szans dla rewolucji przemysłowej 4.0 upatruje w Polsce m.in. w branżach motoryzacyjnej i medycznej. Dlatego, jak zgodzili się uczestnicy debaty, tym bardziej warto korzystać z doświadczeń izraelskich i amerykańskich.

– Jestem przekonany, że robotyka i automatyka w szybkim tempie rozwiną się w Polsce, bo takie jest zapotrzebowanie gospodarki. To nie tylko brak rąk do pracy, ale także kwestia oszczędności – podsumował Mikołajczyk.

– Przyznaję, że jestem pesymistą co do stanu naszego przygotowania do tej rewolucji. Jestem współwłaścicielem fabryk i wydaje się, że one oparte są na myśli intelektualnej. Pracuje tam przecież wielu inżynierów i konstruktorów, a jednak świadomość, jak obecne biznesy mogą się zmienić z dnia na dzień, jest bardzo niska – powiedział Maciej Grabski, prezes Olivia Business Centre. – Niby chcemy działać, ale nie wiemy dokładnie, co i gdzie zmieniać, brakuje miejsc, gdzie łatwo by można zbudować prototyp. Niełatwo jest też zapoznać się z dobrymi przykładami – dodał.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko