Bohaterem opublikowanego w poniedziałek przez rosyjską redakcję Deutsche Welle  reportażu jest 41-letni Juryj Garawski. Ubiega się o azyl polityczny w jednym z krajów EU i uciekł z Białorusi do "niemieckojęzycznego regionu w Alpach". Twierdzi, że brał udział w morderstwie przeciwników Aleksandra Łukaszenki w 1999 roku. Wtedy bez śladu zaginęli były szef MSW Białorusi gen. Juryj Zacharanka, były szef Centralnej Komisji Wyborczej Wiktro Hanczar i wspierający opozycję biznesmen Anatol Krasouski.

Według Garawskiego mordował osobiście Dzmitry Pauliuczenka, strzałem w serce. To były szef jednej z jednostek specjalnych MSW w Mińsku. Mężczyzna twierdzi, że może pokazać miejsce, w którym zostały pochowane ofiary. Mówi, że w latach 1999-2003 służył w jednostce, którą białoruskie media nazywają "szwadronami śmierci". Dosłużył się nawet stanowiska zastępcy dowódcy. Pokazał listę osób, które uczestniczyły w zabójstwach. Twierdzi, że nie było pisemnych rozkazów, a wszystkie polecenie wydawano ustnie.

- Żałuję i mam poczucie winy. Gdyby ci ludzie przeżyli, pewnie inaczej potoczyłyby się wydarzenia na Białorusi - mówi Garawski w wywiadzie Deutsche Welle.

Były szef jednostki Pauliuczenka, wieloletni współpracownik Aleksandra Łukaszenki Wiktor Szejman, były szef MSW w latach 2000-2009 Uładzimir Naumau oraz szef MSW w latach 1999-2000 Juryj Siwakou od 2004 roku mają zakaz wjazdu do UE i USA.