Adam Niedzielski: Mogą być wprowadzane nowe restrykcje związane z koronawirusem

Powrót do sytuacji z przełomu zimy i wiosny, nie jest rozważany. Reagujemy w sposób celowy i proporcjonalny. Tak było z decyzją o zamknięciu lokali gastronomicznych po godz. 22 w strefie czerwonej – mówi minister zdrowia Adam Niedzielski.

Aktualizacja: 05.10.2020 11:16 Publikacja: 04.10.2020 20:06

Minister zdrowia Adam Niedzielski

Minister zdrowia Adam Niedzielski

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Czy mamy się spodziewać kolejnego lockdownu? Zakażeń koronawirusem przybywa z dnia na dzień, podobnie jak powiatów w strefie żółtej i czerwonej, a od połowy października maseczka na wolnym powietrzu będzie obowiązywać także w strefie żółtej.

Nie wykluczam scenariusza, że powiaty w strefie czerwonej będą odczuwać jeszcze bardziej dotkliwe obostrzenia, bo taka jest logika konstrukcji samych stref. Jednak lockdown rozumiany jako zamknięcie totalne w skali całego kraju, powrót do sytuacji z przełomu zimy i wiosny, nie jest rozważany. Nie straszmy się lockdownem. Reagujemy w sposób celowany i proporcjonalny na poziomie powiatowym.

Czytaj także: O strefach covidowych najpierw trzeba informować, potem dopiero karać

Ale słowa wiceministra Waldemara Kraski, że miasta z dużą liczbą osób na kilometr kwadratowy obostrzenia odczują najbardziej, mogą niepokoić. Czy resort rozważa nowe restrykcje?

Owszem, mogą one zostać wprowadzone. Obserwujemy tutaj m.in. narzędzia, jakie pojawiają się na arenie międzynarodowej. Tak było w przypadku naszej ostatniej decyzji, że wkrótce zamkniemy lokale gastronomiczne w strefie czerwonej po godz. 22. Ktoś zauważy, że mało kto jada o tej porze, ale o to właśnie chodzi. Wieczorami lokale gastronomiczne to często tzw. imprezownie. Okazuje się niejednokrotnie, że bary czy puby są wykorzystywane do obchodzenia zakazu działalności klubów i dyskotek – po godz. 22 puszcza się w nich muzykę i organizuje imprezę. Idzie jesień i biesiadowanie na wolnym powietrzu, gdzie ryzyko zakażenia jest mniejsze, nie będzie już możliwe. Klienci w naturalny sposób przeniosą się do lokalu, gdzie atmosfera sprzyja zakażaniu.

Zapowiedź obostrzeń w dużych miastach niepokoi o tyle, że to tutaj skupia się większość pracodawców oferujących pracę biurową. Jeśli dojdzie do kolejnego lockdownu, nawet na poziomie lokalnym, wiele osób może stracić pracę.

Ale przecież pracę biurową można z powodzeniem wykonywać zdalnie, co pokazało kilka ostatnich miesięcy.

Tyle że wielu z tych pracowników ma dzieci, które w sytuacji obostrzeń będą odesłane do domu. A wielu rodziców, nie tylko najmłodszych dzieci, przekonało się na własnej skórze, że pogodzenie pracy biurowej z opieką nad kilku–, a nawet kilkunastolatkiem jest trudne, a niekiedy niemożliwe.

Włączenie do strefy czerwonej nie jest równoznaczne z zamknięciem szkół czy przedszkoli. Po to decyzję o zamknięciu placówki zostawiliśmy w gestii dyrektora, który podejmuje ją w porozumieniu z lokalnym inspektorem sanitarnym, by można było reagować w zależności od skali zagrożenia. Placówki edukacyjne zamyka się wtedy, gdy w szkole czy przedszkolu pojawi się ognisko Covid-19. Może się zdarzyć, że

w strefie czerwonej szkoły będą pracowały standardowo, a w zielonej zostaną na jakiś czas zamknięte, bo pojawią się w nich zakażenia. Na pewno nie będzie jak w marcu czy kwietniu.

Pan uspokaja, ale ludzie się boją – coraz uważniej czytają codzienne statystyki zakażeń

i w mediach społecznościowych piszą o liczbie zmarłych. W ciągu ostatnich dziesięciu dni liczba respiratorów zajętych przez chorych z Covid wzrosła o prawie 100 proc. W sobotę długo dyskutowano o śmierci 36-latka z Warszawy, który nie miał chorób współistniejących. Pojawiają się tezy, że wirus jest groźniejszy niż wiosną, a coraz więcej chorych trafia na oddziały intensywnej terapii.

Jeszcze raz powtórzę, że zmieniliśmy strategię testowania i teraz na badania kierowani są pacjenci objawowi. Zwiększa to więc prawdopodobieństwo wykrycia koronawirusa, a liczba osób na oddziałach intensywnej terapii jest proporcjonalna do wzrostu liczby zakażonych. Najważniejszym wskaźnikiem jest jednak śmiertelność, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy spadła o 2 punkty procentowe z ponad 5 proc. w maju do 3,5 proc. dzisiaj. To wynik, który pokazuje zarówno ewolucję samego wirusa, jak i umiejętność reagowania personelu medycznego, który znacznie lepiej radzi sobie z leczeniem i zapobieganiem sytuacjom ekstremalnym.

Specjaliści ostrzegają przed nałożeniem się jesiennej fali koronawirusa z sezonem grypowym i radzą się szczepić. Szczepionki przeciw grypie są, ich zdaniem, szczególnie ważne w przypadku medyków. Resort obiecał zaszczepić ich za darmo, ale szczepionek wciąż nie ma, a ze szpitalnych list wykreślani są zatrudnieni na kontraktach. Słyszą, że dawek będzie tak mało, że trzeba je reglamentować.

Jedyna reglamentacja, jaką dla szczepionek wprowadziło ministerstwo, dotyczy ich wywozu za granicę i możliwości zakupu jednej dawki przez jedną osobę. Wspólnie z Agencją Rezerw Materiałowych pozyskujemy szczepionki z rynku międzynarodowego, które przekażemy polskim pacjentom, w tym medykom. Nigdy nie mówiliśmy, że szczepionki należą się tylko pracownikom etatowym, ale wszystkim uczestniczącym w udzielaniu świadczeń zdrowotnych. Co do bezprawnej reglamentacji dla zatrudnionych na kontrakcie – każdy pracodawca ochrony zdrowia, a takim jest również prowadzący prywatną praktykę lekarską czy pielęgniarską – może złożyć zamówienie na szczepionkę przez specjalną, ministerialną, stronę internetową dla pracodawców medycznych i ominąć dziwne zasady szpitalne.

A co ze szczepionkami dla reszty społeczeństwa? W aptekach ustawiają się po nie kolejki, są prowadzone zapisy, ale dostaw wciąż nie ma.

Jeśli chodzi o dostępność rynkową, to staramy się zwiększyć ogólną liczbę dostaw na rynek polski. Obecne dostawy są rozłożone do połowy grudnia, a kumulacja nastąpi w drugiej połowie października i listopadzie. Dlaczego wówczas? Zdaniem zakaźników optymalny moment na szczepienie przypada w listopadzie, bo największą odporność nabywa się 60 dni od szczepienia, a szczyt zachorowań na grypę przypada u nas na przełom stycznia i lutego.

Szczepionek jest mało, ale nawet gdy dotrą

do aptek i pacjenci je tam kupią, mogą zostać niewykorzystane. Część lekarzy odmawia bowiem użycia szczepionki z apteki, bo podczas transportu mógł zostać przerwany łańcuch chłodniczy. Tymczasem aptekarze prezentują badania, zgodnie z którymi szczepionka przeciw grypie nie traci właściwości nawet 72 godziny od przerwania łańcucha. Czy resort zamierza wydać w tej sprawie jakiś komunikat?

Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy to robić. To producent określa sposób, w jaki szczepionka powinna być przechowywana, by nie straciła właściwości. Jeśli wymaga zachowania łańcucha chłodniczego, to nie dziwię się, że lekarz może odmówić zaszczepienia produktem, który pacjent przynosi i nie wiadomo, jaki czas był przechowywany bez wymaganych norm.

Ale pamiętajmy, że sporą część szczepionek będziemy dystrybuować prosto do gabinetów i przychodni podstawowej opieki zdrowotnej, więc tu problemu nie będzie.

Od początku pandemii z koronawirusa wyzdrowiało ponad 73 tys. osób (stan na niedzielę rano) i z dnia na dzień ta liczba się zwiększa. Czy ozdrowieńcy będą wyłączani z najbardziej dotkliwych restrykcji? Czy będą mogli swobodnie się przemieszczać czy chodzić bez maseczki, szczególnie w razie jeszcze większych obostrzeń?

Jestem po rozmowach z komendantem głównym policji generałem Jarosławem Szymczykiem. Długo dyskutowaliśmy o egzekwowalności przepisów i doszliśmy do wniosku, że tworzenie wyjątków, list i odstępstw tylko tę egzekwowalność utrudni. Bo proszę sobie wyobrazić, że część osób nie musi już nosić maseczki i wchodzi bez niej do miejsc publicznych, powodując dyskomfort wśród innych. Jak miałaby udowodnić, że nie zakaża, i kto miałby to sprawdzić? Policja? I co byłoby dowodem statusu ozdrowieńca? Legitymacja, której wydawanie wydaje się mnożeniem biurokracji i która rodziłaby pewnie pokusę podrabiania? Te pomysły wydają się absurdalne. Poza tym nie możemy jeszcze dziś wykluczyć, że ozdrowieńcy nie będą się zakażać – zakaźnicy twierdzą, że przeciwciała Covid-19 znikają po trzech miesiącach.

To zapytam o grupę, która nie chce zdejmować maseczek, wręcz obawia się zbyt dużych skupisk ludzkich, w których może dojść do zakażenia. Chodzi o 3,5 tys. lekarzy, którzy w sesji jesiennej przystępują do Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego. Apelują, by, podobnie jak w sesji wiosennej, zrezygnować z ustnej części egzaminu.

Jestem zdumiony skutecznością lobbingu ze strony rezydentów, którzy ze swoim postulatem trafiają do wszystkich środowisk i narzucają narrację, że powinni być traktowani inaczej niż pozostali młodzi ludzie, którzy składają egzaminy na studiach czy piszą w szkołach klasówki.

Rezydenci zwracają uwagę, że pracują na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, to na nich opiera się często praca przychodni czy oddziałów szpitalnych i kiedy pójdą na kwarantannę lub zachorują, pacjenci zostaną pozbawieni dostępu do leczenia.

To zapytam przewrotnie – czy wizyta w sklepie nie generuje podobnego albo nawet większego ryzyka niż egzamin ustny organizowany w małej grupie z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa?

Rezygnacja z części ustnej w wiosennej sesji PES była o tyle uzasadniona, że nie znaliśmy tak dobrze tego wirusa, nie wypracowaliśmy jeszcze metod zapobiegania zakażeniom. Teraz nie widzę żadnych przeciwwskazań dla zorganizowania go w pełnym wymiarze.

To może zwiększyć frustrację medyków, którzy coraz głośniej mówią o kryzysie w ochronie zdrowia. Kilka dni temu szefowie Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie ostrzegali, że „rząd przespał pół roku pandemii", a „lekarz został sprowadzony do roli zderzaka, który zamiast leczyć, musi odbijać pacjenta od systemu", i że najwyższy czas na reformę i ratunek dla systemu ochrony zdrowia.

Nie zgodzę się z takim obrazem sektora ochrony zdrowia w Polsce, który, choćby z finansowego punktu widzenia, przeszedł przez pandemię dużo lepiej niż inne sektory gospodarki. Nakłady, które go w tym czasie zasiliły, idą w grube miliardy – wystarczy wspomnieć o 4 mld zł dotacji z budżetu z tytułu utraconej składki zdrowotnej czy dodatkowe 2 mld zł na zwalczanie Covid przekazane samemu Narodowemu Funduszowi Zdrowia. A do tego dochodzą jeszcze środki unijne oraz wydatki na dostosowanie infrastruktury, jakie poniosły samorządy.

W pandemii znacząco wzrósł też poziom wynagrodzeń wszystkich zawodów medycznych – pojawiły się choćby dodatki. Nawet analizując wyniki szpitali w pierwszym półroczu tego roku, widać wyraźną poprawę. Co prawda wynik finansowy najbardziej zadłużonych podmiotów nie jest jeszcze dodatni, ale dużo lepszy niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Oczywiście są oczekiwania, by ta sytuacja poprawiła się jeszcze bardziej.

Co zaś do sposobu działania samego systemu i relacji lekarz – pacjent, robimy wszystko, by go usprawnić. W ostatnim tygodniu udało się osiągnąć porozumienie z lekarzami rodzinnymi i zakaźnikami. Wspólnie wypracowaliśmy optymalny model opieki nad pacjentami z koronawirusem. Staram się słuchać głosów przedstawicieli różnych środowisk.

W połowie września powołał pan siedmioosobowy zespół ds. opiniowania zmian w ochronie zdrowia. Czy to kontynuacja inicjatywy ministra Łukasza Szumowskiego „Wspólnie dla zdrowia", nad którą pracowało kilkudziesięciu ekspertów?

Zespół ma opiniować zmiany w ochronie zdrowia, omawiać ich różne koncepcje, ale także podpowiadać, jak wyglądają one z perspektywy różnych środowisk uczestników systemu. Spotykamy się w rytmie tygodniowym lub dwutygodniowym, a naszym celem jest wypracowanie strategii, nad którą chcemy pracować nie w trybie prowadzenia debat – debat było już tutaj mnóstwo – ale wypracowania jasnego i klarownego dokumentu strategii.

Adam Niedzielski – minister zdrowia, do 26 sierpnia prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, ekonomista i menedżer, doktor nauk ekonomicznych.

Nauczyciel akademicki, przed przejściem do NFZ pracował w ZUS, Ministerstwie Sprawiedliwości, Ministerstwie Finansów oraz w Najwyższej Izbie Kontroli

Czy mamy się spodziewać kolejnego lockdownu? Zakażeń koronawirusem przybywa z dnia na dzień, podobnie jak powiatów w strefie żółtej i czerwonej, a od połowy października maseczka na wolnym powietrzu będzie obowiązywać także w strefie żółtej.

Nie wykluczam scenariusza, że powiaty w strefie czerwonej będą odczuwać jeszcze bardziej dotkliwe obostrzenia, bo taka jest logika konstrukcji samych stref. Jednak lockdown rozumiany jako zamknięcie totalne w skali całego kraju, powrót do sytuacji z przełomu zimy i wiosny, nie jest rozważany. Nie straszmy się lockdownem. Reagujemy w sposób celowany i proporcjonalny na poziomie powiatowym.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe