Policjanci w czasie ferii przypinają narty i pilnują porządku na stokach. Mają co robić. Zaczynają od pouczeń, często jednak kończy się na mandatach. Nie niskich, bo do 500 zł. Średnio np. za jazdę po pijanemu narciarz dostaje mandat 250 zł i natychmiast musi opuścić wyciąg.
Zjazd na gazie
Mariusz S., który wrócił z zimowego wypoczynku w polskich górach, był zaskoczony obecnością policjantów na trasach narciarskich. Badali trzeźwość narciarzy alkomatem. Pyta, czy mają do tego prawo. Czy takiemu badaniu musi się poddać każdy narciarz, czy też tylko ten, który spowoduje wypadek na stoku?
Czytaj także: Policja może sprawdzać narciarzy alkomatem
Otóż policjanci nie wożą ze sobą alkomatu. Nie oznacza to jednak, że nie zbadają nas nim przy podejrzeniu co do naszego stanu trzeźwości. Zazwyczaj pod stokiem stoi radiowóz, w którym jest alkomat. Policjant może poprosić nas o zejście i poddanie się badaniu.
Roman Wieczorek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem, pytany o liczbę funkcjonariuszy na stoku mówi „Rz", że najczęściej na jeden patrol składa się czterech mundurowych. W weekendy ferii obsada jest większa. Decyduje o tym właściciel stoku, który najlepiej wie, ilu policjantów ma się pojawić, by było bezpiecznie.