Wartość BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe wyniosła lipcu -3,5 proc., co oznacza, że w przeliczeniu na dzień roboczy banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę mniejszą o 3,5 proc. niż rok temu – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej.
Dla porównania w czerwcu spadek popytu wyniósł 6,7 proc., w maju 24,2 proc., a w kwietniu aż 27,6 proc. Wcześniej rynek hipotek był mocno rozgrzany: w styczniu i lutym popyt urósł odpowiednio 24,5 proc. i 27,7 proc., pierwszy sygnał ograniczenia widoczny był w danych za marzec, gdy popyt spadł o 3,1 proc. (w połowie miesiąca wprowadzono ograniczenia pandemiczne).
W lipcu o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 38,8 tys. klientów, wprawdzie jest to o 6,4 proc. mniej niż rok temu, ale w porównaniu z czerwcem bieżącego roku liczba wnioskujących wzrosła o 7,3 proc., zaś wobec kwietnia – najbardziej dotkniętego ograniczeniami pandemicznymi – aż o 39,3 proc. Średnia kwota wnioskowanego kredytu mieszkaniowego w lipcu wyniosła 286,2 tys. zł i była o 3 proc. wyższa niż rok temu. W porównaniu z lutym, czyli ostatnim miesiącem niedotkniętym pandemią, średnia kwota kredytu jest już niższa tylko o 2 proc.
– Na wartość indeksu popytu na kredyty mieszkaniowe negatywnie wpłynął spadek liczby wnioskodawców, pozytywnie zaś wzrost średniej kwoty wnioskowanego kredytu. W lipcu kontynuowany był zapoczątkowany w maju proces odmrażania gospodarki – komentuje prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
Zwraca uwagę, że choć w lipcu popyt był niższy niż rok temu, to jest już kolejny po czerwcu miesiąc wskazujący na odbudowę popytu na rynku kredytów mieszkaniowych. – Otwartym pytaniem pozostaje, na jak długo. Na razie mamy swoisty rollercoaster: w lutym – euforia, w kwietniu – głęboka depresja, w maju – lekka poprawa, w czerwcu – wyraźna poprawa, która jest kontynuowana w lipcu. Nadal jednak jest prawdopodobny scenariusz drugiej fazy pandemii na jesieni – zaznacza prof. Rogowski. Popyt ograniczają obawy klientów dotyczące rynku pracy, pewności zatrudnienia i wynagrodzeń. W takich warunkach sporo klientów nie chce zaciągać nowych zobowiązań. Poza tym część osób wręcz nie może – mimo ścięcia stóp procentowych niemal do zera, co zwiększa teoretyczną zdolność kredytową – wziąć hipoteki ze względu na zacieśnienie polityk kredytowych banków. W związku z pandemią podniosły one wymogi dotyczące kredytu (wyższy wymagany wkład własny, mniejszy akceptowalny udział kosztów obsługi kredytu w dochodach klienta, wyższe marże) oraz przestały finansować osoby zatrudnione w najbardziej dotkniętych pandemią branżach czy nieposiadające odpowiedniej formy zatrudnienia.