Kolejne kasy muszą być ratowane

W dwóch z 33 działających SKOK-ów funkcjonuje zarządca komisaryczny. Liczba kas z problemami wciąż jest jednak wysoka, za co płacą banki i ich klienci.

Aktualizacja: 17.07.2018 08:23 Publikacja: 16.07.2018 21:00

Kolejne kasy muszą być ratowane

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Dwie spółdzielcze kasy oszczędnościowe – Piast i Jaworzno – w których od odpowiednio roku i prawie dwóch lat działają zarządcy komisaryczni wprowadzeni przez Komisję Nadzoru Finansowego, muszą szukać ratunku wśród banków. Te wyraziły zainteresowanie i sprawa musi się rozstrzygnąć do 13 października. Jeśli banki nie zechcą przejąć tych sporych kas (Piast ma 240 mln zł, a Jaworzno 370 mln zł aktywów), czeka je upadłość.

Czytaj także: Banki nie chcą już płacić za błędy SKOK-ów

Ile udało się odzyskać?

A upadłości w sektorze SKOK było ostatnio sporo. Odkąd KNF przejęła nad nim nadzór jesienią 2012 r., co ujawniło prawdziwy obraz jego słabej kondycji finansowej, liczba działających kas zmniejszyła się o 21 (osiem zostało przejętych przez banki, 11 upadło, dwa połączyły się).

Problemy kas oznaczają koszty dla Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który od początku 2014 r. do końca 2017 r. dokonał wypłaty środków gwarantowanych dla deponentów 11 spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych w wysokości 4,33 mld zł (plus 0,47 mld zł trafiło do banków jako wsparcie w przejmowaniu kas).

Na razie udało się odzyskać jedynie niewielką część pieniędzy. – BFG w postępowaniach upadłościowych wobec SKOK-ów odzyskał do tej pory 616 mln zł. Postępowania są na różnych etapach zaawansowania – informuje Magdalena Potocka z biura prasowego BFG. Kwota ta została odzyskana w postępowaniach upadłościowych wobec sześciu z 11 upadłych w sumie kas. Żadne z postępowań upadłościowych wobec SKOK-ów nie zostało jeszcze zakończone. – BFG oczekuje kolejnych wpływów z funduszów mas upadłości wszystkich 11 SKOK-ów – dodaje Magdalena Potocka.

Sprawa budzi kontrowersje, bo za błędy kas spółdzielczych płacą głównie banki komercyjne, a pośrednio – poprzez wyższe ceny kredytów, prowizje i opłaty – ich klienci. Składka sektora SKOK na BFG w tym roku wyniosła łącznie zaledwie 31 mln zł, a banków aż 2,1 mld zł (podobne proporcje były w poprzednich latach). Sytuacja finansowa banków komercyjnych jest znacznie lepsza, a BFG musiał gwarantować depozyty dwóch banków spółdzielczych (SK Bank z Wołomina, który upadł jesienią 2015 r., i BS Nadarzyn, który upadł rok później), co kosztowało go łącznie prawie 2,2 mld zł.

Dlatego Związek Banków Polskich wystąpił do Ministerstwa Finansów i Komitetu Stabilności Finansowej o zmianę sposobu finansowania upadłości SKOK. Przedstawiciele ZBP twierdzili, że ponoszenie przez banki kosztów upadłości kas jest niesprawiedliwe i osłabia zdolność banków do finansowania rozwoju w przyszłości (dla porównania sektor bankowy osiągnął w 2017 r. 13,6 mld zł zysku netto). ZBP proponował, by środki na gwarantowanie depozytów kas pochodziły z innego źródła. Jednak do tej pory propozycja ta nie została pozytywnie rozpatrzona.

Błędne koło

KNF nie udzieliła nam informacji, czy rozważa wprowadzenie zarządców komisarycznych do kolejnych kas. Patrząc jednak na wyniki finansowe i ich sytuację kapitałową (fundusze własne kas prowadzących działalność na koniec 2017 r. obniżyły się przez rok o 86 mln zł, czyli o 29 proc., spadł też współczynnik wypłacalności), nie można wykluczyć, że zarządcy będą musieli pojawić się w kolejnych podmiotach. Co więcej, z ustaleń nadzoru inspekcyjnego i analitycznego KNF wynika, że rezultaty kas mogą zostać jeszcze obniżone.

Uzdrowienie sektora SKOK będzie trudne. – Bez uzupełnienia niedoborów kapitałowych raczej się to nie uda, a trudno będzie znaleźć chętnych na dostarczenie kapitału. SKOK-i nie mają szansy konkurować z lepiej dokapitalizowanymi, mającymi lepszy know-how i przede wszystkim bardziej efektywnymi kosztowo, z racji skali, dużymi bankami komercyjnymi – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium DM.

Problemem kas oprócz niskich dochodów są wysokie koszty działania, finansowania i słaba jakość portfela kredytowego. To skutkuje niskimi zyskami i rentownością, które pogłębiają problemy kapitałowe. Dlatego trudno spodziewać się, że znajdą się chętni do zasilenia kas kapitałem.

– ROE kas jest bardzo niskie, rzędu 2–3 proc., o ile w ogóle są rentowne. To przy ryzyku, jakie im towarzyszy, powoduje, że ich dokapitalizowanie przez komercyjne podmioty jest prawie wykluczone – mówi jeden z bankowców.

Ryzyko wynika z tego, że są duże wątpliwości, co do jakości sprawozdań finansowych kas. – Nie wiemy, co dokładnie się w nich dzieje. Być może przyjęcie standardów oceny ryzyka kredytowego z największych banków jeszcze bardziej obnażyłoby słabość kapitałową tego sektora – mówi Materna. Jego zdaniem nie ma możliwości, aby ktoś myślący w kategoriach ekonomicznych chciał wziąć udział w dokapitalizowaniu kas.

– To po prostu nie jest dobre miejsce do zainwestowania pieniędzy. Jedyną szansą dla SKOK-ów byłaby konsolidacja i próba stworzenia jakiegoś krajowego podmiotu o silniejszej marce. Być może wtedy miałyby szansę na rozwój. Historia banków spółdzielczych, które w niektórych aspektach borykają się z tym samym problemem co kasy, nie napawa jednak optymizmem – dodaje.

Sporo dużych depozytów

Bankowy Fundusz Gwarancyjny od kilku lat gwarantuje również środki zgromadzone w kasach spółdzielczych na takich samych zasadach jak w bankach. Pełna gwarancja obejmuje depozyty klientów indywidualnych o wartości do 100 tys. euro, czyli obecnie do 430 tys. zł. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że zdecydowana większość depozytów zgromadzonych w kasach ma wartość mniejszą niż maksymalna kwota gwarantowana przez BFG. Depozyty od 100 do 500 tys. zł są warte 2,64 mld zł (łącznie wartość środków klientów do 500 tys. zł wynosi 9,61 mld zł, co stanowi 98 proc. wszystkich depozytów). Łącznie niespełna 200 mln zł depozytów opiewa na kwotę wyższą niż 500 tys. zł (119 mln zł dotyczy przedziału 0,5–1 mln zł, a 77 mln zł to depozyty warte ponad 1 mln zł). Może sprawiać to wrażenie ryzykownej inwestycji, biorąc pod uwagę liczbę kas mających problemy finansowe. Jednak być może są to depozyty złożone w tych nielicznych kasach o dobrej kondycji. To tylko domysły, bo KNF nie publikuje danych o udziale depozytów wartych ponad 500 tys. zł w porównaniu z sytuacją finansową kas. Klienci składają w nich pieniądze, bo są one wyżej oprocentowane niż w bankach. Średnio depozyty w SKOK na koniec 2017 r. miały oprocentowanie 1,87 proc., czyli o 0,32 pkt proc. więcej niż w bankach. Teraz, kiedy nadpłynność pomaga instytucjom finansowym (nie muszą rywalizować o depozyty, podnosząc ich oprocentowanie), różnica między kasami i bankami jest mniejsza niż kiedyś. Największa ostatnio była pod koniec 2015 r., kiedy średnie oprocentowanie w kasach wynosiło 2,45 proc., o 72 pkt więcej niż w bankach.

Dwie spółdzielcze kasy oszczędnościowe – Piast i Jaworzno – w których od odpowiednio roku i prawie dwóch lat działają zarządcy komisaryczni wprowadzeni przez Komisję Nadzoru Finansowego, muszą szukać ratunku wśród banków. Te wyraziły zainteresowanie i sprawa musi się rozstrzygnąć do 13 października. Jeśli banki nie zechcą przejąć tych sporych kas (Piast ma 240 mln zł, a Jaworzno 370 mln zł aktywów), czeka je upadłość.

Czytaj także: Banki nie chcą już płacić za błędy SKOK-ów

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Czasem dobrze pozbyć się należności
Banki
NBP potwierdza: List Adama Glapińskiego do premiera został wysłany
Banki
Zarząd NBP broni Adama Glapińskiego. "To próba złamania niezależności banku"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wspiera ważne dla społeczeństwa inwestycje
Banki
PKO BP ma już nowego prezesa. Kto pokieruje największym polskim bankiem?