Zmiany już się rozpoczęły. W czwartek nadzwyczajne walne zgromadzenie Banku Pekao wymieniło – zgodnie z planem – całą radę nadzorczą, a kilka dni temu poinformowano, że do nowego zarządu Banku Ochrony Środowiska nie wejdzie prezes Stanisław Kluza.
Rozgrywka o Pekao...
Zmiany w Pekao to skutek przejęcia w środę przez PZU i PFR jednej trzeciej akcji banku od UniCreditu. Nowa rada liczy dziewięć osób (to maksymalna liczba), powiązanych w większości z PZU i premier Beatą Szydło. W jej skład wchodzą m.in. Paweł Surówka (prezes PZU), Paweł Stopczyński (związany z PZU Asset Management), Grzegorz Janas (w maju 2016 r. powołany na doradcę zarządu PZU), Sabina Bigos-Jaworowska (dyrektor szpitala w Oświęcimiu i znajoma premier Szydło).
Do zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" nie udało nam się ustalić, czy nowa rada nadzorcza zebrała się jeszcze w czwartek i czy podjęła jakieś decyzje, szczególnie w sprawie zarządu. Na rynku krążą pogłoski, że opcje są dwie: albo polsko-włoski zarząd Pekao z Luigim Lovaglio na czele zostanie odwołany natychmiast (na co wskazywałby jednostronny układ sił w radzie nadzorczej), albo członkowie zarządu będą zmieniani stopniowo, aby nowi menedżerowie powiązani z PZU i premier Szydło mieli czas na poznanie banku (według doniesień medialnych Lovaglio miałby zostać w banku do końca roku). Wśród kandydatów na prezesa wymieniano Michała Krupińskiego, którego nagle odwołano z funkcji prezesa PZU w marcu.
– Lepiej z punktu widzenia Ministerstwa Finansów i wdrażania planu Morawieckiego mieć kontrolę nad Pekao, bo to bank mający 5 mld zł nadwyżkowego kapitału, co oznacza, że mógłby udzielić nowych kredytów za około 50 mld zł – mówi jeden z ekspertów, pragnący zachować anonimowość. Nowy nadzór banku, składający się z osób bez doświadczenia bankowego i powiązanych z obozem PZU oraz premier Szydło, jest kiepskim prognostykiem.
Z końcem czerwca kończy się trzyletnia kadencja zarządu PKO BP, na czele którego od 2009 r. stoi Zbigniew Jagiełło. Z naszych informacji wynika, że w banku panuje spora nerwowość, a pozycja Jagiełły wcale nie jest przesądzona. To menedżer, który został powołany jeszcze za czasów PO i jako jeden z bardzo nielicznych przetrwał miotłę kadrową w spółkach Skarbu Państwa po objęciu władzy przez PiS. Pomogła w tym dobra znajomość z wicepremierem, ministrem rozwoju i finansów Mateuszem Morawieckim, który formalnie przejął kontrolę nad PKO BP.