– Kolejne cięcie o 25 pkt baz. może skutkować podobną wrażliwością na wynik odsetkowy jak poprzednie, bo jeszcze sporo depozytów ma dodatnie oprocentowanie, choć już niewiele powyżej zera. Jednak każda kolejna obniżka, sprowadzająca stopę referencyjną poniżej 0,75 proc., będzie miała podwójnie negatywny wpływ: wtedy każde cięcie o 25 pkt baz. będzie obniżać wynik netto sektora nie o 5 proc., jak poprzednie, ale po około 10 proc. Stałoby się tak, ponieważ oprocentowanie depozytów zbliżyłoby się do zera i banki nie miałyby już z czego schodzić i obniżać kosztów finansowania depozytami, co jest niezbędne do neutralizacji wpływu cięcia stóp – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy. Dodaje, że teraz trudno mu sobie wyobrazić, aby klienci byli gotowi płacić za możliwość trzymania pieniędzy w bankach. Zarządy spodziewają się też spadku aktywności klientów, co przełoży się negatywnie na akcję kredytową i wynik prowizyjny, bo spadną wpływy ze sprzedaży kredytów oraz – z powodu słabego rynku kapitałowego i większej ostrożności klientów – produktów inwestycyjnych. To kolejny cios w przychody.
Oczekiwany przez banki jest też wzrost rezerw kredytowych, choć przyznają oficjalnie, że nie sposób teraz oszacować jego skali. Ekonomiści mają bardzo zróżnicowane prognozy dynamiki polskiego PKB w tym roku: od symbolicznego wzrostu do spadku o nawet 5 proc. i skokowego zwiększenia stopy bezrobocia do 11 proc. z 5,5 proc. z czasów sprzed epidemii (luty). Wprowadzony z początkiem 2018 r. nowy standard rachunkowości IFRS 9, decydujący o sposobie ujmowania rezerw przez banki, jest bardziej procykliczny, powoduje, że modele banków z większym wyprzedzeniem i skalą uwzględniają prognozy makroekonomiczne. – Polska gospodarka z powodu epidemii niemal z pewnością zmierza ku recesji w II kwartale, a być może także w II półroczu. Dlatego banki będą musiały zanotować skokowy wzrost rezerw, prawdopodobnie stanie się to już pod koniec kwietnia, gdy zaczną raportować wyniki za I kwartał – mówi Tomasz Noetzel, analityk serwisu Bloomberg Intelligence.
– Nie można wykluczyć, że banki w raportach za I kwartał zwiększą rezerwy z powodu epidemii, ale trudno to przewidzieć. Gdyby tak się stało, wynikałoby to głównie z aktualizacji modeli o pesymistyczne prognozy, a nie już z pogorszenia spłat kredytów – uważa Jańczak.
Noetzel zwraca uwagę, że średnia prognoz Bloomberga przez ostatnie cztery tygodnie obniżyła się tylko o 3 proc., głównie z powodu rewizji przychodów, więc dalsze obniżanie prognoz jest nieuniknione. – Największy wpływ na zyski banków w tym roku będzie wynikał z dużego wzrostu odpisów. Biorąc pod uwagę podwojenie w tym roku kosztów ryzyka i dalsze cięcie stóp, polskie banki może czekać spadek zysków nawet o 40–45 proc. – ocenia Noetzel.