Obrona rentowności
To by oznaczało, że już nie tylko oszczędności firm, ale teraz także przeciętnego klienta indywidualnego będą obciążone nową daniną. W 2020 r. polskie banki po raz pierwszy wprowadziły regularne, miesięczne ujemne oprocentowanie lub prowizje od dużych złotowych depozytów przedsiębiorstw spoza branży finansowej.
Czytaj także: Adam Glapiński: Dopuszczam ujemne stopy procentowe w Polsce
Decyzja o obciążeniu oszczędności przez jednego z liderów sektora spowodowałaby, że podobny ruch wykonałyby kolejne banki. Branża może zdecydować się na takie niekonwencjonalne działanie w reakcji na tąpnięcie rentowności z powodu pandemii.
Nie wiadomo, na jakie stawki zdecydują się banki, ale można przykładowo założyć, że będą takie, jak stosowane w przypadku firm. Gdyby wyniosły 0,1 proc. i liczone byłyby od całej kwoty, to klient mający na depozycie 500 tys. zł zapłaciłby w skali roku 500 zł. To niby niedużo, ale końcowy efekt sumuje się z przekraczającą 3 proc. rocznie inflacją, która pożera realną wartość pieniędzy. W razie bardziej agresywnego podejścia i zastosowania stawki 0,5 proc., roczna opłata od depozytu wartego 500 tys. zł wyniosłaby już 2,5 tys. zł. Po trzech latach nominalna strata na takim depozycie wyniosłaby niemal 7,5 tys. zł. Realna obniżyłaby wartość oszczędności o kolejne prawie 45 tys. zł (zakładając 3-proc. inflację).