W poprzedniej kadencji Sejmu siedzący w ławach opozycji posłowie PiS popierali zaostrzenie przepisów aborcyjnych. I choć przed wyborami w 2015 r. sprawa ta nie była na liście priorytetów, to do obrońców życia partia wysyłała sygnał, że jeśli przygotują obywatelski projekt, to zostanie on potraktowany poważnie. Organizacje pro-life wzięły te zapowiedzi na serio i projekt całkowicie zakazujący w Polsce aborcji przygotowały. Swój napisali też zwolennicy liberalizacji przepisów. PiS natychmiast wyrzuciło ich propozycję do kosza, a do dalszych prac wysłało projekt obrońców życia. Ale przestraszone tzw. czarnym poniedziałkiem ostatecznie i ten wrzuciło do niszczarki.
Z ust polityków partii rządzącej dało się słyszeć, że projekt był zbyt radykalny. Obrońcy życia i te słowa przyjęli serio. Przygotowali wersję łagodniejszą. Zabraniającą aborcji tylko w jednym przypadku. Projekt ten zyskał spore poparcie biskupów. Swoje przepisy przygotowały też środowiska lewicowe. PiS znów wrzuciło je do kosza, ale projekt środowisk pro-life wysłało do dalszych prac w komisjach. I zapadła cisza.
W obrońców życia wstąpiła nadzieja, gdy Jarosław Kaczyński obwieścił, że zmiana przepisów jest możliwa, ale niekoniecznie musi o niej zadecydować parlament. Ze ścieżki wiodącej przez Trybunał Konstytucyjny postanowiła skorzystać grupa ponad stu posłów. Złożyli wniosek o uznanie tzw. eugenicznej przesłanki do aborcji za niezgodną z ustawą zasadniczą.
Trybunał wyznaczył sędziów do rozpoznania sprawy, poprosił o opinie marszałka Sejmu oraz prokuratora generalnego. Obaj nie mieli wątpliwości, że przepisy stoją w sprzeczności z konstytucją. I znów zapadła cisza.
Co chwilę przerywają ją obrońcy życia, organizując pod biurami posłów PiS pikiety. Teraz przerywają ją posłowie – głównie ci, którzy pod wnioskiem do TK złożyli swe podpisy. Kilka dni temu w liście do prezes TK Julii Przyłębskiej (ujawnił go w poniedziałek tygodnik „Niedziela") zażądali „niezwłocznego wyznaczenia terminu rozprawy". Sugerują wręcz, że „projekt orzeczenia w tej sprawie jest już gotowy", i ich zdaniem przeciąganie tematu „nie znajduje przekonującego, merytorycznego wytłumaczenia".