Sytuacja polityczna w Polsce jest kuriozalna. PiS przegłosowało ratyfikację decyzji o zwiększeniu zasobów własnych Unii Europejskiej nie dzięki głosom koalicjantów z Solidarnej Polski, ale za sprawą wsparcia Lewicy, PSL i posłów Szymona Hołowni. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego nie atakują jednak kolegów z SP za popełnienie „błędu", jak nazywają „głosowanie przeciwko polskiej racji stanu", ale PO za wstrzymanie się od głosu. I taki scenariusz przebił się do opinii publicznej. PiS, Polsce 2050 i Lewicy rośnie sondażowe poparcie, a PO spada. Teraz politycy Zjednoczonej Prawicy chodzą dumnie z podniesionym czołem, a opozycja skoczyła sobie do gardeł.
Co ma myśleć o tym wyborca, który nie jest szalikowcem żadnego z ugrupowań partyjnych? Co myśleć o Platformie, która jeszcze kilka tygodni temu chciała budować z Lewicą koalicję 276, a dzisiaj oskarża ją o kolaborację z PiS? Co sądzić o Lewicy, która akcją billboardową chce się promować jako ugrupowanie parlamentarne, któremu Polacy zawdzięczają unijne środki? Jak oceniać Polskę 2050, która buduje się na słabości PO, z którą rzekomo chce współpracować?
Żadne z ugrupowań opozycyjnych nie ma w przyszłości szans na samodzielną większość dającą władzę. Jeśli kiedyś PiS przegra wybory, zwaśnione partie opozycyjne będą musiały szukać partnera do rządzenia.
W Zjednoczonej Prawicy nawet PiS z SP i Porozumieniem mogą puścić w niepamięć różnice, gdyż scalają ich władza i płynące z niej korzyści. Albo opozycja będzie zjednoczona jak ZP, dzięki czemu ma szansę odsunąć PiS od władzy, albo pozostanie nijaką opozycją na kolejny sezon.
Platforma, kolejny tydzień atakując Lewicę, popełnia błąd, pogrążając się i epatując podziałami w antyrządowym froncie. PO zachowuje się, jakby opozycja mogła funkcjonować tylko na jej warunkach, i robi wszystko, żeby pozostać liderem opozycji. Na zawsze.