Prokuratura Krajowa wystąpiła z wnioskiem do sądu o tymczasowe aresztowanie trzech rosyjskich kontrolerów, którzy 10 kwietnia 2010 r. pełnili służbę na lotnisku w Smoleńsku. Zarzuty dotyczą spowodowania katastrofy w ruchu powietrznym, skutkującej śmiercią wielu osób. Jeżeli sąd przychyli się do wniosku, możliwe będzie podjęcie działań w celu ich zatrzymania.

Jak poinformowali śledczy, „prokuratorzy ustalili, że radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny, a w efekcie nieprawdziwa była większość informacji o położeniu samolotu, które kontrolerzy przekazywali pilotom”. Dlatego prokuratura zdecydowała o zmianie zarzutów z nieumyślnego spowodowania katastrofy na działanie umyślne.

Witold Waszczykowski, były szef MSZ, określił tę decyzję jako „długo wyczekiwany ruch z polskiej strony”. „Jak rozumiem, w tej sytuacji powinniśmy zwrócić się o pomoc prawną do Rosji, pytanie, czy Rosjanie będą chcieli współpracować” – słusznie zauważył Radosław Fogiel, polityk PiS. Były szef komisji wyjaśniającej tę tragedię Maciej Lasek stwierdził, że decyzja prokuratury „wydaje się ryzykowna, ale ciekawi mnie, czy wobec osób, które wyznaczyły i zaakceptowały na ten lot załogę bez ważnych uprawnień też toczy się jakieś postępowanie”. Były szef MSZ Radek Sikorski zapytał: „Ruscy najpierw naprowadzili na śmierć, a potem wysadzili, czy na odwrót? – bijąc w teorie powielane przez Antoniego Macierewicza.

Decyzja prokuratury dla Rosjan i tak nie będzie miała znaczenia, bo torpedują oni polskie wystąpienia w sprawie katastrofy, z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że swoich kontrolerów nie aresztują.

Ogłoszenie decyzji w przeddzień rocznicy agresji ZSRR na Polskę też ma znaczenie. Wykorzystanie tej daty można odczytać jako celową próbę połączenie Smoleńska z wydarzeniami sprzed 81 lat i zinterpretować jako element wojny informacyjnej z Rosją. Nie posuwa ona też sprawy wyjaśnienia tragedii sprzed 10 lat, poza tym, że zaostrza stanowisko polskiej prokuratury. Przede wszystkim zaś zbija argumenty Antoniego Macierewicza o tajemniczym wybuchu w samolocie w trakcie lotu i kolejny raz pokazuje, że jego wiarygodność jest krucha.