Sojusze mają sens wtedy, gdy jedna strona może zaoferować drugiej to, co ta pierwsza ma, a czego druga nie ma. Koalicja Kukiz’15 – PSL spełnia ten warunek w 100 proc.
PSL oferuje Kukizowi wejście do Sejmu, a bez terenowych działaczy PSL Kukiz miałby na to szansę jak mistrz Polski na grę w Lidze Mistrzów. Tak, PSL balansuje na progu wyborczym – ale to jego ulubiona dyscyplina. Nawet gdyby ustanowiono go na poziomie 100 proc., po wyborach pewnie okazałoby się, że PSL zdobył 100,13 proc. Sejm bez PSL byłby bowiem jak pizza hawajska bez ananasa – być może smaczniejsza, ale już nie hawajska.
Tak, Kukiz nazywał PSL grupą przestępczą, ale również – zorganizowaną. A z organizacją Kukiz ma problemy. Błyskawiczna erozja Kukiz’15 groziła tym, że w dniu wyborów połowę miejsc na listach będzie musiał zająć Kukiz, a połowę Stanisław Tyszka.
Kukiz deklaruje, że chce zniszczyć system. Dlaczego z partią współtworzącą system od 1895 roku? Cóż, kiedy antysystemowcy z Kukiz’15 lepiej niż z niszczeniem systemu poradzili sobie z pacyfikowaniem swojej formacji, Kukiz wymyślił napoleoński plan. Znalazłszy się po wyborach w klubie najbardziej systemowej z systemowych partii, politycy z Kukiz’15 poznają system od środka. Za cztery lata w Polsce może nie być już więc ani systemu, ani antysystemu – jak w słynnej obietnicy Krzysztofa Kononowicza.
Z kolei Kukiz może zaoferować PSL trochę luzu, którego – parafrazując cytat z „Chłopaki nie płaczą” – naszym chłopom brakuje. Władysław Kosiniak-Kamysz stanie się bliższy elektoratowi, gdy Kukiz pokaże mu, jak dać się przejąć piątkowej nocy. Rzecz jasna w centrowym stylu, okazując dezynwolturę środowiskom LGBT (w słynnych tweetach Kukiz pisał sceptycznie o idei posiadania wspólnych dzieci przez Marka Jakubiaka i Janusza Korwin-Mikkego). Kukiz może też ostatecznie przekonać wyborców – po tym jak w PSL-UED znaleźli się tacy działacze ludowi jak Michał Kamiński czy Stefan Niesiołowski – że wszyscy jesteśmy nie z soli, ale z roli, więc miasta mogą bez obciachu głosować na PSL.