Raport z prac komisji ds. Amber Gold bez politycznej bomby

Sprawa ułaskawienia Falenty, bankowe akcje premiera – marszałek Sejmu przesuwa niewygodne punkty posiedzenia na czas po wyborach.

Aktualizacja: 12.09.2019 10:22 Publikacja: 11.09.2019 18:45

Komisja ds. Amber Gold nie ustaliła, czy ktoś kierował Marcinem P.

Komisja ds. Amber Gold nie ustaliła, czy ktoś kierował Marcinem P.

Foto: Reporter, Zbyszek Kaczmarek

Sprawozdanie z prac komisji śledczej ds. Amber Gold zostanie wygłoszone w Sejmie dopiero po wyborach – 16 października, a nie – jak wcześniej planowano – 11 września. PiS „poświęcił" aferę Amber Gold, choć obciąża ona rząd PO–PSL. Po to, by nie dopuścić do debat w Sejmie, które umożliwiłyby opozycji trzydniowe ataki na rząd i nadały ton kampanii wyborczej.

Jak uciąć dyskusję

Nietypowe głosowanie w Prezydium Sejmu, które całkowicie zmieniło harmonogram ostatniego dla tej kadencji, 86. posiedzenia Sejmu, zaproponował PiS. Zmiany przegłosowano we wtorek po godz. 21.

Skąd zmiana? Marszałek Elżbieta Witek twierdzi, że „posłowie chcą mieć czas na kampanię wyborczą". To jednak zasłona dymna. Co na skróceniu posiedzenia z trzech do jednego dnia zyska PiS? Skutecznie zablokuje dyskusję w gorącym czasie na niewygodne tematy – ułaskawienia Marka Falenty czy akcji banku, w którym pracował premier.

Na ostatnim, środowym, posiedzeniu Sejm musi (ten punkt goni ustawowy termin) rozstrzygnąć, czy premier Mateusz Morawiecki będzie się tłumaczyć posłom z informacji dotyczących posiadanych akcji po odejściu z Banku BZ WBK (obecnie Santander). Sejm musi przegłosować także inny wniosek – o to, by prokurator generalny Zbigniew Ziobro i koordynator specsłużb Mariusz Kamiński odnieśli się do sugestii Marka Falenty, który w listach groził, że jeśli prezydent go nie ułaskawi, ujawni, kto stał za aferą taśmową w 2014 r.

Skrócenie posiedzenia Sejmu sprawia, że premier, prokurator i minister nie będą się musieli tłumaczyć publicznie z tych spraw jeszcze przed wyborami.

Bez fajerwerków

Nowy harmonogram przesunął na po wyborach także sprawę Amber Gold. Dlaczego, skoro było to polityczne paliwo PiS?

Czytając 600-stronicowy, obfitujący w szczegóły i pozbawiony politycznych fajerwerków raport komisji śledczej, można odnieść wrażenie, że PiS nie znalazł bomby, która miała wysadzić Donalda Tuska – w tym sensie ustalenia komisji są dla PiS mało przydatne do wygrania wyborów.

Wniosek komisji nie jest odkrywczy – powiela to, o czym pisały media. Nie udało się PiS dopaść syna byłego premiera, który pracował dla jednej ze spółek Marcina P.

„Powstanie i ekspansja Grupy Amber Gold były wynikiem słabości państwa, dysfunkcjonalności organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości, systemowych luk prawnych, bierności i pobłażliwości aparatu urzędniczego, a także braku stosowania przepisów prawa przez organy władzy publicznej" – wskazuje raport.

Z precyzyjnie opisanego scenariusza wyprowadzenia 800 mln zł klientów AG wyłania się degrengolada państwa i jego służb, które przymykały oko na działania wielokrotnego oszusta, dopuszczając do tragedii 19 tys. ludzi.

„Mały żuczek" i luka

Komisja nie ustaliła, czy ktoś kierował Marcinem P. Posłom nie udało się ustalić, skąd P. miał środki na założenie Amber Gold, skoro do czerwca siedział w więzieniu z powodu niezapłacenia bankom 30 tys. zł (naprawienie szkody) i 3 tys. zł (grzywna). Tymczasem „dysponował środkami na wynajęcie lokalu, zatrudnienie prawników i pracowników, reklamy i tym podobne koszty" – podaje raport. Nie dowiedzieliśmy się także, gdzie podziały się pieniądze klientów.

O indolencji urzędów i służb, które pozwoliły Marcinowi P. rozkręcić oszukańczy biznes, wiele mówi tłumaczenie kuratora, który wystawiał P. laurki. Wyznał on: „Skoro P. uwiódł tyle osób, to co dopiero »małego żuczka« – kuratora".

Komisja znalazła za to m.in. winnych luki prawnej, która pozwoliła prezesowi Amber Gold założyć spółkę prawa handlowego i kierować nią, choć był skazany za oszustwo i nie mógł tego robić. Chodzi o to, że Krajowy Rejestr Sądowy nie miał dostępu do Krajowego Rejestru Karnego, choć już w lipcu 2010 r. Paweł Wojtunik, szef CBA, skierował do ministra Jacka Cichockiego informację o zidentyfikowaniu tej luki prawnej. Sprawa trafiła do ministra sprawiedliwości, ale do końca działania Amber Gold nie wprowadzono odpowiednich zmian w prawie.

Sprawozdawcą raportu z prac komisji w Sejmie został jej wiceszef Jarosław Krajewski, a nie Małgorzata Wassermann. – Pani przewodnicząca przedstawi raport na Klubie PiS – tłumaczy Krajewski. Jak twierdzi, przesunięcie sprawozdania komisji ds. Amber Gold na po wyborach „nie ma znaczenia". – To formalność. Sejm nie głosuje już nad przyjęciem raportu, ale go przyjmuje do wiadomości – tłumaczy.

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii