Marek Falenta oskarża PiS

Biznesmen wysłał trzy pisma do najważniejszych osób w państwie. Również do premiera Mateusza Morawieckiego.

Aktualizacja: 13.06.2019 13:18 Publikacja: 12.06.2019 19:34

Marek Falenta oskarża PiS

Foto: Policja

„Wiem, jak wyegzekwować obietnice, zabezpieczyłem się odpowiednio. To będzie wymagać pojednania się z wrogiem, ale nie pozostawiacie mi wyjścia" – twierdzi Marek Falenta w liście, który wysłał w kwietniu do prezydenta RP. W poniedziałek jako pierwsza poinformowała o nim „Rzeczpospolita".

Biznesmen zapowiedział że ujawni „prawdę" o podsłuchach w warszawskich restauracjach, i zleceniodawcach mających wywodzić się z PiS. Czy ma dowody? Wie tylko on sam.

– To wyłącznie jego tajemnica – mówi osoba z nim związana.

– Czekamy na dowody, bez nich informacje podane przez Falentę we wniosku są niewiele warte – mówi nam jeden ze śledczych.

Zażądają konkretów

Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że Kancelaria Prezydenta Dudy popełniła błąd – zakwalifikowała bowiem prywatny list jako kolejny, trzeci już wniosek o ułaskawienie (zdaniem Falenty nie był to wniosek) i ruszyła machina proceduralna – został skierowany do prokuratora generalnego, a stamtąd do warszawskiego sądu, który skazywał Falentę.

Marek Falenta w liście do prezydenta rzuca mocne oskarżenia. Wskazuje w nim 13 osób z kręgu PiS, które – jak twierdzi – wiedziały, i miały zachęcać go do nielegalnego nagrywania. Postacią kluczową ma być były skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski i adwokat zasiadający w radzie nadzorczej spółki Falenty, znajomy skarbnika. Biznesmen twierdzi, że jego działania – proceder nagrywania – miał akceptować sam prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Falenta postawił prezydentowi ultimatum: jeśli nie zostanie ułaskawiony, to przekaże „kolejną kopię wszystkich nagrań", w tym dotąd nieupublicznionych (w tym premiera Morawieckiego z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą).

Prokuratura dotychczas nie wszczęła nowego śledztwa, by zbadać rewelacje Falenty. Co i kiedy zamierza więc zrobić?

Według informacji „Rzeczpospolitej" najbardziej prawdopodobny scenariusz to przesłuchanie Falenty w śledztwie dotyczącym tzw. małej afery taśmowej (nagrań, które wypłynęły po zamknięciu głównego postępowania), które toczy się w Prokuraturze Okręgowej Warszawa Praga, a biznesmen ma w nim status podejrzanego – ciąży na nim osiem zarzutów, w tym dwa za zlecenie nagrywania.

W tym śledztwie prokuratura już wcześniej planowała dodatkowe czynności, m.in. przesłuchanie Falenty, jednak było to niemożliwe, ponieważ uciekł on do Hiszpanii. Teraz na przesłuchanie musiałby zostać dowieziony z zakładu karnego w Warszawie, gdzie rozpoczął odsiadkę 2,5 roku więzienia. – Jest prawdopodobne, że wtedy zostanie wezwany do dostarczenia dowodów potwierdzających jego słowa. Bez nich oskarżenia zawarte w piśmie do prezydenta są gołosłowne – mówi nam jeden ze śledczych.

Nie wiadomo, jakie asy w rękawie trzyma Falenta na poparcie swoich słów. To jego pilnie strzeżona tajemnica.

Według informacji „Rzeczpospolitej" w śledztwie dotyczącym małej afery taśmowej prokurator powoła biegłych do zbadania Falenty – w związku z jego twierdzeniami, iż jest w złym stanie psychicznym (ma stany depresyjne). Tymczasem – jak ustaliliśmy – prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanna Bitner uznała, że nie ma podstaw do złożenia zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa".

„Wszystkie bowiem informacje, jakie Sąd posiada w tej sprawie, pochodzą z Prokuratury. Prokurator dysponuje treścią pisma Marka F. i to Prokurator przekazał Sądowi to pismo w zakresie zawartego w nim wniosku o ułaskawienie" – odpowiada nam biuro prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie. I dodaje, że „ewentualna ocena prawna treści zawartych w piśmie Marka F. – poza zawartym w nim wnioskiem o ułaskawienie – należy do kompetencji Prokuratury, będącej w posiadaniu tego pisma".

Wątpliwa wiarygodność

Dzisiaj tylko od Marka Falenty zależy, jak zakończy się ta sprawa. Jeżeli nie udowodni, że ludzie PiS maczali w tym palce – to poza kompromitacją nie poniesie żadnych konsekwencji – w tzw. małej aferze taśmowej Falenta jako podejrzany może bezkarnie mówić, co zechce – konfabulować, a nawet kłamać.

Na niekorzyść Falenty działa to, że dotychczas w głównym śledztwie ani przed sądem – na żadnym etapie – słowem nie zająknął się o jakiejkolwiek okoliczności podanej teraz w liście do prezydenta. – Był przekonany, że to, co robił, robił dla państwa i państwo to doceni. Tak się nie stało – mówi nam osoba z kręgu Falenty.

Biznesmen chciałby przyznania mu statusu świadka koronnego – taki wniosek złożył do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, bez większej nadziei na pozytywną decyzję w tym zakresie.

Do prokuratury nie dotarł dotąd wniosek mec. Romana Giertycha (pełnomocnik nagranych polityków – Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego), który w oparciu o rewelacje Falenty chce podjęcia umorzonego w 2015 r. śledztwa w sprawie „zorganizowanej grupy przestępczej", która nagrywała polityków w warszawskich restauracjach.

Gotowy na wszystko

W środę „GW" ujawniła treść drugiego listu Falenty – do prezesa PiS. Biznesmen – inaczej niż to wynika z zeznań kelnerów twierdzących, że to on namówił ich na rejestrowanie rozmów – wskazuje kelnerów jako tych, którzy rozpoczęli proceder nagrywania polityków w restauracji Sowa & Przyjaciele.

Falenta twierdzi w nim, że kiedy „odkrył proceder nagrywania przez kelnerów" od razu przyszedł z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do „byłego skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazał pozyskane nagrania u siebie w biurze".

Falenta w liście do Kaczyńskiego pisze także, że potem „spotkaliśmy się u Pana w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej" (nie precyzuje czy Kaczyński był na tym spotkaniu). Według Falenty to właśnie Kostrzewski skontaktował go „z agentami służb CBA z Wrocławia i ABW z Katowic", którym otwarcie pokazał, „jaki materiał pozyskał". Mieli poprosić o kontynuację tej operacji, co wykonał. „Wszystko jest dokładnie opisane w tajnych raportach CBA" – zaznacza Falenta.

Anita Czerwińska, nowa rzeczniczka partii, w środę na TT potwierdziła, że list Falenty wpłynął do biura prezesa PiS.

„Listowi nie nadano dalszego biegu. Nie było żadnych podstaw, by odnosić się do jego kuriozalnej treści" – napisała Czerwińska.

Bez odpowiedzi pozostał też trzeci, prywatny list Falenty – do premiera Morawieckiego. Co Falenta w nim napisał – nie wiadomo. Według naszych nieoficjalnych informacji podał w nim więcej szczegółów niż w liście do prezydenta.

„Wiem, jak wyegzekwować obietnice, zabezpieczyłem się odpowiednio. To będzie wymagać pojednania się z wrogiem, ale nie pozostawiacie mi wyjścia" – twierdzi Marek Falenta w liście, który wysłał w kwietniu do prezydenta RP. W poniedziałek jako pierwsza poinformowała o nim „Rzeczpospolita".

Biznesmen zapowiedział że ujawni „prawdę" o podsłuchach w warszawskich restauracjach, i zleceniodawcach mających wywodzić się z PiS. Czy ma dowody? Wie tylko on sam.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej