Mężczyzna ma brązowy kapelusz, ciemne okulary, kominiarkę i flanelową koszulę w kratę. Kryje się w półcieniu, światło skromnie przebija przez zasłonięte żaluzje. Nie wiadomo, gdzie jest ani jak wygląda. Rodczenkow pięć lat temu zostawił żonę z dwójką dzieci, wsiadł w samolot z Moskwy do Los Angeles i opowiedział, jak jego kraj ukrywał dopingowiczów podczas igrzysk olimpijskich w Soczi (2014).
Wywołał taką burzę, że szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Leonid Tjagaczew oznajmił: – Powinien zostać rozstrzelany za kłamstwa.
Rodczenkow w rozmowie z dziennikarzem BBC Danem Roanem podkreśla, że choć od wybuchu skandalu minęło pięć lat, to podejście Rosjan do nielegalnego wspomagania wcale się nie zmieniło, a ci sami ludzie, którzy brali udział w tuszowaniu dopingu podczas igrzysk, podrabiali później dokumenty przekazane Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
Miał powód, żeby pojawić się w mediach, bo w czwartek ukaże się jego biografia: „Afera Rodczenkowa. Jak obaliłem tajne rosyjskie imperium dopingowe".
Bojkot za statek
Fragmenty książki opublikował „Daily Mail". Rodczenkow naświetla aferę, którą już znamy, oraz spogląda wstecz. Nie tylko do czasów studenckich, kiedy skracał sobie drogę do sportowych sukcesów dzięki nielegalnemu wspomaganiu, ale też – a może przede wszystkim – do igrzysk w Los Angeles (1984), które zbojkotowały państwa bloku sowieckiego.