Teza : Rozporządzenie, które niedawno przedstawił rząd, przewiduje, że płaca minimalna wyniesie w przyszłym roku 4666 zł, a nie 4626 zł. Może to oznaczać negatywne konsekwencje dla przedsiębiorców.
Mimo, że bliska mi jest perspektywa pracodawcy (jako wspólnika prowadzącego kancelarię prawną, która zatrudnia pracowników) - nie dramatyzowałbym z powodu tej zmiany. Jest ona relatywnie niewielka, uzasadniona otaczającą nas rzeczywistością społeczno-gospodarczą. Po prostu koszty - w tym życia, wykonywania działalności gospodarczej i inne - istotnie rosną. Ta zmiana oznacza oczywiście negatywne konsekwencje dla przedsiębiorców, ale w porównaniu z innymi wyzwaniami, którym stawiać czoło muszą w Polsce osoby prowadzące działalność gospodarczą, jest nieznaczna.
Teza 1: Dobrze, że projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu, przewiduje, że raz na cztery lata ma być dokonywana aktualizacja pensji minimalnej m.in. w oparciu o jej siłę nabywczą i ogólny poziom wynagrodzeń.
Osobiście wolałbym, by wysokość wynagrodzenia pracownika kształtowana była w oparciu o inne ("rynkowe") kryteria niż wymóg ustawowy.
Teza 2: Przyjęty mechanizm ustalania płacy minimalnej w projekcie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu jest niekorzystny nie tylko dla firm ze względu na wzrost kosztów, ale też pracowników. Powoduje on bowiem spłaszczenie wynagrodzeń, gdyż przedsiębiorstwa nie mają środków na proporcjonalne podwyższanie wszystkich wypłat.
Teza 1: W związku z cofnięciem przez premiera swojej kontrasygnaty pod umocowanie przez Prezydenta sędziego do przewodniczenia zgromadzeniu wyborczemu Izby Cywilnej SN, wybór trzech kandydatów na szefa tej izby jest nielegalny, a status nowego prezesa IC SN może być podważany.
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ doświadczamy właśnie rzeczywistości, w której każde zdarzenie prawne (w tym: powołanie osoby do pełnienia funkcji publicznej, wydanie aktu normatywnego, orzeczenie sądowe itd.) jest już podważane i kwestionowane.
Teza 2: Likwidację dwóch Izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej naprawi sytuację w Sądzie Najwyższym
Moim zdaniem aktualnie - tj. w sytuacji zaostrzającego się sporu o prawo, w którym niemal każda decyzja poprzedniej i aktualnej władzy jest przedmiotem radykalnie odmiennych ocen prawnych, obie strony politycznej wojny dopuszczają się jawnej instrumentalizacji prawa, a emocjonalność debaty (w tym formułowane zarzuty najcięższego kalibru o "naruszenie konstytucji", "gwałt na praworządności" itp.) wyklucza jakiekolwiek porozumienie - żadne zmiany formalno-instytucjonalne nie poprawią sytuacji.
Przeciwnie: będą one sprzyjać pogłębiającej się anarchizacji polskiego życia publicznego.
Teza 1: Tzw. młodzi sędziowie, czyli osoby, które skończyły Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, zrobiły asesurę i po ocenie przez neoKRS zostały powołane na stanowiska sędziowskie, otrzymają status sędziów powołanych zgodnie z konstytucją.
Teza 2: Osoby, które po 2018 r. awansowały na wyższe stanowiska w sądownictwie lub zostały sędziami Sądu Najwyższego, powinny wrócić na wcześniej zajmowane stanowisko oraz podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Narracja o tzw. "neo-KRS" (czyli składzie Krajowej Rady Sądownictwa), która rzekomo nie spełniała wymogów określonych przez art. 187 Konstytucji (choć przepis jest ogólny i daje szerokie możliwości ustawodawcy na jego realizację) jest, moim zdaniem, jednym z największych nadużyć interpretacyjnych, które weszły do języka debaty publicznej. Zresztą nie tylko ona, bo również inne szkodliwe tezy towarzyszące powołaniom sędziowskim - mające na celu zdyskredytowanie działań poprzedniej władzy oraz podważenie legalności podejmowanych decyzji, w tym powołań sędziowskich.
Proponowane aktualnie procedury "weryfikacji" powołań sędziowskich to dolewanie benzyny do ognia: nie tylko bezprawne, ale krótkowzroczne - bo otwierają furtkę dla kolejnych rozliczeń w przyszłości. I strach nawet myśleć na jakie pomysły wpadną politycy w następnych kadencjach parlamentu, zwłaszcza gdy różnić się będą w ocenach prawnych od aktualnego rządu.
Teza 1: Sztuczna inteligencja powinna być postrzegana jako realne narzędzie ułatwiające pracę sędziów.
Nie mam wątpliwości, że odpowiedź na tak sformułowane pytanie może być jedynie pozytywna. Już obecnie na świecie - i to w zasadzie we wszystkich jego częściach (krajach anglosaskich, Unii Europejskiej, azjatyckich, a nawet afrykańskich i Ameryki Południowej) - wykorzystywane są rozwiązania bazujące na sztucznej inteligencji, które nie tylko mogą, ale ułatwiają pracę sędziów, podnoszą efektywność sądów oraz całego wymiaru sprawiedliwości.
Zaryzykuję przypuszczenie, że jeśli ktoś neguje przedstawioną wyżej tezę - oznacza to, że nie zna przykładów zastosowania sztucznej inteligencji oraz możliwości, które ona daje.
Żeby było jasne: nie chodzi mi tylko o zastępowanie czynnika ludzkiego w procesie orzekania. Owo wsparcie może być rozumiane szeroko, tytułem przykładu: analizy gigantycznych zasobów orzecznictwa (np. tysięcy wyroków sądowych w zaledwie kilka sekund), przetwarzanie nagrań z posiedzeń sądowych na tekst, protokołowanie rozpraw, porządkowanie i klasyfikowanie spraw, prowadzenie kalendarzy sędziów, opracowywanie projektów pism procesowych itd.
Teza 2: Sztuczna inteligencja może być efektywnym wsparciem w orzekaniu i odblokować sądownictwo z dużej ilości spraw.
Dostatecznym dowodem potwierdzającym powyższą tezę jest okoliczność, iż pionierami w zastosowaniu sztucznej inteligencji w sądownictwie są zwłaszcza te kraje, w których - z powodu dużej liczby ludności - dostęp do sądu jest już bardzo utrudniony, czasem wręcz iluzoryczny. Można oczywiście kwestionować ten fakt, argumentując, że kraje takie jak Chiny, Indie, Brazylia, Argentyna itp. nie powinny być wzorem dla państw Zachodniej Europy, biorąc pod uwagę standardy wynikające z konstytucyjnego prawa do sądu. Ale z drugiej strony - czy, znając realia procesów sądowych w krajach kontynentalnej Europy (w tym wieloletnie oczekiwanie na pierwszą rozprawę, wyroki zapadające po dekadach, uzasadnienia zawierające błędy, a konstruowane nieraz metodą "kopiuj-wklej"), rzeczywiście owe standardy przekładają się na satysfakcjonującą jakość procesu i rozstrzygnięć?
Wydaje mi się, że uczciwa dyskusja na temat wad i zalet zastosowania sztucznej inteligencji w sądownictwie nie powinna ograniczać się do szantażu typu "czy chciałbyś, by w twojej sprawie orzekała bezduszna maszyna?", ale podejścia w stylu: "zbierzmy wszystkie aktualne dysfunkcje sądownictwa, zidentyfikujmy związane z nimi ryzyka i policzmy ich koszty - a następnie zastanówmy się w jaki sposób możemy zminimalizować je, wykorzystując sztuczną inteligencję".
Teza 3: Rozwiązania sztucznej inteligencji powinny być wykorzystywane w sądach jedynie w ograniczonym zakresie i służyć np. automatyzacji procedur i powtarzalnych czynności, co pozwoliłoby sędziom szybciej przygotować się do rozpraw.
Mam świadomość, że sama idea "sędziego-maszyny" wzbudza emocje, kontrowersje i obawy.
Zwłaszcza, gdy konfrontujemy ją z wyidealizowanym wyobrażeniem sędziego-osoby doskonale znającej prawo, doświadczonej życiowo, kulturalnej, empatycznej, obiektywnej, rzetelnej, mającej dostatecznie dużo czasu na zapoznanie się ze sprawą, etycznej, kierującej się w orzekaniu nie tylko obowiązującymi przepisami, ale i zakorzenioną głęboko aksjologią, sprawiedliwością... Problem w tym, że - jak uczy nas np. realizm prawniczy, a pośrednio potwierdzają różne dostępne badania empiryczne oraz praktyczne doświadczenia procesów sądowych - nasz wyidealizowany obraz sędziego odbiega od rzeczywistości.