Wojciech Paczos
Makroekonomista, wykładowca na Uniwersytecie w Cardiff, prezes fundacji Dobrobyt na Pokolenia.
Odp: Zdecydowanie się nie zgadzam
"Koszty prowadzenia polityki pieniężnej" to dziwna konstrukcja, zupełnie poza celem i narzędziami polityki pieniężnej. Szczególnie, że celem banku centralnego jest niska i stabilna inflacja, a nie optymalizacja kosztów czy przychodów z senioratu. Krótko mówiąc - bank centralny po to jest emitentem waluty, aby nie musiał patrzeć na koszty.
Aby usprawnić transmisję polityki pieniężnej, środki rezerwy obowiązkowej powinny być oprocentowane tak samo jak środki ponad rezerwą obowiązkową i po stopie równej stopie referencyjnej. Po luzowaniu Ilościowym, oprocentowanie środków rezerwy (obowiązkowej i dobrowolnej) staje się istotniejszym narzędziem transmisji polityki pieniężnej niż operacje otwartego rynku - widzieliśmy to już przed pandemią w dużych gospodarkach świata, które stosowały QE po kryzysie finansowym. FED pisze o tym całkiem otwarcie.
Łukasz Hardt
Profesor ekonomii, kierownik Katedry Ekonomii Politycznej na WNE UW.
Odp: Zdecydowanie się zgadzam
W Polsce przez wiele lat oprocentowanie środków rezerwy obowiązkowej wynosiło 0,9 stopy referencyjnej. Pod koniec 2017 r. RPP, przy stopie referencyjnej 1,5 proc., obniżyła to oprocentowanie do 0,5 proc. Podczas pandemii oprocentowanie to zostało ustalone na poziomie stopy referencyjnej. Obecnie z tytułu oprocentowania środków rezerwy na poziomie 5,75 proc. do podmiotów objętych obowiązkiem utrzymywania rezerwy trafia z NBP kilka miliardów złotych rocznie, co podnosi koszty prowadzenia polityki pieniężnej i negatywnie wpływa na wynik finansowy banku centralnego. W sprawozdaniu finansowym NBP za 2022 r. zawarto w odniesieniu do tej kwestii następującą informację: „Spadek o 13 076 586,4 tys. zł wyniku z odsetek od instrumentów wykorzystywanych w ramach operacji polityki pieniężnej był głównie spowodowany […] wyższymi o 3 119 317,9 tys. zł kosztami odsetek od rezerwy obowiązkowej” (str. 52).
Co do zasady, w literaturze przedmiotu twierdzi się, że argumentami za oprocentowaniem środków utrzymywanych jako rezerwa obowiązkowa jest zachowanie „neutralności rynkowej” rezerwy (nie powinna być quasi-podatkiem), a także brak tworzenia bodźców dla banków do unikania obowiązku rezerwowego. Jednocześnie jednak, jeśli w systemie bankowym występuje wysoka nadpłynność, jak ma to miejsce w Polsce, i rolą rezerwy obowiązkowej jest wspieranie jej sterylizacji, to wtedy pojawia się argument za istotnie niższym oprocentowaniem środków rezerwy obowiązkowej. Obecnie większość banków centralnych nie stosuje oprocentowania rezerwy obowiązkowej. W szczególności, 27 lipca 2023 r. Rada Prezesów EBC zdecydowała, że oprocentowanie rezerw obowiązkowych będzie wynosić 0 proc. W Polsce również oprocentowanie środków rezerwy powinno ulec istotnej redukcji. Dodać trzeba, że banki komercyjne w Polsce osiągają ostatnio rekordowo wysokie zyski. Dobrze byłoby też, aby NBP dokonał szerszego przeglądu funkcjonowania systemu rezerwy obowiązkowej, bo jej rola – zwłaszcza w kontekście pandemicznego QE - jednak uległa zmianie.
Marek Dąbrowski
Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie
Odp: Nie mam zdania
Tego rodzaju decyzja ma w znacznej mierze skutki fiskalne. Przykładowo, EBC dokonał takiej redukcji, choć nie do końca wyjaśnił, dlaczego to robi (poza stwierdzeniem, że ma to wzmocnić mechanizm transmisyjny). W Polsce przez długi czas oprocentowanie rezerwy obowiązkowej było niższe o 1 punkt procentowy od stopy referencyjnej. W kwietniu 2020 r. doszło do zrównania tego oprocentowania ze stopą referencyjną. Stało się tak w następstwie serii obniżek stopy referencyjnej. Od tego czasu obie stopy zmieniają się tak samo. Można np. rozważyć zrównanie oprocentowania rezerwy obowiązkowej ze stopą depozytową (a więc inaczej niż było przed październikiem 2014 r.). Przy dokonywaniu zmian RPP powinna wyjaśnić powody.