Należy założyć optymistycznie, że projektowane plany, poprzedzone symboliczną ale porządkująca propozycje zmian uchwałą, będą właściwym krokiem na drodze przywrócenia niezależności TK. Kwestia bezstronności pozostanie zawsze już postulatem otwartym którego nadszarpnięty wizerunek TK będzie na pewno długo pokutował jeśli w ogóle się z jego otrząśnie. W świadomości obywateli na długo pozostanie instytucja która można uczynić bezpiecznikiem politycznym w granacie rzuconym w kierunku praworządności.
Krzysztof Koźmiński
Partner zarządzający w kancelarii Jabłoński Koźmiński i Wspólnicy Adwokaci i Radcowie Prawni.
Odp: Nie zgadzam się
Oczekiwanie, że organy władzy publicznej (zwłaszcza judykatywy) będą niezależne i bezstronne, stanowi oczywiście piękną i godną poparcia ideę.
Problem w tym, że - jak pokazują realne doświadczenia historyczne oraz bogata literatura prawnicza - organy sądownictwa konstytucyjnego (sądy lub trybunały konstytucyjne, a także inne organy uprawnione do weryfikacji zgodności aktów normatywnych z konstytucją) są instytucjami w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanymi w spór polityczny, światopoglądowy, aksjologiczny.
Obserwacja zagranicznej praktyki ustrojowej prowadzi do wniosku, że po prostu tak jest i musi być, ponieważ na normy konstytucyjne składają się w większości ogólne zasady, które mogą być dość swobodnie rozumiane (np. ochrona życia ludzkiego, wolność jednostki, godność osoby, zrównoważony rozwój, czy bezpieczne warunki pracy), czyli orzekający w tych sprawach sędziowie zawsze interpretują je przez pryzmat określonych stanowisk filozoficznych, ocen społecznych, a także partykularnych doświadczeń i subiektywnych wrażliwości. Przejawia się to w tym, że współcześnie to na ogół właśnie sądy konstytucyjne - a nie parlamenty - dokonują radykalnych przełamań dotychczasowego stanu prawnego w sprawach trudnych i kontrowersyjnych, jak np. aborcja czy eutanazja, zresztą niekoniecznie w stronę liberalno-progresywną, bo również w konserwatywną.
W tym sensie sądownictwo konstytucyjne nie jest żadnym "negatywnym ustawodawcą" (którego rola ogranicza się jedynie do eliminacji sprzecznych norm w hierarchicznym systemie prawnym), a faktycznie prawodawcą pozytywnym, który "aktywnie tworzy", "twórczo interpretuje" i "nadbudowuje".
Standardem zagranicznym, choć niepożądanym, jest też to, że bardzo często sędziami organów sądownictwa konstytucyjnego zostają byli politycy albo prawnicy-celebryci, rozpoznawalni ze względu nie tylko na swój dorobek zawodowy lub naukowy, ale wyraziste wypowiedzi i konkretną światopoglądową afiliację.
W konsekwencji: w instytucję sądownictwa konstytucyjnego wpisany jest z założenia nieusuwalny element polityczny. Prowadzi to do stanu, w którym z jednej strony instytucja sądownictwa konstytucyjnego ma żarliwych obrońców i zwolenników, z drugiej zaś strony niemałe grono, składające się często z wybitnych prawników, przeciwników, podnoszących zastrzeżenia względem modelu, w którym relatywnie niewielka grupa osób uzyskuje władzę negowania rozstrzygnięć parlamentu.