Przedstawiciele urzędu miasta uzasadniają fakt rozpoczęcia konsultacji w taki sposób: „bez wypowiedzi przedsiębiorców, właścicieli nieruchomości, miłośników krajobrazu, agencji reklamowych nie jesteśmy w stanie zrobić dobrych przepisów, gdzie zaraz po uchwaleniu i po naliczeniu opłaty reklamowej, która jest nieuchronna, nie będzie konfliktu społecznego".

Wydaje się, że władze Kielc wybrały właściwą drogę. Konsultacje mogą dać samorządom nie tylko wiedzę na temat nastrojów społecznych, stosunku do forsowanego projektu, ale także kanalizować potencjalne złe emocje. Działanie Kielc to przejaw poważnego traktowania obywateli.

Jednak włodarze niektórych miast wpadli w manię konsultowania niemal wszystkiego. Warszawski ratusz rozpoczyna właśnie konsultacje dotyczące „preferowanych kierunków adaptacji do zmian klimatu w poszczególnych obszarach miasta". W innych miastach zdarzało się, że władze pytały mieszkańców, czy mają zdekomunizować niektórych patronów ulic, mimo że było wiadomo, że jak nie samorząd, to wojewoda zdejmie ich nazwiska z tabliczek ulic.

Abstrahując od powyższych przypadków, można odnieść wrażenie, że efekty niektórych konsultacji są żadne, a celem jest wydanie pieniędzy z budżetu miasta dla instytucji, które je organizują. A to już jest patologia.