Często nie wiedzą, że zanim Francuzi wpadli ma pomysł zbudowania największego pałacu w Europie, wyprzedził ich w pierwszej połowie XVII wieku Krzysztof Ossoliński, wojewoda sandomierski, budując w Ujeździe zamek Krzyżtopór. Nie chodzi o to, by wytykać Francuzom, kto ich uczył jeść nożem i widelcem, ale o to, że wiedza o spektakularnym skarbie architektury nie tylko na skalę województwa świętokrzyskiego powinna być powszechna w całej Polsce.

Zamek był dziełem człowieka wykształconego i bywałego w świecie, zafascynowanego, jak wielu z nas dotąd, kulturą włoską. Rzeczpospolita miała wówczas taki potencjał ekonomiczny, że jej liderzy byli w stanie realizować najśmielsze marzenia. Ossoliński zrealizował swoje opus magnum, wykładając 5 mln ówczesnych złotych, co kilkunastokrotnie przewyższało roczny dochód kanclerza Jana Zamoyskiego, giganta pośród krezusów.

Do dziś krążą legendy na temat zjawiskowych rozwiązań architektonicznych. Nad salą balową miało być wielkie akwarium z egzotycznymi rybami. Konie jadły z marmurowych żłobów, zaś podziemne stajnie rozjaśniało światło odbijane przez system kryształowych luster. Pałac Krzysztofa miał łączyć z siedzibą brata Jerzego w Ossolinie podziemny korytarz, którym sanie sunęły po głowach cukru jak po śniegu.

Choć pałac nie przetrwał szwedzkiego „potopu", pięknieje z roku na rok, a jednym z elementów konserwacji będzie multimedialna inscenizacja budowli w 2018 roku. Ale już teraz warto zobaczyć ją na żywo.