Kobieta ważna w życiu pisarza

Ekspozycja o Monice Żeromskiej, córce twórcy związanego z ziemią świętokrzyską w kieleckim Muzeum Narodowym.

Publikacja: 23.04.2017 21:30

Monika Żeromska przy sztalugach

Monika Żeromska przy sztalugach

Foto: Muzeum Narodowe w Kielcach/Materiały prasowe

Wystawa w Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego, oddziale Muzeum Narodowego w Kielcach, przygotowana przez jej kierownika Sylwię Zacharz, oscyluje wokół trzech tematów. Monika Żeromska przedstawiona jest jako strażniczka pamięci o ojcu, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i utalentowana autorka pejzaży, portretów, oryginalnych kompozycji kwiatowych, a także pisarka doceniona przez środowisko literackie i krytykę.

– Monika Żeromska była dla większości Polaków córką wielkiego pisarza i to w odbiorze większości wyznaczało jej pozycję – powiedziała nam Sylwia Zacharz, kuratorka wystawy. A przecież nie sam fakt pokrewieństwa był powodem budowania wystawy poświęconej Monice Żeromskiej, tylko jej misja życiowa, czyli trzymanie pieczy nad spuścizną ojca. Według niej samej ta właśnie kwestia determinowała jej życie.

W jednym z wywiadów powiedziała: „Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką, stawałam na jego butach i tak razem chodziliśmy. Czasem myślę, że tak właśnie przeszłam przez całe swoje życie". Jednocześnie ludzie, którym dane było poznać Monikę, osobistości ze świata nauki, kultury, sztuki, konstancińscy i warszawscy sąsiedzi i przyjaciele zgodnie twierdzili, że była osobą tryskającą humorem i posiadała niezwykły dar opowiadania. Dlatego kolejnym powodem, dla którego powstała ekspozycja, była chęć pokazania zwiedzającym, jak ciekawą, nietuzinkową i niebanalną była osobą.

Talent malarski

30 maja przypadać będzie 104. rocznica urodzin Moniki Żeromskiej. Przyszła na świat we Włoszech, niedaleko Florencji. Jej matką była Anna Zawadzka, dla której pisarz porzucił żonę, co wywołało skandal towarzyski. A chociaż z Anną nie zawarł formalnie ślubu, również w testamencie uznawał ją za żonę i spadkobierczynię majątku. Po Zawadzkiej, która ilustrowała powieści Żeromskiego „Uroda życia" i „Wierna rzeka", Monika odziedziczyła talent malarski. O swoim malowaniu pisała: „Malowanie jest mi przez całe życie stanem przyrodzonym, to mi się tak strasznie dawno zaczęło, kiedy mając piętnaście czy szesnaście lat, po przeczytaniu po raz pierwszy Conrada, zaczęłam malować z bezczelną pewnością siebie ilustracje do wszystkich jego książek" – napisała w folderze do wystawy w Galerii Sceny Kameralnej w 1996 roku.

Monika, podobnie jak jej matka, była ilustratorką książek Stefana Żeromskiego – m.in. do „Dziejów grzechu", „Wiatru od morza", „Wiernej rzeki" oraz „Syzyfowych prac". Jak przypomina Sylwia Zacharz, wypowiadała się o swoich ilustracjach co najmniej z dystansem: „Nie znoszę książek dla dorosłych, które mają ilustracje. Sama mam swoje ilustracje do Żeromskiego w czterech powieściach, ale to jest wtrącanie się w cudzą wyobraźnię, co jest brutalne, i skąd wiadomo, że ja wiem lepiej od pierwszego lepszego czytelnika, jak wygląda ta czy inna scena czy postać? Tylko w „Wiernej rzece" mogę rysować Salomeę, na pewno wiedząc, jaka była, bo to mama i tylko mama. Ale już Ewa z „Dziejów grzechu"? – podważała swoje kompetencje.

Studia w Akademii Sztuk Pięknych, które ukończyła podobnie jak matka, sprawiły, że nie ograniczała się wyłącznie do malarstwa. Projektowała kostiumy i scenografie do sztuk teatralnych powstałych na podstawie utworów Żeromskiego i Wilde'a.

Marchewki i kapusta

Na wystawie zobaczyć można kilka płócien z bukietami kwiatów, dwa pejzaże pokazujące Konstancin oraz liczne martwe natury, o których pisała: „Takie malowanie to jest pewnie powtarzanie natury, epigonizm, fotograficzna sztuczka. Ale znowu, co byśmy wiedzieli o tym, na co patrzyli tamci, przed nami, przed setkami lat, jakich rzeczy dotykali, z czego pili wino, co lubili mieć koło siebie? Tak to sobie opisuję te małe uciechy wesołego malarza pustych słoików, pęczków marchewek i liści kapusty. Ale jak to jest, zastanawiam się po cichu, z malarstwem abstrakcyjnym. Czy abstrakcjoniście nie jest w gruncie rzeczy smutno? Czy mu wystarcza on sam? Tylko z własną głębią?".

– Dużą część eksponowanych płócien stanowią portrety – mówi Sylwia Zacharz, kuratorka wystawy. – Osoby przedstawione to głównie ludzie bardzo Żeromskiej bliscy: Julian Tuwim, prof. Alina Kowalczykowa, wnuk prof. Stanisława Lorentza, członkowie rodziny Przypkowskich, u których w Jędrzejowie, po upadku powstania warszawskiego, Monika z matką znalazły schronienie, Tadeusz i Piotr Maciej Przypkowscy oraz Zofia Hassa z Przypkowskich Makomaska. Nasi goście będą też mogli zobaczyć dwa autoportrety. Jeden młodzieńczy, „niedokończony", drugi niewielki, namalowany w 1945 r. Najważniejszy jest tu jednak portret Żeromskiego namalowany przez Monikę na wystawę poświęconą Stefanowi Żeromskiemu, zorganizowaną przez Muzeum Świętokrzyskie (obecnie Muzeum Narodowe w Kielcach) w 1950 roku.

Monika malowała przez całe życie, z większymi i mniejszymi przerwami. W rozmowie z Ewą Zielińską, na łamach „Rzeczpospolitej", powiedziała: „Po śmierci matki było mi bardzo trudno znów zacząć. Bo czy jest sens malować, kiedy nikt nie staje za plecami i nie mówi: »to nie jest ręka ludzka, popraw to« albo »już nie ruszaj« – co było najwyższą pochwałą, jaką mogłam od niej usłyszeć (...). Może jeszcze kiedyś wrócę do portretów. Bo do malowania kwiatów, tych bujnych bukietów, które kiedyś tak bardzo lubiłam, nie ma we mnie chyba dzisiaj dość radości. A twarz ludzka jest jako temat najważniejsza ze wszystkiego".

Wspomnienia

Również po śmierci matki w 1983 roku zdecydowała się na pisanie wspomnień. W 1994 roku, po wydaniu pierwszego tomu, otrzymała Literacką Nagrodę im. Władysława Reymonta. Do 2000 roku wydała kolejnych pięć tomów. W niezwykle barwny sposób pisała o rodzicach, rodzinnym domu, podróżach i powstaniu warszawskim. Wspominała spotkania z twórcami polskiej kultury. O Witkacym pisała: „Lubiliśmy szalenie, kiedy Witkacy przychodził wieczorem. Siedzieliśmy wszyscy pod lampą dookoła stołu, śmiałyśmy się razem z dorosłymi z ich opowiadań, dowcipów i błazeństw (...). Tak mi kiedyś powiedział w największej tajemnicy: „Pamiętaj, Muma, zawsze jak idziesz do dentysty, to przed jego gabinetem padnij na czworaka, a jak dentysta się boi, to już wszystko nie jest takie straszne, ja to zawsze robię". Nie chodziłam jeszcze wtedy do dentysty, ale coś z tego sposobu zostało mi w pamięci na całe życie".

Przez całe dorosłe życie, przede wszystkim zaś po śmierci ojca, opiekowała się spuścizną po Żeromskim. Jak podkreślała na łamach „Tygodnika Powszechnego" w 1964 roku – tylko nieliczne rękopisy drobnych utworów zaginęły w redakcjach albo przeszły na własność wydawców. Prawie wszystkie powieści – z wyjątkiem „Syzyfowych prac" i „Ludzi bezdomnych" – wszystkie sztuki i kilkanaście notesów, zawierających materiały historyczne, notatki z podróży, cytaty, a nawet większe fragmenty, które potem weszły do tej czy innej książki – pozostały w zbiorach rodzinnych w domu Żeromskiego w Konstancinie, który pisarz kupił z myślą o Annie Zawadzkiej.

Przed wybuchem powstania warszawskiego manuskrypty ulokowane zostały w piwnicy na Rynku Starego Miasta 11, gdzie przed wojną mieściła się drukarnia Towarzystwa Wydawniczego Jakuba Mortkowicza, wydawcy Żeromskiego. Budynek został zbombardowany, a dostęp do piwnic odcięty. W kwietniu 1945 roku córka rozpoczęła poszukiwania cennych rękopisów. Na początku znaleziono tylko dwie z czterech skrzynek. Pozostałe wygrzebano sześć lat później.

Monika przeniosła je do gmachu Zachęty, gdzie mieściła się wówczas pracownia konserwacji, prowadzona przez prof. Bonawenturę Lenarta. Stan rękopisów był opłakany. Oddzielono te, które nadawały się do uratowania, od rzeczy, których uratować nie sposób już było. „Dotykam kościanym nożem tej sklejonej masy (...) rozstępuje się i maże jak ser. Profesor Lenart proponuje dwa wyjścia. Albo zamknąć hermetycznie w słoju ten szczątek (...), albo spalić w kotłowni Zachęty (...) Stoję potem w tej kotłowni i patrzę na to, i płaczę" – pisała we wspomnieniach.

Na wystawie zobaczyć można również fotografie Moniki, szkolne świadectwa, rysunki i szkice czy fragmenty rękopisów.

– Naszych gości z pewnością zainteresują cenne i zabawne dedykacje dla Moniki, które zamieścili na kartach tytułowych swych utworów znani pisarze, m.in. Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Tadeusz Różewicz, Konstanty Ildefons Gałczyński, Władysław Broniewski czy w końcu umieszczona na okładce płyty dedykacja Karela Gotta – mówi Sylwia Zacharz.

Wystawa Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego na ulicy Jana Pawła II nr 5 w Kielcach będzie czynna do sierpnia.

więcej mnki.pl/zeromski

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: j.cieslak@rp.pl

Wystawa w Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego, oddziale Muzeum Narodowego w Kielcach, przygotowana przez jej kierownika Sylwię Zacharz, oscyluje wokół trzech tematów. Monika Żeromska przedstawiona jest jako strażniczka pamięci o ojcu, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i utalentowana autorka pejzaży, portretów, oryginalnych kompozycji kwiatowych, a także pisarka doceniona przez środowisko literackie i krytykę.

– Monika Żeromska była dla większości Polaków córką wielkiego pisarza i to w odbiorze większości wyznaczało jej pozycję – powiedziała nam Sylwia Zacharz, kuratorka wystawy. A przecież nie sam fakt pokrewieństwa był powodem budowania wystawy poświęconej Monice Żeromskiej, tylko jej misja życiowa, czyli trzymanie pieczy nad spuścizną ojca. Według niej samej ta właśnie kwestia determinowała jej życie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego