Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok: Gdzie lasy zielone i czyste powietrze

Samemu w tym sporcie nic zrobić się nie da. Musi być grupa rozumiejących się osób. I tak jest w moim klubie – mówi Michał Probierz, trener piłkarzy Jagiellonii Białystok.

Publikacja: 23.01.2017 23:30

Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok: Gdzie lasy zielone i czyste powietrze

Foto: Rzeczpospolita/Piotr Guzik

Rz: Pierwsze miejsce Jagiellonii po rundzie jesiennej ekstraklasy to niespodzianka. Teraz Białystok czeka na tytuł mistrza Polski...

Michał Probierz, trener piłkarzy Jagiellonii Białystok: Ja też bym chciał go zdobyć, to normalne, bo pracuje się dla zwycięstw. Ale jest tylu kandydatów, wiosną walka będzie bardzo zacięta. Nasze pierwsze miejsce pokazuje możliwości drużyny i daje sygnał konkurentom, że będziemy się w tej walce liczyć.

To nowa sytuacja. Do niedawna Jagiellonia znana była jako nieobliczalna drużyna, która może z każdym wygrać, zwłaszcza na swoim boisku, ale miewa też zaskakujące wpadki. Pan to zmienił...

Sam nie zmieniłem. Właśnie takie stawianie sprawy jest dla dziennikarzy dość typowe. Albo nas chwalicie albo krytykujecie, nie wdając się w szczegóły. Trener nie działa sam. Owszem, ja coś swoim nazwiskiem i twarzą firmuję, ale ani zwycięstwa nie są zasługą jednego człowieka, ani porażki jego wyłączną winą. W końcu ja już raz, po trzech latach pracy, musiałem z Jagiellonii odejść. Jednak kiedy w kwietniu 2014 roku otrzymałem propozycję powrotu, długo się nie zastanawiałem. To jest dobre miejsce do pracy. W ogóle jeśli ktoś w piłce nożnej mówi, że sam osiągnął sukces, to proszę nie wierzyć. Samemu w tym sporcie nic zrobić się nie da. Musi być grupa rozumiejących się osób i coś takiego teraz w Białymstoku jest.

Pracował pan w Lechii, w Wiśle, zawsze krócej ,niż można się było spodziewać. Co takiego jest w Jagiellonii, że wrócił pan do Białegostoku, a kibice noszą tam pana na rękach?

Każdy klub jest inny. Akurat w Lechii byłbym może dłużej, ale zmienił się właściciel. Z panem Andrzejem Kucharem miałem bardzo dobry kontakt. Kiedy on odszedł, ja też. W Białymstoku panuje stabilizacja. Właściciele Jagiellonii nie zmieniają się od lat, z prezesem Cezarym Kuleszą rozumiemy się bez słów, a do tego dochodzi miasto. Tadeusz Truskolaski jest prezydentem od dziesięciu lat, ponieważ jest bardzo dobrym zarządcą. Białystok się rozwija, co można zobaczyć i w centrum, na reprezentacyjnej ulicy Lipowej, która stała się urokliwym deptakiem, i na obrzeżach. Nasz nowy stadion na 23 tysiące miejsc należy do najładniejszych w Polsce, a przecież konkurencja pod tym względem jest duża. Doszło do takiej sytuacji, że kiedy mówi się: Białystok, pierwsze skojarzenie brzmi: Jagiellonia. Promocja przez sport wychodzi wszystkim na korzyść.

Czy Jagiellonia jest już dla piłkarzy atrakcyjna? Z punktu widzenia cudzoziemca Białystok leży jednak na końcu Polski, a śnieg w mieście nie topnieje do maja...

Faktem jest, że 10 stycznia, kiedy wyszliśmy na trening, było minus 15 stopni. Ale my nie musimy za to trenować w maskach, jak to się ostatnio zdarzyło piłkarzom w Krakowie. W Białymstoku otoczonym lasami powietrze jest bardzo czyste. Nie przebijemy Warszawy pod względem ilości atrakcji, rozrywek i tak dalej. Ale lepiej, żeby tego nie było za dużo, bo to czasami działa na gracza niekorzystnie. On ma trenować i się mobilizować, a nie „rozrywać". Białystok jest atrakcyjny, ponieważ na meczach stadion wypełnia się kibicami, pięknie wyglądają żółto-czerwone trybuny. A poza tym Jagiellonia już poznała smak europejskich pucharów, grała o nie trzykrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat, a to jest zawsze dodatkowy magnes dla piłkarza, żeby tu przyjść.

Z ostatnich dziesięciu lat pan spędził w Białymstoku prawie sześć, ale bodaj trzykrotnie oddawał się pan do dyspozycji zarządu i za każdym razem prezes Cezary Kulesza mówił, że cieszy się pan jego zaufaniem. Pracował pan dalej i wszyscy dobrze na tym wychodzili...

Kiedy widzisz, że chociaż robisz wszystko, aby odnieść sukces, a mimo to się nie udaje, miewasz chwile zwątpień. Stąd moje rozterki kończące się myślami o odejściu, nie tylko w Jagiellonii zresztą. Życie trenera szybko sprowadza na ziemię. Żyjesz w rytmie tygodniowym i myślisz. Zapamiętałem w związku z tym taką sentencję księdza Jana Twardowskiego: „Nie wiem, po co tak długo myślałem, skoro nic nie wymyśliłem. To mogłem nie myśleć". To jest głęboka myśl, którą powinien zapamiętać każdy, bez względu na to, czym się zajmuje.

Jednak fakt, że jest pan dziś trenerem najdłużej bez przerwy pracującym w jednym klubie może mieć wpływ na wyniki. Odczuwa pan ten komfort?

Oczywiście trenera ocenia się na podstawie wyników drużyny. Ale warto pomyśleć o warunkach, w jakich pracuje, i co robi dla klubu, co po nim zostanie. Trofea są ważne. Mam w CV zdobycie z Jagiellonią Pucharu Polski, Superpucharu i grę o europejskie puchary. Ale wie pan, co uważam za prawdziwy sukces? W roku 2009 Jagiellonia rozpoczynała sezon z dziesięcioma minusowymi punktami. To była kara nałożona przez PZPN za winy z przeszłości. Na początku sezonu uznawano nas za głównego kandydata do spadku. A my tę stratę odrobiliśmy już po czterech kolejkach, potem pracowaliśmy na zysk, wyszliśmy na plus i w tym samym sezonie zdobyliśmy jeszcze Puchar Polski. Wyczynem było utrzymanie Polonii Bytom w lidze. Umówmy się, że zdobycie z Polonią tytułu mistrza Polski to szansa jedna na milion. Ale utrzymanie to było osiągnięcie, które naprawdę się liczy.

Mówi się, że trenera można oceniać dopiero wtedy, kiedy zagwarantuje mu się spokój i warunki pracy. Czyli po dwóch, trzech latach w jednym miejscu. Panu te warunki zapewniono, pańskiemu koledze z boiska Waldemarowi Fornalikowi też. Jagiellonia jest w tabeli pierwsza, a Ruch ostatni. Nie ma w tym żadnej logiki...

Jest. Proszę popatrzeć, w jakich warunkach pracuje Waldek. Jagiellonia, która dopiero od kilku lat walczy o swoje miejsce w historii polskiej piłki, jest przy tradycji i wielkości nazwisk w Ruchu Chorzów na początku drogi. Ale dziś między poziomem organizacyjnym Jagiellonii i Ruchu jest spora różnica. Waldkowi Fornalikowi jest na pewno trudniej niż mnie.

W ciągu prawie sześciu lat pracy miał pan w klubie kilku wybitnych piłkarzy, z Tomaszem Frankowskim i Kamilem Grosickim włącznie. Którzy byli dla pana najważniejsi?

Wszyscy. Każdy na kogo w danej chwili stawiałem. Ale może pana zaskoczę. Mam szczególny sentyment i szacunek dla Rafała Grzyba. Ja go w roku 2010 sprowadziłem z Polonii Bytom, jest bardzo ważny dla Jagiellonii i nic dziwnego, że nosi opaskę kapitana.

Czy myśli pan, że atrakcyjność Jagiellonii jest już na tyle duża, że za chwilę w kolejce do klubu będą się ustawiali znani zawodnicy?

Może tak kiedyś się stanie. Ale dopóki nie będziemy w stanie płacić zawodnikom tyle, co Legia, nie możemy się spodziewać transferów gwiazd. Dlatego przyjęliśmy inną drogę. Bardzo chętnie sprowadzamy graczy zagranicznych, którzy w Białymstoku dobrze się czują i mogą realizować swoje plany. Do takich jak w przeszłości Thiago Cionek czy teraz Konstantin Vassiljev i Fedor Cernych trzeba mieć nosa. Ale równie ważna jest dla nas penetracja Podlasia. Mało który klub w Polsce znalazł i dał szansę tylu talentom ze swojego regionu co my. Mam takie poczucie, że dla każdego młodego chłopaka z północno-wschodniej Polski Jagiellonia jest pierwszym marzeniem. I my staramy się te marzenia spełniać. Do Jagiellonii przychodzi się z przyjemnością. Klub zawsze zresztą słynął ze szkolenia młodzieży...

Trener Ryszard Karalus jest znany w całej Polsce jako wybitny wychowawca młodzieży...

No właśnie. Mamy sieć swoich skautów, ja też czasami jeżdżę na mecze poza Białystok, kiedy słyszę, że warto przyjrzeć się jakiemuś chłopakowi. Jedyny problem, jaki w związku z tym mamy, to zbyt skromna baza treningowa.

Jest pan Ślązakiem, związanym trochę emocjonalnie i rodzinnie z Łodzią, ale sześć lat spędzonych w Białymstoku to kawał pańskiego życia. Przyjeżdża tam do pana jakiś gość, chce pan na nim zrobić wrażenie. Co mu pan poza stadionem pokaże?

Zacznę od pałacu Branickich w centrum miasta. Przepiękny, późnobarokowy, nazywany Wersalem Podlasia. Wraz z ogrodami jest rzeczywiście wyjątkowy. Mam tam swoje ulubione miejsce, jest nim biblioteka.

Kiedyś zwiedzałem ten pałac i od pracującej tam pani usłyszałem: a wie pan, że nawet trener piłkarzy Jagiellonii u nas był?

Nawet wiem o kim pan mówi, bo ja tam byłem nieraz i tę panią znam. Trenerzy czytają i piłkarze też. A ja bardzo dużo. Mam taki zwyczaj, że przeczytaną książkę przekazuję komuś innemu, żeby też przeczytał. To oczywiście nie są tylko książki sportowe.

Znam kilku trenerów i wielu piłkarzy, których podejrzewam o to, że nie przeczytali żadnej książki. Niektórzy za to napisali...

To się zmienia. My w Jagiellonii czytamy, bo czasami nasza podróż autokarem na mecz z Białegostoku trwa dziesięć godzin. W karty przez drogę już się nie gra. W autokarze czasami słychać ciszę, bo jedni śpią, a inni czytają. Nie chcę przez to powiedzieć, że Jagiellonia wygrałaby konkurs czytelniczy w kategorii zespołowej, bo każdy piłkarz jest inny. Ale wiem, że to są mili i inteligentni chłopcy, świadomi swojej pracy, odpowiedzialności i pozycji w mieście.

Zwiedziliśmy już pałac Branickich i co dalej?

Tutaj trzeba przyjechać na dłużej. W samym Tykocinie spędzi pan kilka godzin i będzie chciał do niego wrócić. Zauroczy pana letnia rezydencja Branickich, czyli pałac w Choroszczy. W Supraślu jest znakomite muzeum ikon. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Białegostoku jest zabytek na zabytku, a do tego zielone lasy i czyste powietrze. Warto przyjeżdżać, ale trzeba wybrać taki termin, żeby pójść na mecz Jagiellonii.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: s.szczeplek@rp.pl

Rz: Pierwsze miejsce Jagiellonii po rundzie jesiennej ekstraklasy to niespodzianka. Teraz Białystok czeka na tytuł mistrza Polski...

Michał Probierz, trener piłkarzy Jagiellonii Białystok: Ja też bym chciał go zdobyć, to normalne, bo pracuje się dla zwycięstw. Ale jest tylu kandydatów, wiosną walka będzie bardzo zacięta. Nasze pierwsze miejsce pokazuje możliwości drużyny i daje sygnał konkurentom, że będziemy się w tej walce liczyć.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego