Ireneusz Czerski, dyrektor Hotelu Mikołajki Conference & Spa: Mocna zimowa oferta

Mamy stoki narciarskie, atrakcją są zdecydowanie bojery, ale też muzea czy park dzikich zwierząt – mówi Ireneusz Czerski, dyrektor Hotelu Mikołajki Conference & Spa.

Publikacja: 11.01.2017 22:00

Ireneusz Czerski

Ireneusz Czerski

Foto: materiały prasowe

Rz: Mazury wydają się wspaniałym miejscem na urlop bądź weekendowy wypad latem – bo są jeziora. Także jesienią – bo rzadko zawiodą grzybiarzy. A zimą?

Ireneusz Czerski: Utarło się już, że są trzy kierunki turystyczne w Polsce – morze, góry i na trzecim miejscu Mazury, bo mają tylko letnią ofertę. W rzeczywistości zima w naszym regionie daje duże możliwości spędzenia wolnego czasu. Mamy stoki narciarskie i wcale nie trzeba jeździć w Tatry, Beskidy czy Bieszczady, przepłacać za wyciągi i stać w kolejkach, żeby sobie dobrze pojeździć. Mamy tutaj wzgórza, to prawda nie góry. Ale trasy narciarskie do półtora czy nawet dwóch kilometrów można znaleźć bez problemu. Przy tym Mazury nie są tak oblegane ani zadeptane i zniszczone, jak Pomorze czy Zakopane. To duży obszar, więc i turystycznie mają sporą przepustowość. Dodatkowo jakość zimowej infrastruktury jest u nas wysoka, sprzęt jest nowy i starannie konserwowany. Armatki śnieżne mamy takie same jak w Tatrach.

Rok temu w Mikołajkach został otwarty wyciąg narciarski z 700-metrową trasą zjazdową, jest Góra Czterech Wiatrów w Mrągowie z dwoma wyciągami, Morenowa Stacja Narciarska, gdzie są trzy trasy, Piękna Góra, Kartasiówka.

A jeśli ktoś nie jeździ na nartach?

Mazury zimą oferują wiele atrakcji dla turystów. W samych Mikołajkach znajduje się Muzeum Reformacji w kościele ewangelicko-augsburskim oraz doskonale zachowany cmentarz żydowski. Niedaleko Rucianego jest Galindia, zrekonstruowany gród plemienia Galindów, także czynny przez cały rok. I oczywiście park dzikich zwierząt w Kadzidłowie, zorganizowany w bardzo interesujący sposób, bo to ludzie są „w klatkach", a zwierzęta na wolności.

Inną zimową atrakcją są zdecydowanie bojery. Oczywiście do tego potrzebna jest mroźna pogoda, ale z tym akurat nie ma problemu w naszym regionie. Więc jeśli ktoś chciałby poczuć adrenalinę, to warto się u nas pojawić. A jeśli jezioro mocno zamarznie, można zorganizować także rajdy samochodowe. Nie mówiąc już o tym, że Warmia i Mazury są chyba jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce do fotografowania. Warto też wspomnieć o wędkarstwie lodowym, rajdach skuterami śnieżnymi czy przejażdżkach konnych w zimowej aurze. Oczywiście im więcej śniegu, tym więcej atrakcji i zabawy.

Branża turystyczna zrozumiała, jaką zima jest szansą na ściągnięcie gości w okresie, który tradycyjnie był sezonowym dołkiem?

Przedsiębiorcy dawno zrozumieli, że aby prowadzić biznes i mieć z niego profity, sezon musi trwać cały rok. Jest tylko jeden problem, który poważnie utrudnia nam funkcjonowanie: infrastruktura transportowa. Oczywiście rozwija się, ale na tyle wolno, że dojazd, i nie mówię tutaj o zagranicy, ale również z Polski, jest problemem. Lotnisko w Szymanach sporo zmieniło, drogi są remontowane, powstają też nowe. Ale nadal czekamy na infrastrukturę transportową z prawdziwego zdarzenia. Teraz nie mogę mieć pretensji do osób z Warszawy, Łodzi czy Krakowa, które mając do wyboru dojazd do Mikołajek czy nad morze, w większości wypadków wybiorą Wybrzeże, bo zarówno szybkość, jak i komfort jazdy są nieporównywalne. Podróż z Warszawy nad morze i na Mazury zajmie trzy i pół godziny. Tyle że po zupełnie różnej drodze. Wielu kierowców mówiło mi, że boją się mazurskich dróg, co zresztą często widzę, jadąc za autami z obcą rejestracją.

Niepokoi nas likwidacja linii kolejowych. A gdyby nie transport prywatny, do Mikołajek kursowałyby może dwa–trzy autobusy w ciągu dnia. Do Szyman jest 70 km i ani jednego odcinka drogi dwupasmowej. Mazury zachodnie trochę odżyły, jest budowana S7, pendolino jedzie przez Iławę, ale wschodnia część powoli staje się skansenem. To problem, który uniemożliwia nam rozwój.

A jednocześnie powstaje sporo obiektów wysokiej klasy, z dobrze wyszkoloną kadrą, dlatego nie widzę innej możliwości niż dalszy rozwój infrastruktury drogowej.

Kiedy rozmawiam z osobami, zwłaszcza z cudzoziemcami, które odkryły Mazury, przyznają, że zaskoczyła ich regionalna kuchnia. Czy jest to bodziec dla branży?

Od dawna jesteśmy świadomi wartości lokalnej kuchni i staramy się maksymalnie wykorzystywać miejscowe produkty. Powstaje coraz więcej lokali z ofertą regionalną, często pożądaną odmianą od kuchni typowo hotelowej. Rozumiemy naszych gości, że jeśli przyjadą na kilka dni, to chcą także spróbować czegoś typowego dla danego miejsca. Na Mazury nie przyjeżdża się, żeby zjeść wieprzowe polędwiczki w sosie pomidorowym albo łososia. To można zjeść w każdej restauracji w Polsce. Natomiast ryby słodkowodne, dziczyzna, dania z grzybów – dania proste w karczmach regionalnych czy bardziej wypracowane i wyszukane w restauracjach hotelowych – są właśnie mocną stroną naszej oferty.

Latem na Mazurach tanio nie jest. A jak kształtują się zimowe ceny?

Z pewnością jest tutaj taniej w porównaniu z innymi turystycznymi regionami Polski. I to przez cały rok. Podobnej klasy obiekty nad morzem czy w górach potrafią być dwukrotnie droższe od naszej oferty. Oczywiście i u nas letni wypoczynek kosztuje więcej, bo to pełnia sezonu, duży popyt i standard obiektu. A inwestorzy w branży turystycznej muszą zarobić na trudniejsze, zimowe miesiące.

Czy w takich hotelach jak Mikołajki zatrudnienie jest stałe?

Hotel Mikołajki tworzy stały zespół osób zatrudnionych na umowach o pracę. Natomiast na potrzeby wyjątkowych okazji wspomagamy się personelem zatrudnionym na umowę-zlecenie.

Rz: Mazury wydają się wspaniałym miejscem na urlop bądź weekendowy wypad latem – bo są jeziora. Także jesienią – bo rzadko zawiodą grzybiarzy. A zimą?

Ireneusz Czerski: Utarło się już, że są trzy kierunki turystyczne w Polsce – morze, góry i na trzecim miejscu Mazury, bo mają tylko letnią ofertę. W rzeczywistości zima w naszym regionie daje duże możliwości spędzenia wolnego czasu. Mamy stoki narciarskie i wcale nie trzeba jeździć w Tatry, Beskidy czy Bieszczady, przepłacać za wyciągi i stać w kolejkach, żeby sobie dobrze pojeździć. Mamy tutaj wzgórza, to prawda nie góry. Ale trasy narciarskie do półtora czy nawet dwóch kilometrów można znaleźć bez problemu. Przy tym Mazury nie są tak oblegane ani zadeptane i zniszczone, jak Pomorze czy Zakopane. To duży obszar, więc i turystycznie mają sporą przepustowość. Dodatkowo jakość zimowej infrastruktury jest u nas wysoka, sprzęt jest nowy i starannie konserwowany. Armatki śnieżne mamy takie same jak w Tatrach.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego