Albert Einstein miał powiedzieć, że w dniu, w którym umrze ostatnia pszczoła, ludzkości zostaną cztery lata życia. Mniej więcej na tak długo wystarczy ludziom zapasów żywności. Pszczół ubywa coraz szybciej, bo przybywa zanieczyszczeń i trucizn w powietrzu, śmieci, brudu i odpadów.

Świadomi tego faktu starają się ratować pszczoły i nas samych. Leśnicy z nadleśnictwa Elbląg rozpoczęli instalowanie na drzewach barci – wydrążonych pni, które będą pełnić rolę nadrzewnych uli, zasiedlonych przez dzikie pszczoły.

Takie barcie widziałam trzy lata temu na Litwie, w Dzukijskim Parku Narodowym. I u nas nie brakuje obszarów, na których panują dobre warunki dla dzikich pszczół. Mazury to duże kompleksy lasów, łąk, ugorów przy granicy z Rosją, gdzie ludzi mieszka niewielu, rolnictwo nie jest zbyt rozwinięte, a więc i przyroda dobrze sobie radzi.

Gorzej jest nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi, szczególnie latem. Niska świadomość ekologiczna Polaków powoduje, że mamy brudne brzegi jezior i parkingi leśne.

Tego stanu nie poprawią nawet największe inwestycje w Krainie Wielkich Jezior wywalczone przez stowarzyszenie tamtejszych gmin. Poprawią infrastrukturę, ale świadomości Polaków nie zmienią.