Folklor i przełamywanie schematów

Tydzień Kultury Beskidzkiej ma pokazywać, że można się różnić i żyć w zgodzie – mówi Leszek Miłoszewski, dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej.

Publikacja: 11.07.2017 22:30

Folklor i przełamywanie schematów

Foto: materiały prasowe

Rz: Co stanowi o sile TKB?

Leszek Miłoszewski: Po pierwsze, tradycja, polegająca na tym, że trwa nieprzerwanie od 54 lat. Po drugie, folklor ma potężną siłę, niedocenioną w Polsce. Jest widowiskowy, atrakcyjny, ma przypominać o ważnych rzeczach. Siłą są także ludzie. Najmniejszy zespół folklorystyczny to jest 20–30 osób. To jest impreza, która jest przygotowywana przez wielu ludzi stanowiących jeden zespół. Imprez, które się odbywają w jednej miejscowości, jest sporo, takich mających miejsce równocześnie w pięciu miejscach, a w weekendy nawet więcej, praktycznie nie ma. W TKB zaangażowani są wójtowie, burmistrzowie, członkowie zespołów, publiczność. Folklor interesuje ludzi w różnym wieku. Wszyscy się tu spotykają. Ta impreza opiera się modom, ma stałą publiczność, mimo ponad 50 lat nie ma problemu z frekwencją.

Jak zmienia się odbiór imprezy wraz ze zmianą realiów naszego życia? Kiedyś granice były zamknięte, na TKB można było się zetknąć zespołami z egzotycznych miejsc. Dziś ludzie podróżują – czy to przekłada się na zainteresowanie publiczności?

Nie ma wielkiej różnicy. Ciekawość świata była zawsze. Obecne możliwości podróżowania są wielkie, natomiast tylko nieliczni tak naprawdę z tego korzystają. Na ogół się wyjeżdża, ląduje w kurorcie turystycznym, tego obcego kraju się nie widzi, nie poznaje kultury. Są oczywiście ludzie, którzy sami sobie organizują wyjazdy, których ambicją jest docieranie do źródeł, ale ich jest niestety niewielu.

Nie trzeba zresztą wyjeżdżać za granicę, wystarczy popatrzeć na Polskę. Ludzie ze środkowej czy północnej Polski górala kojarzą tylko z tym zakopiańskim. W Polsce jest dużo myślenia schematycznego, stereotypowego. Na TKB jest możliwość przełamywania schematów, edukacji folklorystycznej. Jedną z dwóch imprez konkursowych jest Festiwal Folkloru Górali Polskich, gdzie wyraźnie jest podkreślany fakt, że są różne grupy etnograficzne wśród polskich górali – inaczej się ubierają, mówią różną gwarą, mają różne zwyczaje. To są różne społeczności. Podobnie jest z zespołami zagranicznymi, które gościmy. Część powiela schematy, ci najbardziej autentyczni zazwyczaj są biedni, a po stronie zespołu jest koszt podróży. Na taki wyjazd będzie stać zespół, który ma sponsorów. Nieczęsto udaje się zorganizować przyjazd grupy pokazującej prawdziwy folklor. Im dalej, tym trudniej.

Czy publiczność różni się w poszczególnych miejscowościach goszczących TKB, czy ludzie się przemieszczają pomiędzy estradami?

Publiczność jest inna w każdym z miejsc, ale mam nadzieję, że też się przemieszcza. Niestety, nie mieliśmy do tej pory takich badań. Obserwujemy publikę, niektórych widzimy co roku. Takie badania byłyby bardzo ciekawe. Byłoby świetnie, gdyby ludzie odwiedzili Wisłę, Szczyrk, Maków Podhalański, Żywiec, Ujsoły, pojechali do Istebnej czy na Gorolskie Święto w Jabłonkowie. W każdym tym miejscu jest inaczej. W Jabłonkowie organizatorami się Polacy, którzy od lat mieszkają w Republice Czeskiej. Dla nich ta impreza nie tylko jest wydarzeniem kulturalnym, ale w ten sposób pokazują swoją tożsamość. Ma charakter narodowy w dobrym znaczeniu tego słowa. Pokazują, że mają kulturę, o którą dbają. Impreza ma charakter patriotyczny, ale także towarzyski. Polacy podziwiają czeskie zespoły i na odwrót. W Wiśle czy Istebnej, na Śląsku Cieszyńskim TKB wygląda inaczej, a jeszcze inaczej w Ujsołach czy Żywcu. Ta impreza ma pokazywać, że można się różnić i żyć w zgodzie, wzajemnym szacunku. Każde z tych miejsc zachowuje swoją specyfikę, co widać na każdym kroku, w architekturze, jak prowadzone są koncerty, jak ludzie reagują, warto to obserwować. Na każdej z tych estrad część widowni jest wyrobiona, bo w każdej z tych miejscowości działają od lat zespoły folklorystyczne. Porównują obecny zespół z tym, z którym kiedyś byli związani, albo widzą inny zespół i porównują ze swoimi doświadczeniami, fachowo oceniając to, co widzą. Są także osoby, które podczas TKB uczą się, mają wyobrażenie cepelii, kojarzą folklor tylko z zespołami Śląsk i Mazowsze, tu odkrywają prawdziwy folklor. Wielkie miasto odkrywa to, co na Podhalu i Beskidach funkcjonuje od zawsze.

Zespoły folklorystyczne to młodsze twarze. Młodzi realizują w zespołach swoje pasje?

Ważne jest, by była zachowana ciągłość pokoleniowa. Jak się zrobi przerwę, trudno to odbudować. Zespół Istebna ma ponad 100 lat. Nie ma zespołu, który ma równą formę. Ludzie się zmieniają. Tym, co stanowi o sile zespołu, grupy tańczącej i śpiewającej, są młodzi ludzie w wieku 17–30 lat. Kiedy zakładają rodziny, odchodzą, pojawiają się tylko na występy okolicznościowe. Ciągłość podtrzymują młodzi. Trudno jest zaczynać, mając kilkanaście lat, najlepiej, jak dziecko trafia do zespołu w wieku przedszkolnym.

Z jednej strony jest siła tradycji, a jaki jest kierunek rozwoju TKB?

Nam jako organizatorom trudno to oceniać, jesteśmy za blisko. Nam się może wydawać, że rok do roku jest podobny, ale prawdopodobnie tak nie jest. Łatwiej będzie to zauważyć komuś, kto przyjedzie po kilkuletniej przerwie. Polska wieś się zmienia. W każdym domu jest telewizor, internet. Każdy zespół folklorystyczny funkcjonuje w sieci. Kiedyś wysyłało się listy, zaproszenia, teraz dużo można załatwić przez telefon komórkowy, w internecie zorientować się, czym dany zespół się zajmuje. Prawie już nie ma autentycznych zespołów, choć to też nie znaczy, że wszystko jest wystylizowane. Wiele zwyczajów pokazują już tylko zespoły folklorystyczne, życie się zmieniło, część zwyczajów jest tylko przywoływana. To, co było pokazywane 20–30 lat temu, pod względem artystycznym było znacznie słabsze od tego, co jest teraz. Teraz jest ogromna konkurencja. Potrzebny jest profesjonalny program, trzymający w napięciu. Można się obronić tylko prawdą. A pokazanie jej na scenie jest wielką sztuką.

Występy to jedno, ale atmosferę tworzy też to, co wokół sceny się dzieje. Na ile można nazwać to jarmarkiem regionalnym, a na ile wkrada się już w to miejsce komercja i chińszczyzna?

Różnie. Każda miejscowość decyduje, jak to wygląda u niej. W Istebnej w tym roku będzie pokaz mody kobiecej inspirowany twórczością koronkarską. Myślę, że to świetny pomysł. W Wiśle jest najwięcej stanowisk handlowych, gdzie są dostępne przeróżne rzeczy. Mam nadzieję, że tam jest trochę sztuki ludowej, a co za tym idzie, spotkać można twórców ludowych. Częściej mówimy jednak o rękodziele inspirowanym sztuką ludową. W Żywcu od lat odbywają się Targi Sztuki Ludowej, choć trudno dziś zdefiniować sztukę ludową. Ale jakieś granice muszą być. Są rzeczy pięknie wykonywane przez artystów, ale inspiracja folklorem jest daleka.

TKB integruje także mieszkańców, w Wiśle się chodzi „na kulturę", ludzie się specjalnie umawiają.

Obserwujemy to od lat i zapraszamy do współpracy. Ludzie oglądają, wybierają z programu, co ich interesuje, czasem krytykują. Na wiosnę dwie niezależne od siebie osoby przyszły po wizycie w Bhutanie. Podobały im się tamtejsze zespoły i zasugerowały, by zaprosić je na TKB. Najtrudniejszą przeszkodą jest podróż do Polski. Być może ktoś im finansowo pomoże. Na takie sugestie liczymy i doceniamy.

Dobrze jest, gdy ludzie oceniają, mówią, że widzieli już lepsze zespoły z danego kraju. My także się przyglądamy. Staramy się nie zapraszać tych samych grup. Trzeba też podkreślić, że to są zespoły amatorskie. Ludzie robią to dla satysfakcji, z ciekawości świata. Nieunikniony jest przy organizacji tej imprezy margines improwizacji. Nie numerujemy miejsc. Ludzie przychodzą, wychodzą, czasem oglądają cały program. Tu nie przychodzi się jak do sali koncertowej, nie ma przymusu oglądania wszystkiego od początku do końca.

Jest występ, na który czeka pan szczególnie?

W tym roku mamy 15 grup zagranicznych. Myślę, że dla publiczności egzotyczne będzie Portoryko. Z Europy jest wybór między północą – Finlandią i Estonią, a południem. Należy się jednak spodziewać spokojniejszego folkloru. Tradycyjnie będą zespoły bałkańskie – Serbia, Chorwacja, Rumunia. Będzie Majorka i Gruzja.

Warto zwrócić uwagę na polskie zespoły. 15 z nich bierze udział w konkursie w ramach Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych. Będzie zespół Wilamowice spod Bielska-Białej. Nie mamy świadomości, że to fenomen na skalę światową. Zespół stara się pokazać odmienność kulturową. To są potomkowie Flamandów, mówią językiem wilamowskim. W zespole są osoby starsze, które stanowią źródło cennych informacji. Ich występ może być dla wielu niespodzianką.

Organizowany przez Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej Tydzień Kultury Beskidzkiej odbędzie się od 29 lipca do 6 sierpnia. Program dostępny na stronie: www.rok.bielsko.pl

Rz: Co stanowi o sile TKB?

Leszek Miłoszewski: Po pierwsze, tradycja, polegająca na tym, że trwa nieprzerwanie od 54 lat. Po drugie, folklor ma potężną siłę, niedocenioną w Polsce. Jest widowiskowy, atrakcyjny, ma przypominać o ważnych rzeczach. Siłą są także ludzie. Najmniejszy zespół folklorystyczny to jest 20–30 osób. To jest impreza, która jest przygotowywana przez wielu ludzi stanowiących jeden zespół. Imprez, które się odbywają w jednej miejscowości, jest sporo, takich mających miejsce równocześnie w pięciu miejscach, a w weekendy nawet więcej, praktycznie nie ma. W TKB zaangażowani są wójtowie, burmistrzowie, członkowie zespołów, publiczność. Folklor interesuje ludzi w różnym wieku. Wszyscy się tu spotykają. Ta impreza opiera się modom, ma stałą publiczność, mimo ponad 50 lat nie ma problemu z frekwencją.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego