Już nie wyskoczę z okna

Wojciech Kuczok, pisarz, opowiada o swoim Ruchu i upadku śląskiej piłki, która nie nadążyła za przemianami w regionie.

Publikacja: 09.05.2017 23:30

Wojciech Kuczok, urodzony w Chorzowie w roku 1972. Pisarz, scenarzysta i speleolog. Za powieść „Gnój

Wojciech Kuczok, urodzony w Chorzowie w roku 1972. Pisarz, scenarzysta i speleolog. Za powieść „Gnój” otrzymał Paszport „Polityki” i Nagrodę Literacką Nike. Dziś w wydawnictwie „Od deski do deski” ukazuje się jego nowa książka pt. „Czarna”.

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rz: Ruch jest na ostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy i scenariusz, że w przyszłym sezonie po raz pierwszy w historii w najwyższej lidze nie będzie żadnej drużyny z Górnego Śląska, jest całkiem realny.

Wojciech Kuczok: To zbyt daleko idące uogólnienie. Jeszcze jest Piast, który też walczy o utrzymanie i może spaść, ale na tę chwilę jest na bezpiecznym miejscu. No i z I ligi musiałby nie awansować GKS Katowice, który wciąż ma szanse.

Ale wyobraża pan sobie taki scenariusz?

Tak, wyobrażam sobie. Nie przychodzi mi to z wielkim trudem, wystarczy rzut oka na tabelę. Zastanawiam się jednak, czy to by cokolwiek zmieniło. Mógłbym mieć tak zwaną erekcję wisielca, czyli niech spadną, rozpadną się, może to kogoś wzruszy, może coś się w końcu zmieni, zbudują od nowa... Nie sądzę jednak, by kogokolwiek to wzruszyło. Tonacja tekstów dziennikarskich, albo paradziennikarskich o dołowaniu śląskiej piłki, to – mówiąc eufemistycznie – z trudem tłumiona schadenfreude. Jak wielki był dla niektórych zawód, że w grudniu Ruch za nieprawidłowości finansowe nie został od razu spuszczony z ekstraklasy z hukiem, tylko odjęto mu cztery punkty.

Ale ja się nie obawiam spadku Ruchu, ja się obawiam upadku. W tej sytuacji finansowej, kolejnych kredytach branych, by przedłużyć ekstraklasowy byt, to się naprawdę może rozlecieć. Powtórka z Piasta czy Polonii Bytom, które spadały o kilka klas rozgrywkowych, jest niestety możliwa. I w przypadku Ruchu niekoniecznie musi to być tak optymistyczny scenariusz jak był z Piastem: od B-klasy do wicemistrzostwa Polski.

Pamięta pan ostatni tytuł mistrzowski Ruchu w 1989 roku?

Chodziłem na każdy mecz domowy, jeździłem na większość wyjazdów, zresztą wtedy połowa drużyn w ekstraklasie była ze Śląska, więc były to wyjazdy tramwajami, a nie pociągami. Pamiętam, jak kibice Ruchu postanowili świętować ten tytuł bijatyką z milicją, która była bardziej efektowna niż rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem. Patrzyłem na to, jak Jagiełło ze wzgórza, bo stałem na trybunie głównej, a walki trwały na dole. Widowisko było lepsze niż wygrany 4:1 mecz z Górnikiem Wałbrzych. Przy boisku były takie rury do nawadniania murawy, ciągnęły się wokół, więc natychmiast zostały zdemontowane przez kiboli, którzy zrobili z nich włócznie na milicję. Jak mógłbym to zapomnieć?

Ostatni triumf śląskiej piłki, to ostatni sezon w komunizmie. Łączy pan te fakty?

Ale mistrzostwo zdobyliśmy już nie za komuny, bo to był czerwiec, i to głęboki czerwiec, a wybory były wcześniej...

Ale sezon zaczął się w PRL...

Tak, tak... Takie myślenie to mentalność chłopców narodowców, którzy tak by to chcieli tłumaczyć. Że Śląsk to była potęga piłkarska za komuny, a teraz jest czas nowego... To uproszczenie i przekłamanie. Oczywiście upadek kopalń, które finansowały większość klubów śląskich, ma znaczenie, ale Ruch nigdy nie był górniczym klubem i nigdy tam wielkich pieniędzy nie było. Za komuny jedynym klubem, który faktycznie mógł wziąć każdego zawodnika, była Legia, ze względu na wojsko. Natomiast po 1989 roku takich klubów pojawiło się więcej dzięki sponsorom i pieniądzom.

No właśnie. To dlaczego kluby z Górnego Śląska nie potrafiły przyciągnąć pieniędzy?

To jest dla mnie niezrozumiałe. Ruch ma potencjał, większy niż inne polskie kluby. Za chwilę w Chorzowie ponownie zostanie otwarty największy stadion w Polsce – Stadion Śląski. Ruch mógłby go zapełniać, niespełna dziesięć lat temu 40 tysięcy ludzi przyszyło na derby z Górnikiem. I było to zanim w Polsce wybudowano nowe obiekty na Euro. Dlaczego na Śląsku nie pojawił się ktoś taki jak Zbigniew Drzymała albo Bogusław Cupiał?

Dlaczego?

To jest zagadnienie z socjologii ekonomii, to nie pytanie do mnie. Przecież mimo bardzo nieudolnego zarządzania tym klubem w ostatnich latach, Ruch wciąż jest potężną marką. To symbol siły, tradycji, a nie obciachu, mimo że niektórzy bardzo by chcieli, aby Ruch został ikoną śląskiego dziadostwa.

Między miastem a klubem jest dziwna relacja, z jednej strony toksyczna, z drugiej jednak symbiotyczna. Klub cały czas wyciąga ręce po pieniądze, ale miasto musi zdać sobie sprawę, że bez Ruchu, to już naprawdę nie będzie miało nic, by komukolwiek Chorzów się z czymkolwiek kojarzył.

Serio pan tak uważa?

A nie jest tak? Ruch to najcenniejsza marka tego miasta. Co się jeszcze kojarzy z Chorzowem? Stadion Śląski – i to powinny być naczynia połączone. Co poza futbolem się kojarzy z Chorzowem?

Huta.

Jaka huta? Kiedyś była huta, dziś może się ona kojarzyć najwyżej koneserom sztuki, którzy w Nationalgalerie w Berlinie widzieli obraz namalowany przez Adolpha Menzela 150 lat temu. W zamierzchłych czasach mojego dzieciństwa tramwaj mijał hutę i było widać z okien wielkie piece. Ale to jest przebrzmiała ikonka, która dziś nikomu nic nie mówi.

A Ruch się nie zmienia w taką ikonkę? Za chwilę Chorzów okaże się miastem, w którym kiedyś była huta i kiedyś był mistrz Polski.

Od ponad 25 lat jest już takim miastem. Ale trzeba pamiętać, że pięć lat temu Ruch przez pół godziny był mistrzem Polski. Jednak w równolegle rozgrywanym meczu kibole Wisły, dziś w wielkiej sztamie z Ruchem, nie pozwolili swoim piłkarzom wygrać ze Śląskiem. Wtedy w przerwie zmieniono bramkarza, chociaż Sergiej Pareiko nie odniósł żadnej kontuzji. Ale on bronił, zamiast wpuszczać. Zastanawiam się, co by się wtedy stało? Czy Ruch byłby w tym samym miejscu, co dziś? Ale z drugiej strony wystarczy spojrzeć, jak potoczyły się losy Śląska Wrocław, który teraz broni się przed spadkiem. Pewnie Ruch odpadłby w prenatalnej fazie eliminacji Ligi Mistrzów i też nie przyciągnąłby pieniędzy.

W pewnym momencie Śląsk był zapomnianym przez ludzi i Boga regionem, ale pięknie się odrodził.

Wiele wskazywało, że będzie to klęska na miarę Detroit, ale tak się nie stało. Katowice są nowoczesnym miastem, które postawiło na kulturę...

O tym właśnie mówię, Śląsk miał fatalny moment, ale podniósł głowę i znalazł nową tożsamość. A w futbolu tego nie widać.

Zapaści kulturalnej nie było tutaj nigdy. W tej chwili mamy najnowocześniejszą filharmonię w Polsce, gdzie artyści chcą grać, a ludzie chcą tam chodzić. Muzycznie zresztą Śląsk zawsze był mocny. Rewitalizacja poprzemysłowych terenów się udała, a na to trzeba było mieć pomysł. Poszło to w stronę Zagłębia Ruhry, gdzie w pokopalnianych warunkach stworzono galerie, przestrzeń kulturalną. Ale prawda, że z futbolem w żaden sposób się to nie wiąże. Szczęście, a zarazem klęska, Śląska polega na tym, że w każdym z tutejszych miast jest drużyna z wielkimi tradycjami, która kiedyś była silna i ma swoich kibiców. Proszę sobie wyobrazić, że w Warszawie oprócz Legii i Polonii byłyby jeszcze drużyny z chwalebną przeszłością na Targówku, Bródnie, Mokotowie, Woli i Ochocie. Nie byłoby jednej bogatej Legii, tylko masa przeciętnych. W całej Wielkopolsce liczy się tylko Lech.

I dlatego nie można przyciągnąć do śląskich klubów pieniędzy innych niż samorządowe, ponieważ żadna firma nie chce zainwestować w dany klub, bo za rogiem mieszkają ludzie, którzy są zaprzysięgłymi wrogami tego klubu?

To nie moja działka, jak już mówiłem, ale jest to dość prawdopodobny trop. Polityka ekonomiczna – nikogo nie zrazić. Były próby fuzji, chociażby w Bytomiu, gdzie połączono Polonię z Szombierkami. Ale ona się nie udała, mimo że Szombierki nie miały nigdy zbyt wielu kibiców, nawet gdy zdobywały mistrzostwo Polski.

Kluby śląskie są na garnuszku miejskim, ale wiadomo, że żadne miasto nigdy nie pozwoli sobie na wyłożenie wielkich pieniędzy na transfery, na zbudowanie prawdziwych fundamentów. Piast w poprzednim sezonie walczył o tytuł, w tym broni się przed spadkiem. Niczego trwałego na tamtym sukcesie nie zbudowano.

Podłączenie pod miejskie kroplówki nie jest sztucznym przedłużaniem agonii śląskich klubów? GKS Tychy, Górnik Zabrze, Ruch, GKS Katowice, wszystkie są uzależnione od samorządów.

Zagłębie Sosnowiec i Piast Gliwice upadały i się odradzały, popatrzmy co się dzieje w Widzewie... Musi się dokonać jakieś połączenie ekonomiczne między wizerunkiem miasta ogrodów, filharmonii i teatrów, Śląska jako supernowoczesnej przestrzeni, przyjaznej ludziom, z futbolem. U nas wciąż piłka kojarzy się z rozrywką proletariacką.

Strasznie pan posmutniał...

Gdy człowiek jest dzieckiem nie wyobraża sobie, że mamusia czy tatuś kiedyś odejdą... Później dorasta, idzie na studia, często do innego miasta, wyprowadza się, pępowina zostaje przecięta i zaczyna się przygotowywać na to, co nieuchronne...

Gdyby Ruch spadł, już nie wyskoczę z okna albo nie skoczę z dachu trybuny. Zresztą mamy tak mały stadion, że nawet bym się pewnie nie zabił. Oczywiście będzie mi czegoś brakowało, ale mój świat się nie skończy.

Rz: Ruch jest na ostatnim miejscu w tabeli ekstraklasy i scenariusz, że w przyszłym sezonie po raz pierwszy w historii w najwyższej lidze nie będzie żadnej drużyny z Górnego Śląska, jest całkiem realny.

Wojciech Kuczok: To zbyt daleko idące uogólnienie. Jeszcze jest Piast, który też walczy o utrzymanie i może spaść, ale na tę chwilę jest na bezpiecznym miejscu. No i z I ligi musiałby nie awansować GKS Katowice, który wciąż ma szanse.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego