Poprzedni sezon Zagłębie jako beniaminek zakończyło na trzecim miejscu w pierwszej lidze, apetyty zostały więc rozbudzone. Początek obecnych rozgrywek był wymarzony. Z Jackiem Magierą na ławce trenerskiej Zagłębie z dziewięciu meczów ligowych wygrało sześć, a trzy zremisowało i pewnie prowadziło w tabeli pierwszej ligi. Wtedy jednak o Magierę upomniała się walcząca z kryzysem Legia Warszawa. Mistrzom Polski ta zmiana wyszła na dobre, ich klubowi partnerskiemu zupełnie odwrotnie.
Z pozostałych dziesięciu spotkań – formalnie pod wodzą Jarosława Araszkiewicza, a właściwie Tomasza Łuczywka (choć nie ma on uprawnień do samodzielnego prowadzenia zespołu) i Piotra Mandrysza sosnowiczanie wygrali zaledwie trzy. I tak ponieśli niewielkie konsekwencje, bo choć spadli na trzecie miejsce, to do prowadzącej Chojniczanki tracą tylko trzy punkty.
Wyrzut sumienia
– Zanim wygraliśmy 5:4 w Bielsku-Białej, kilka dni przed meczem poszliśmy z trenerem Magierą na spacer. Powiedziałem mu, że może się spodziewać telefonu. Odpowiedział: nawet nie chcę tego słuchać. Powiedziałem, że też sobie tego nie wyobrażam. Ale jednak serce nie sługa, Legia to jego dom. Chciał zostać w Zagłębiu, ale wszystko go ciągnęło do Legii. Wiele czasu spędziliśmy na rozmowach... Po porażce z Olimpią Grudziądz spotkaliśmy się przed meczem Legii ze Sportingiem. Gdy mnie zobaczył, odniosłem wrażenie, że jest mu źle z tą naszą porażką, choć właśnie czeka go debiut w Lidze Mistrzów. Powiedziałem, że Zagłębie nie może być jego wyrzutem sumienia. Futbol to wielki biznes, w którym Zagłębie nie rozdaje kart. Kibice muszą zrozumieć, że choć Legia bardzo nam pomaga, to dla niej najważniejszy jest własny interes i dobro – mówi „Rz" Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia, wspominając kluczowy dla losów drużyny moment sezonu.
Zmiana trenera nie byłaby pewnie tak wielkim problemem, gdyby nie to, że pod jej wpływem bardzo pogorszyła się atmosfera w drużynie i wokół niej. Pierwsza w sezonie porażka z Olimpią Grudziądz nie byłaby tak głośna, gdyby nie wypowiedzi trenera Araszkiewicza, który z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie zdążył nawet poznać zawodników. Zespół prowadził tak naprawdę Tomasz Łuczywek, wcześniej asystent Magiery, związany z Zagłębiem od wielu lat. Nie zdołał jednak zatrzymać rozkładu drużyny.
– Całe Zagłębie źle zniosło odejście Jacka Magiery. Trener Araszkiewicz trafił do klubu w trudnym momencie. Wszystko się sypało, mieliśmy moment zagubienia. Uznaliśmy szybko, że jednak potrzebny jest ktoś z twardą ręką, ktoś, kto wychodził z kryzysów, osiągał cele i wszystko jednym ruchem potrafi posprzątać, by drużyna osiągnęła równowagę na oczekiwanym poziomie – tak prezes Jaroszewski tłumaczy podjętą już po dziesięciu dniach decyzję o zastąpieniu Araszkiewicza Piotrem Mandryszem.