W wakacje półwysep staje się celem pielgrzymek rzeszy Polaków, zwłaszcza tych zakochanych w sportach wodnych. Ale także wszystkich, którzy szukają względnego spokoju i specyficznego klimatu, jaki panuje w tym miejscu, wciąż jeszcze niezdominowanym przez typową zabudowę polskiego wybrzeża. Kiedy od Świnoujścia po Rozewie trwa wielka operacja zabudowywania nadmorskiego pasa nie tylko przez pensjonaty, ale także wielkie sieciowe hotele, półwysep zdaje się nie ulegać tym trendom. Owszem, są tu duże hotele, a gdzieniegdzie budują się nowe. Niewątpliwie problemem jest komunikacja, a zwłaszcza zły stan torów kolejowych. W dodatku jedyna droga dla samochodów jest nieustannie zakorkowana. Dlatego powstały plany przebudowy torów, by udrożnić ruch pociągów. Kilka miesięcy temu rząd ogłosił też plany budowy tzw. Via Maris, czyli nowej drogi łączącej Trójmiasto z Władysławowem, bramą do półwyspu. Dzięki tym inwestycjom za kilka lat na Hel będzie mogło dotrzeć znacznie więcej turystów i samochodów. Ma to też ułatwić życie mieszkańcom i niewątpliwie przyśpieszy rozwój półwyspu. Może jednak lepiej postać czasem w tym korku?