Antywojenny przekaz Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

O Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku można powiedzieć, że jest jak najsłynniejsze i najlepsze amerykańskie filmy o Wietnamie. Choć pokazują wojnę, są antywojenne.

Aktualizacja: 14.02.2017 00:29 Publikacja: 13.02.2017 21:00

Foto: AFP, Wojtek Radwański

Salon, pośrodku stół, na nim lalka, są też kartki z elementarza, dzbanek, kilka książek, gazety. Pod ścianą, na której wiszą obrazy, stoi komoda. Nie jest bogato, ale porządnie. Za oknem ulica tętniąca życiem. I choć domownicy gdzieś wyszli, można swobodnie poruszać się po ich mieszkaniu. Zaglądać w każdy kąt. Z salonu drzwi prowadzą do kolejnego pokoju, który okazuje się tym samym... salonem, tylko przedmiotów jakby ubyło. Niby tak samo wygląda, ale jednak biedniej. Za oknem widać hitlerowskie flagi. Znak, że trwa okupacja. I znów kolejne drzwi. Trafiamy na trzecią odsłonę tego samego salonu. Ściana oberwana, przez dziurę widać ruiny. Na podłodze szare legowiska wypchane słomą. Obok miska z wodą. Jest szaro i biednie, a okno zabite dechami. Zamiast życia – wegetacja. Tylko lalka wciąż ta sama.

Spacerem po przedwojennej ulicy

Inscenizacje to z pewnością jedna z najmocniejszych stron gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej. Trzy takie same pokoje pokazane w różnym okresie – w momencie wybuchu wojny, w trakcie okupacji i na koniec wojny – to akurat część wystawy dedykowana dzieciom. Są jednak i inne scenografie. Stoimy na przedwojennej ulicy. Wokół sklepowe wystawy. Nad jedną z nich wielki czerwony szyld „Monopol tytoniowy. Sprzedaż wyrobów tytoniowych", a poniżej w witrynie asortyment tytoniu z „najprzedniejszym tytoniem tureckim", bibułkami i zapałkami. Czyli wszystko niezbędne do palenia. Aby uzyskać pełnię szczęścia, po drugiej stronie w „Składzie towarów mieszanych" można nabyć piwo, a potem pójść do kina Wanda. O ładny ubiór można z kolei zadbać, zachodząc do Apolinarego Solskiego, krawca męskiego.

Jest też inna wersja ulicy. Już po działaniach wojennych. I choć domy dalej stoją, to zostały same mury z wypalonymi oknami. I wszechobecne gruzowisko, pośrodku którego stoi słynny radziecki czołg T-34. W ten sposób trafiamy w sam środek wojny. Głównym motywem muzeum jest oczywiście II wojna światowa, ale wystawa opowiada historię od początku XX wieku, a kończy – prawie że na bieżących wydarzeniach. Polska odgrywa w niej główną rolę.

– Chcemy pokazać polskie doświadczenie, które jest odmienne od innych narodów – wyjaśnia Paweł Machcewicz, dyrektor muzeum. – Po pierwsze, okupacja miała o wiele bardziej brutalny charakter niż w krajach Europy Zachodniej. Po drugie, mieliśmy podwójną okupację. No i inne było znaczenie zakończenia II wojny światowej, dla nas to był koniec wojny, ale i początek zniewolenia przez ZSRR – wylicza Machcewicz i dodaje: – Nasz pierwotny zamiar był taki, by ostatnimi obrazami był upadek reżimów komunistycznych, ale świat się okazał mniej stabilny, niż nam się wydawało, dlatego ostatnie obrazy to Ukraina czy Syria. Przemoc jest wokół nas. To przesłanie może mniej optymistyczne, ale uniwersalne.

 Wystawa stała Muzeum II Wojny Światowej

 

Ludzie przede wszystkim

Symbolicznie, ale i dosłownie udało się autorom wystawy pokazać żelazną kurtynę. To mur biegnący przez długość sali, a następnie wchodzący w ścienny ekran. Po jednej stronie leci kronika wydarzeń we wschodnim bloku, a po drugiej zachodnim. Z każdej strony można oglądać obrazki lecące po drugiej stronie, ale przysłonięte przez drut kolczasty biegnący nad murem. Ta inscenizacja dobrze oddaje klimat i motyw przewodni wystawy. Nie jest to przegląd działań militarnych, bitew czy uzbrojenia – choć to też jest obecne – ale szeroko pojęta geopolityka, z Polską w roli centralnej. A w niej najważniejszy jest człowiek. – To jest muzeum wojny, ale chcemy ją pokazać z perspektywy ludności cywilnej. Ofiarami byli cywile, kobiety, dzieci – mówi Machcewicz.

Jest więc pokazane życie pod okupacją, życie w niemieckich obozach koncentracyjnych, czy też w samej III Rzeszy. Na jednym ze zdjęć widać kilka osób, które pozują przed Bramą Brandenburską w Berlinie. Rok 1943. Wygląda to na zdjęcie turystów, którzy właśnie zwiedzają Berlin. W rzeczywistości to polscy robotnicy przymusowi. W czasie wojny setki tysięcy było wywożonych do Niemiec, gdzie pracowali i żyli w fatalnych warunkach. Starali się mimo to normalnie żyć, stąd takie optymistyczne zdjęcia czy listy do rodzin w Polsce.

Takich historii i zdjęć w muzeum możemy obejrzeć sporo.

Józef i Eleonora Zdanewiczowie. Poznali się w Niemczech na robotach przymusowych. On w międzyczasie przeżył katowanie na gestapo i obóz koncentracyjny. Gdy wrócił do pracy, urodziła im się córka. Pod koniec wojny, w trakcie alianckiego bombardowania, Eleonora z córką zostały zasypane pod gruzami. Trafiły do szpitala. On ukrywał się do końca wojny, potem podjął pracę u Amerykanów w Dusseldorfie. Tam w końcu odnalazła go Eleonora. W muzeum wisi nawet mapa wojennej tułaczki Zdanewiczów po Niemczech, opracowana przez ich córkę.

Edward Buczek. Fotograf z Biłgoraja. W maju 1944 r. – jako zaprzysiężony fotograf partyzantów, został wysłany do Puszczy Solskiej na Zamojszczyźnie, by zrobić sesję zdjęciową AK-owcom. Na zdjęciach widać nie tyle sceny walki, ile autentyczne, zwykłe życie partyzantki. W sumie Buczkowi udało się podczas tej jedynej sesji zrobić kilkadziesiąt zdjęć. Dzisiaj uznawanych za najlepsze, jakie udało się zrobić partyzantom. Oprócz zdjęć możemy też zobaczyć sprzęt fotograficzny, jakiego używał.

Historia ze sztuką

Gdańskie muzeum to nie tylko spotkanie z historią, ale też sztuką i współczesnym projektowaniem. Wielki, pochylony graniastosłup, w środku połamane przestrzenie i nowatorskie rozwiązania. Wystawa główna zlokalizowana jest 14 metrów pod ziemią, od niej w górę pną się kolejne kondygnacje, gdzie zaplanowano kolejne ekspozycje. Szczyt wieńczy taras widokowy. Główna wystawa, ustawiona na powierzchni blisko 5 tys. metrów, jest już praktycznie skończona. Muzeum ma być gotowe do otwarcia na początku marca.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: michal.stankiewicz@rp.pl

Salon, pośrodku stół, na nim lalka, są też kartki z elementarza, dzbanek, kilka książek, gazety. Pod ścianą, na której wiszą obrazy, stoi komoda. Nie jest bogato, ale porządnie. Za oknem ulica tętniąca życiem. I choć domownicy gdzieś wyszli, można swobodnie poruszać się po ich mieszkaniu. Zaglądać w każdy kąt. Z salonu drzwi prowadzą do kolejnego pokoju, który okazuje się tym samym... salonem, tylko przedmiotów jakby ubyło. Niby tak samo wygląda, ale jednak biedniej. Za oknem widać hitlerowskie flagi. Znak, że trwa okupacja. I znów kolejne drzwi. Trafiamy na trzecią odsłonę tego samego salonu. Ściana oberwana, przez dziurę widać ruiny. Na podłodze szare legowiska wypchane słomą. Obok miska z wodą. Jest szaro i biednie, a okno zabite dechami. Zamiast życia – wegetacja. Tylko lalka wciąż ta sama.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego