Grupa powstała 25 lat temu z inicjatywy Piotra Banacha, a także Nosowskiej. Ta dwójka znała się już wcześniej, m.in. z zespołu Dum Dum. Banach grał w punkowych Kolaborantach, a dorabiał w sklepie muzycznym Rock'n'roller w samym centrum Szczecina, przy Bramie Portowej. Jako licealista miałem okazję korzystać z fachowych porad tego awangardowego sprzedawcy, który jako jeden z pierwszych wyłapał powiew świeżości z Seattle – Soundgarden czy Temple of the Dog, a w nim m.in. Eddiego Vadera, późniejszego frontmana Pearl Jam.

Później podziwiałem go już jako fan – w klubach Pinokio i Słowianin powstawał szczeciński grunge. Debiutancka płyta „Fire" była gigantycznym odkryciem, a Hey momentalnie trafił do rockowego panteonu. Gdy już Nosowska przeniosła się do Warszawy, a Banach po odejściu z zespołu założył Indios Bravos, nigdy nie zapomnieli o Szczecinie. Dwa lata temu Banach uczcił swoje 50. urodziny właśnie w Słowianinie.

Nosowska zaś zaangażowała się w szczeciński Festiwal Młodych Talentów Nowa Energia. To coroczny konkurs dla młodych wykonawców, nawiązujący wprost do sławnego festiwalu z początku lat 60., który promował polską scenę rock'n'rolla, zanim jeszcze powstało Opole. Dzisiejszy festiwal istnieje od 11 lat, a do tegorocznej edycji zgłosiło się blisko 400 wykonawców. Nosowska daje mu nie tylko twarz, ale całą swoją energię. Przed nami przerwa od grupy Hey, ale przecież nie od jej twórców. Szczecinianie nie pozwolą.