Rz: Czy pod Szczecinem jest podziemne miasto?
Andrzej Kraśnicki: Jeśli wziąć pod uwagę liczbę podziemnych obiektów, które są lub były schronami, to tak. Jest ich prawie 400. Według oficjalnych danych szczecińskiego magistratu mogą pomieścić około 170 tysięcy ludzi. To prawie połowa mieszkańców Szczecina.
Michał Rembas: Te dane są trochę przesadzone, bo schodząc do podziemi, widzieliśmy miejsca, które zupełnie się dziś do tego celu nie nadają. Któż chciałby się chować przy częściowo zarwanym stropie tunelu pod dość wysoką górą? Wyróżnia nas ich różnorodność. Są te z XVIII i XIX wieku, te z czasów II wojny światowej, sporo jest też obiektów powstałych już po wojnie.
Szczecin to twierdza, która zresztą przechodziła z rąk do rąk. Najpierw Szwedzi, potem Prusacy, Francuzi i znów Prusacy, którzy już w latach 1724–1740 zamienili miasto w prawdziwą twierdzę. Taki stan trwał do 1873, czy wtedy właśnie powstały szczecińskie podziemia? A.K.: Część z nich tak. Obszar twierdzy był większy niż powierzchnia ówczesnego miasta. To były potężne umocnienia ceglano-ziemne. Miały części podziemne. To, co przetrwało, to na przykład wysokie na pięć metrów kazamaty pod obecnym dworcem PKS.
Hitlerowskie Niemcy powróciły do idei twierdzy w czasie wojny. Ile schronów w szczytowym okresie liczył Szczecin? Czy wykorzystywano podziemia z okresu pruskiego?