Najlepsza, to znaczy jaka? W tym miejscu jako ekonomiczna i społeczna mantra pojawia się upatrywanie wszelkiej możliwej przyszłości w dalszym wzroście demograficznym. Tylko on może zapewnić dalszy wzrost gospodarczy, siłę roboczą, funkcjonowanie systemów emerytalnych, PKB. Niestety, pogląd ten jest dziś takim samym anachronizmem, jak upatrywanie przyszłości energetyki w węglu, motoryzacji w silnikach diesla, a rolnictwa w produkcji mięsa.

Co więcej, dane dla całej Polski, jak i Mazowsza wskazują, że „prorodzinne" programy, o ile wpływają na poprawę położenia ekonomicznego swoich beneficjentów, to nadal nie mają istotnego przełożenia na wzrost demograficzny. Mogłoby to sugerować, że zarówno przyczyny małej dzietności, jak i środki mające „problemowi" zaradzić, są źle określone. Póki co nie sposób zbadać, jak na wzrost przełoży się program „Rodzina 500+". Tutaj – znowu niespodzianka. Beneficjentami programu coraz częściej są rodziny (i pochodzące z nich dzieci) określane mianem patchworkowych, związki partnerskie, czy po prostu rodziny rozbite.

Utyskiwania polityków, samorządowców i pracodawców, którzy zadają sobie dziś pytanie, kto będzie na nas i dla nas pracował, również funkcjonują w obszarze absurdu. Polacy w większości konsekwentnie opowiedzieli się przeciwko przyjmowaniu do Polski imigrantów ekonomicznych i uciekinierów przed wojną. Tymczasem, w krajach, które szeroko otworzyły się na przybyszów już wcześniej, dzietność się poprawiła.

W takiej sytuacji możliwości wzrostu można upatrywać tylko w polityce prorodzinnej. Polityce, która jest o tyle nieadekwatna już na poziomie założeń, że opiera się niemal wyłącznie na ekonomicznych motywach posiadania bądź nieposiadania dzieci, podczas gdy motywacje przyszłych matek i ojców mają przede wszystkim charakter społeczno-kulturowy.

Możliwości rozwiązania demograficznego problemu, o ile rzeczywiście taki problem istnieje, są dwie. Albo uznany i zaakceptujemy fakt, iż rozwój definiowany jako dalszy wzrost populacji, która zje, wypracuje i skonsumuje jeszcze większą ilość zasobów, przyczyniając się do potęgowania globalnego ocieplenia, jest niemożliwy, albo poszukamy takich możliwości funkcjonowania, które zapewni możliwości rozwoju w świecie bez wzrostu. Drugie podejście wymaga przewartościowania wszystkiego. Jeżeli nie przeprowadzimy go we własnym zakresie, zrobią go za nas siły, nad którymi nie zapanujemy i co już daje się wyraźnie zaobserwować w wielu częściach świata. Mazowiecka wieś póki co spokojna, wesoła...