„Volta" Juliusza Machulskiego: Idealny plan dla wielu akcji

„Volta" – najnowszy hit Juliusza Machulskiego, króla polskich komedii, nakręcony został w Lublinie z okazji 700-lecia miasta.

Aktualizacja: 14.07.2017 12:36 Publikacja: 13.07.2017 22:00

Foto: Fotorzepa/Dorota Awiorko

„Vabank", „Seksmisja", „Kiler", „Vinci", „Superprodukcja", „Ambassada", „Kołysanka" – te wszystkie tytuły kinowych bestsellerów sprawiają, że Juliusz Machulski nieprzerwanie od czterech dekad pozostaje jednym z najbardziej popularnych i kasowych reżyserów, a w dziedzinie komedii nie ma konkurencji.

Kadry filmów bywają bezcenną reklamą miast i historycznych lokalizacji. A jak pokazały ostatnie dokonania Woody'ego Allena, którego produkcje wspierają największe metropolie Europy, miasta coraz częściej rywalizują o to, by w ich naturalnej scenografii powstawały kinowe szlagiery. Zwiększają one zainteresowanie turystów i kolejnych producentów. Przykładem może być „Kod da Vinci" według książki Dana Browna z udziałem Toma Hanksa. Idąc śladami jego filmowych planów, turyści z całego świata zwiedzają teraz Paryż i Londyn.

Kurek na dachu

Z Lublinem po „Volcie" będzie podobnie, również dlatego, że miasto pięknieje z roku na rok. Odrestaurowane zabytki cieszą oko przyjezdnych i mieszkańców, stanowiąc wspaniałe tło spacerów i chwil relaksu w okolicznych kawiarniach i restauracjach.

Już pierwsze ujęcie to znaczący sygnał: kamera zamontowana na dronie oddala się od staromiejskiego kurka na dachu, gdzie widnieje data otrzymania praw miejskich w 1377 roku. Potem oglądamy panoramę miasta z Bramą Krakowską, Grodzką, Zamkiem Lubelskim, a także Trybunał Koronny, czyli Stary Ratusz, kamieniczki i oczywiście Zamek Lubelski.

Scenariusz Juliusza Machulskiego, w którym główną rolę gra intryga związana z koroną Kazimierza Wielkiego, został również wpisany w kaplicę Świętej Trójcy z polichromią utrzymaną w stylu rusko-bizantyjskim. Właśnie w tej unikalnej przestrzeni leży krzyżem Kazimierz Dolny – grany przez Jacka Braciaka, kandydat populistycznej partii, który ubiega się już nie tylko o prezydenturę, ale i koronowanie na króla. Wspiera go w tym tytułowy Volta, cyniczny spin doktor grany przez Andrzeja Zielińskiego.

Decydujące sekwencje rozgrywają się z kolei w nowoczesnym pociągu, jakim można dojechać na co dzień do Lublina. A jeśli mamy skontrastowanego w filmie z Kazimierzem Wielkim Kazimierza Dolnego, to nie brakuje w „Volcie" i sekwencji z tego zabytkowego miasteczka Lubelszczyzny nad Wisłą. Z kolei w Janowcu zostały zarejestrowane retrospekcje hiszpańskie, rozgrywające się w czasach wojen napoleońskich oraz wojny domowej w latach 30., w której brał udział Jan Krone, dziadek głównej bohaterki granej przez Olgę Bołądź. Kinomani dostrzegą stylizację na kadry słynnego „Rękopisu znalezionego w Saragossie" Wojciecha Hasa, zaś w bohaterach pojawiających się na planie gwiazdy wcześniejszych filmów Machulskiego, w tym Tomasza Kota i Cezarego Pazurę.

Druga próba

– Zachęta do realizacji mojego nowego filmu wyszła właśnie z lubelskiego ratusza, nie wykluczam, że pomógł w tym fakt, że wcześniej wystawiłem w lubelskim Teatrze Starym autorski spektakl „Machia" o Machiavellim – powiedział nam Juliusz Machulski. W filmie mamy zresztą wizytę bohaterów w Starym z afiszem tego spektaklu, a także przywołanie jednej z myśli Machiavellego, że utrata ojcowizny bywa straszniejsza niż strata ojca.

– Pytanie, czy nie byłbym zainteresowany pracą w Lublinie, padło również dlatego, że zbliżały się tegoroczne obchody 700-lecia miasta – wspomina reżyser. – Wszystko dobrze się składało, bo scenariusz był w takiej fazie, że lokalizacja akcji w Lublinie uzupełniała moje plany, a czułem, że ze względu na wątki historyczne film musi rozgrywać się w jednej ze starych polskich metropolii. Lublin był idealny, bo ma wspaniałą przeszłość i zabytki nietknięte przez wojenną zawieruchę.

To nie był pierwszy projekt filmowy, jaki chciał zrealizować w Lublinie reżyser: – Kiedy wróciłem z Ameryki w pierwszej połowie lat 90,, miałem pomysł na scenariusz pisany z myślą o Lublinie. To były czasy, kiedy trudno było znaleźć pieniądze na produkcję. Chętniejsi do współpracy byli lubelscy biznesmeni niż władze naszej kinematografii, przez co projekt upadł. Może dobrze się stało, bo Lublin dziś wygląda wspanialej niż wtedy, nabrał europejskiego poloru.

Nie bez znaczenia jest i to, że Lublin to miasto dzieciństwa Juliusza Machulskiego. – To dodatkowy powód, dla którego tam chętnie wracam – mówi reżyser. – Wyjechaliśmy z rodzicami do Łodzi w 1963 roku, kiedy miałem osiem lat. W Lublinie przeżywałem więc wszystko to, co pierwsze w dzieciństwie: naukę pisania, czytania, podwórkowe przygody, grę w piłkę nożną, pierwsze przyjaźnie. Jako mały szkrab chodziłem do Kina Staromiejskiego, które mieściło się w gmachu, gdzie dziś jest Teatr Stary. Oglądałem filmy z balkonu. Lublin to także smak frytek, mojej pierwszej ulubionej potrawy, którą jadłem po raz pierwszy w Hotelu Europa. No i oczywiście Teatr im. Osterwy, dokąd zabierali mnie rodzice, nie mając co ze mną zrobić. Jeździliśmy też do Nałęczowa, gdy mieli gościnne występy, czy do Kazimierza Dolnego nad Wisłą.

Wpisanie Lublina do scenariusza nastąpiło w fazie dokumentacji. – Przed rozpoczęciem zdjęć jeździmy wybierać odpowiednie plenery, więc wszystko przebiegło w naturalny sposób – powiedział Juliusz Machulski. – Na początku Kazimierz Dolny miał w swoim pokoju klęcznik. Mając jednak do dyspozycji obiekt klasy UNESCO, jakim jest kaplica Świętej Trójcy, zafundowanej nomen-omen przez Kazimierza Wielkiego, zmieniłem plan i położyłem mojego bohatera krzyżem na posadzce kaplicy. Z kolei Trybunał Koronny jest centralnym miejscem na Rynku, więc gdyby Volta istniał naprawdę, jego kandydat na prezydenta na pewno miałby biuro w tak prestiżowej lokalizacji.

Wątki samoistnie zaczęły się zbiegać, dopowiadać, uzupełniać. – Tak zrodziła się scena z obrazem „Unia lubelska" Jana Matejki, z ironiczną uwagą na temat tego, że jak koloryzuje się historię w szlachetnej sprawie, to można – dodaje Juliusz Machulski. – Miałem pomysł na taki dialog, ale dokumentacja w Lublinie rzecz uszczegółowiła. A wzięła się stąd, że Jan Łaski jest na obrazie Matejki, choć w chwili podpisania unii lubelskiej już nie żył. Miał jednak zasługi i artysta to docenił. Przy okazji poczyniłem aluzję do mojego filmu, który opowiada o tym, jak historię się interpretuje, po co i w jakich celach, a także o tym, jak tworzy się jej alternatywne wersje i czemu to służy.

Nie pierwszy raz

Lubelski ratusz dołożył do produkcji 900 tys. zł z Lubelskiego Funduszu Filmowego. – Lepszej promocji niż film króla polskich komedii Lublin mieć nie może – podkreśla Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

To nie pierwsza tego typu inicjatywa miasta. Od 2009 r. Lublin dofinansował produkcję 24 filmów. Tu kręcone były sekwencje „Pań Dulskich" Filipa Bajona z Krystyną Jandą, „Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego, czy „Carte blanche" Jacka Lusińskiego z Andrzejem Chyrą. W Lublinie powstawał serial TVP „Morowe panny". A przecież wcześniej stolica Lubelszczyzny zagrała w „Kronice wypadków miłosnych'' Andrzeja Wajdy, w „Sławie i chwale" Kazimierza Kutza, była Paryżem w filmie „Chopin. Pragnienie miłości" Jerzego Antczaka, a także Warszawą w „Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana. Z kolei kaplica lubelskiego zamku odgrywała kaplicę zamku w Zbarażu.

Znaczące są też osiągnięcia Lublina w kinematografii światowej. W oscarowym „Lektorze" zagrał niemieckie Neustadt, w amerykańsko-brytyjskim „Aryan Couple" miasto na Węgrzech, zaś w polsko-izraelskiej „Wiośnie 1941" nieokreślone polskie miasto. Występował też w polskich serialach: „Czarne chmury" i „Modrzejewska".

„Voltę" można obejrzeć w kinach całego kraju, ale tylko w Lublinie – w ratuszu przy placu Łokietka 1 – dostępna jest wystawa złożona z fotosów z planu autorstwa Doroty Awiorko. To kolejny powód, by odwiedzić Lublin.

„Vabank", „Seksmisja", „Kiler", „Vinci", „Superprodukcja", „Ambassada", „Kołysanka" – te wszystkie tytuły kinowych bestsellerów sprawiają, że Juliusz Machulski nieprzerwanie od czterech dekad pozostaje jednym z najbardziej popularnych i kasowych reżyserów, a w dziedzinie komedii nie ma konkurencji.

Kadry filmów bywają bezcenną reklamą miast i historycznych lokalizacji. A jak pokazały ostatnie dokonania Woody'ego Allena, którego produkcje wspierają największe metropolie Europy, miasta coraz częściej rywalizują o to, by w ich naturalnej scenografii powstawały kinowe szlagiery. Zwiększają one zainteresowanie turystów i kolejnych producentów. Przykładem może być „Kod da Vinci" według książki Dana Browna z udziałem Toma Hanksa. Idąc śladami jego filmowych planów, turyści z całego świata zwiedzają teraz Paryż i Londyn.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego