Piszę o bólu głowy, bo takie podejście stanowi zwrot o 180 stopniu wobec unijnego budżetu na lata 2007–2013. Choć i wówczas wskazywano pewne priorytetowe kierunki (np. wzrost konkurencyjności i innowacyjności przedsiębiorstw), to w praktyce dotacje dla przedsiębiorstw płynęły szerokim strumieniem bez większej refleksji. Granty dostawał niemal każdy, kto potrafił ładnie przedstawić się na papierze jako innowator. I nikomu nie przeszkadzało, że potem okazywał się innowatorem na skalę jednej gminy.

Obecnie korzystanie z eurograntów jest o wiele bardziej wymagające, zarówno ze strony władz, które rozdzielają fundusze UE, jak i od beneficjentów. Pierwsze doświadczenia pokazują jednak, że samorządy dobrze wywiązują się z nowych obowiązków. Marszałkowie, a przynajmniej większość z nich serio potraktowała obowiązek określania tzw. inteligentnych specjalizacji (i przygotowania strategii ich realizacji) jako szansy na pobudzenie regionalnej gospodarki. Dobrym przykładem wydaje się tu być właśnie województwo lubelskie, które szuka swoich przewag konkurencyjnych w... fotonice. I nie tylko biernie obserwuje rozwój tej gałęzi technologii, ale też stara się aktywnie go wspierać.

Inteligentne specjalizacje, czy szerzej polityka unijna, powodują też, że wsparcie przedsiębiorczości i gospodarki na poziomie samorządów wojewódzkich staje się coraz bardziej punktowe czy – inaczej mówiąc – wybiórcze. Na pomoc mogą liczyć tylko wybrane podmioty, czy to z sektora publicznego czy prywatnego.

W zasadzie nie ma w tym nic złego. W końcu na szczeblu centralnym rząd też realizuje pewną określoną strategię wsparcia konkretnych branż. Chodzi np. o szeroko pojętą elektromobilność, przemysł stoczniowy i motoryzacyjny czy sektor nowoczesnych usług dla biznesu. Trzeba tylko uważać, zarówno na poziomie samorządowym, jak i centralnym, by polityka gospodarcza nie zamieniła się w gospodarkę centralnie planowaną. Wbrew pozorom pokusa jest duża, bo granica między tym, że władza palcem wskazuje, jaka branża ma się rozwijać, a wskazaniem palcem przedsiębiorstwa, które w danej branży ma pełnić rolę lidera (i zbierać finansowe gratyfikacje) – jest bardzo cienka. Tymczasem to sam rynek musi wskazać, kto i kiedy okaże się najlepszym.

Mimo wszystko trzeba samorządowcom kibicować w ich staraniach. Może nie wszystko pójdzie po ich myśli, nie wszystkie sektory, które mogą liczyć na wsparcie, okażą się strzałami w dziesiątkę. Ale wspieranie przedsiębiorczości zawsze się opłaca.