Lubelskie przyciąga smakiem

Więcej restauratorów i producentów wyrobów tradycyjnych dostrzega, że na dawnych smakach można zarobić.

Publikacja: 15.06.2017 21:00

W promocji regionalnych smaków pomagają liczne imprezy, konkursy i wydarzenia.

W promocji regionalnych smaków pomagają liczne imprezy, konkursy i wydarzenia.

Foto: materiały prasowe

Tomasz Kostrubiec olej rzepakowy w swojej Olejarni Świątecznej w Ruszowie pod Zamościem tłoczy tak, jak to robił dawniej jego ojciec, a wcześniej dziadek. Olej taki tłoczony na zimno, nierafinowany zachowuje bogate właściwości odżywcze i lecznicze, ma niepowtarzalny smak i aromat. Może dlatego świąteczny olej rzepakowy, jako jeden z pierwszych produktów z woj. lubelskiego został wpisany na listę produktów tradycyjnych. Tomasz Kostrubiec wspomina, że nie przypuszczał, że tłoczenie oleju od festynu do festynu kiedyś przerodzi się w biznes. Dziś w jego ofercie jest nie tylko świąteczny olej rzepakowy, ale także olej rydzyka (z nasion lnianki) i lniany. Sprzedaje je przez internet i u siebie, w zagrodzie edukacyjnej, organizując przy tym pokazy obróbki rzepaku i bicia oleju. Ostatnio jego olej świąteczny znalazł się wśród 120 najlepszych produktów regionalnych w Polsce, wybranych przez „Żółty Przewodnik", czyli francuski przewodnik kulinarny Gault & Millau w 2017 roku. Dzięki temu Kostrubiec ma prawo do posługiwania się charakterystycznymi żółtymi naklejkami Gault & Millau, które są wskazówką przyciągającą smakoszy z całego świata.

– To wyróżnienie ma konkretne efekty. Zaczęli mnie odwiedzać turyści z zagranicy – mówi Tomasz Kostrubiec.

Choć Anna i Sebastian Pyć, właściciele gospodarstwa rybackiego Pustelnia z Trzebieszowa koło Opola Lubelskiego żyją głównie z hodowli ryb, to coraz więcej turystów odwiedza ich karczmę, aby skosztować wędzonej szynki z karpia z Pustelni lub wędzonego dzwonka z karpia. To także smakołyki z listy produktów regionalnych. – Ludzie coraz chętniej poszukują nowych smaków. Odtworzyliśmy potrawę, którą w naszych okolicach przygotowywano od wielu lat. Widzimy, że liczba turystów poszukujących doznań kulinarnych rośnie – mówi Anna Pyć.

Zachować dziedzictwo

Lubelskie to cała gama smaków. Zagłębie potraw na bazie kaszy gryczanej i jaglanej. To przeróżne gryczaki, gryczoki, kaszaki, kulebiaki, gołąbki, golasy, parowańce. To kraina pieroga, ryb, owoców. O potencjale kulinarnym Lubelszczyzny świadczy to, że na ogólnopolskiej liście produktów tradycyjnych prowadzonej przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi wpisanych jest 178 produktów. To trzeci wynik w kraju po województwach podkarpackim (219 produktów) i małopolskim (194 produkty). Najwięcej jest wyrobów piekarniczych i cukierniczych, gotowych dań i potraw, sporo napojów oraz produktów mięsnych. Chętnych, aby zarejestrować swoje produkty jest więcej. W tym roku na listę może trafić kolejnych 50 wyrobów, które są wytwarzana na danym terenie według tradycyjnych receptur od co najmniej 25 lat.

Ewa Piwko-Witkowska, prezes Lokalnej Grupy Działania Roztocze Tomaszowskie zwraca jednak uwagę, że część produktów z listy nie jest na co dzień dostępna dla klientów. Tak jest np. ze smakołykami zarejestrowanymi przez Koła Gospodyń Wiejskich. Można je spróbować tylko podczas festynów i kiermaszów.

– Problemem jest też to, że przedsiębiorcy na co dzień prowadzący swoje biznesy zwyczajnie nie mają kiedy zająć się dopełnieniem procedury rejestracji – dodaje Ewa Piwko-Witkowska.

– Celem listy jest przede wszystkim zachowanie naszego dziedzictwa kulturowego przed zapomnieniem. Wpisanie na listę jest dopiero pierwszym etapem, aby gdzieś zaistnieć, zaczynem do powstania małego przetwórstwa. I to się zaczyna dziać w naszym regionie. Zabieramy tych producentów na targi, wystawy. Tam dostrzegają, że można tego robić więcej i nawet zarobić – mówi Sławomir Struski, dyrektor departamentu rolnictwa i środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie.

– To czas dla produktu lokalnego. Sprzyjają temu też przepisy ustawy o sprzedaży bezpośredniej, które pozwalają wyjść z podziemia kołom gospodyń wiejskim i legalnie sprzedawać swoje wyroby – mówi Elżbieta Wójcik, prezes lubelskiego oddziału Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego.

Zaproszenie na trasę

Ostatnie wpisy na listę produktów tradycyjnych oraz złożone wnioski świadczą, że coraz częściej rejestracji produktów tradycyjnych dokonują też restauratorzy. – Dostrzegli, że klienci szukają produktów certyfikowanych, a wpis na ministerialną listę zaświadcza, że są to wyroby zgodne z recepturą, a proces produkcji jest powtarzalny. Restauratorom to się po prostu opłaca – mówi Elżbieta Wójcik.

Lubelskie smaki promują też liczne w regionie inicjatywy i wydarzenia. To m.in. konkurs „Nasze kulinarne dziedzictwo", Lubelskie Spotkania z Tradycją i Kulturą Łowiecką w Zwierzyńcu, Wojewódzkie Święto Chleba w Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie, Festiwal Rybny w Stężycy, Festiwal Kiszeniaki i Kwaszonaki w Krzczonowie, Europejski Festiwal Smaku. Zarówno samorząd województwa, jak i przedstawiciele branży chcą, aby lokalne smakołyki można było spróbować nie tylko od święta, ale też na co dzień. Taki cel ma przyświecać projektowi „Na kulinarnym szlaku Polski wschodniej", realizowanemu przez samorządy Podlasia, Lubelszczyzny i Podkarpacia. Na razie to cykl imprez, ale docelowo ma zostać wytyczona cała trasa turystyczna.

– Chcemy, aby ktoś, kto wybierze się w trasę od Białegostoku przez Lublin do Rzeszowa wiedział w którym miejscu ma się zatrzymać, aby spróbować lokalnych specjałów i jednocześnie zwiedzić okoliczne atrakcje. Chcemy wykorzystać modę na odnajdywanie atrakcji w małych miejscowościach – mówi Sławomir Struski.

W regionie jest też kilka lokalnych inicjatyw. Szlak kulinarny chcą np. stworzyć przedstawiciele powiatów lubelskiego, kraśnickiego i biłgorajskiego. Ma skupiać restauratorów, producentów lokalnych, także biura podróży, które mają wprowadzić do swojej oferty wycieczki kulinarne.

Są także pomysły, aby utworzyć szlak kulinarny śladem cebularza lubelskiego (oprócz miodów pitnych Apisu to jeden z dwóch produktów objętych ochroną europejską). Na jego trasie znalazłyby się piekarnie, które mają certyfikat na wypiek cebularza. Wiele z tych zakładów prowadzonych jest z pokolenia na pokolenie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: robert.horbaczewski@rp.pl

Tomasz Kostrubiec olej rzepakowy w swojej Olejarni Świątecznej w Ruszowie pod Zamościem tłoczy tak, jak to robił dawniej jego ojciec, a wcześniej dziadek. Olej taki tłoczony na zimno, nierafinowany zachowuje bogate właściwości odżywcze i lecznicze, ma niepowtarzalny smak i aromat. Może dlatego świąteczny olej rzepakowy, jako jeden z pierwszych produktów z woj. lubelskiego został wpisany na listę produktów tradycyjnych. Tomasz Kostrubiec wspomina, że nie przypuszczał, że tłoczenie oleju od festynu do festynu kiedyś przerodzi się w biznes. Dziś w jego ofercie jest nie tylko świąteczny olej rzepakowy, ale także olej rydzyka (z nasion lnianki) i lniany. Sprzedaje je przez internet i u siebie, w zagrodzie edukacyjnej, organizując przy tym pokazy obróbki rzepaku i bicia oleju. Ostatnio jego olej świąteczny znalazł się wśród 120 najlepszych produktów regionalnych w Polsce, wybranych przez „Żółty Przewodnik", czyli francuski przewodnik kulinarny Gault & Millau w 2017 roku. Dzięki temu Kostrubiec ma prawo do posługiwania się charakterystycznymi żółtymi naklejkami Gault & Millau, które są wskazówką przyciągającą smakoszy z całego świata.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego